Zawsze lubiłem to Święto... czas kiedy była w domu choinka, czas kiedy wszyscy byli jacyś bardziej uśmiechnięci...mimo, ze za oknem była siermiężna rzeczywistość made i zsrr, opisana hasłami typu "aby Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatnio..." Ten dostatek z czasem miał coraz więcej kłopotów z kupnem papieru toaletowego tudzież zwykłej szynki, baleronu czy kiełbasy...tradycyjny karp też łatwo nie wpadał...
Pamiętam jak stawałem w kolejkach po coś co w normalnych krajach było na co dzień dostępne bez specjalnych problemów...
Ale mimo wszystko był to czas, kiedy jednak ludzie byli dla siebie wzajemnie jacyś bardziej uprzejmi...
Gdzieś w tym wszystkim, ginęło coś co jest najważniejszym elementem tych świąt. Kolejna rocznica Narodzin Bożego Syna. Twórca Wszechświata całego posłał do nas Syna Swego który narodził z Maryi Panny... i stał się Człowiekiem... współistotny Ojcu... a przez Niego wszystko się stało...
Kim bylibyśmy bez Niego ? Co by było gdyby ten Cud Narodzin Boga Żywego nie nastąpił ? Czy bylibyśmy tymi którymi teraz jesteśmy ?
Jak wyglądałaby nasza cywilizacja ?
Jeden z pisarzy sf, stwierdził, że jeśli kiedykolwiek poznamy inne cywilizacje, to nasz świat będzie miejscem ich pielgrzymek, gdyż tylko my ludzie mogliśmy poznać Syna Bożego... warto tutaj przypomnieć słowa JP II kiedy na mszy na Zaspie (Gdańsk, jestem stamtąd). Słowa które zapadły gdzieś głęboko we mnie...."mogliśmy z Nim rozmawiać a nawet przybić do krzyża..." To wszystko później...ale teraz celebrujemy przyjście na świat małego chłopca który został przysłany z ważną misją...został przysłany do nas wszystkich i do każdego z nas osobna... To jest konsekwencja tego co powiedział JP II powyżej... każdy z nas może z nim rozmawiać i każdy z Nas może go przybić do krzyża...niestety, każdy z nas (z bardzo nielicznymi wyjątkami) robi to codziennie, nagminnie a jakże często zrobił z tego sposób na życie w luksusach...ale On został posłany, żeby w każdej chwili naszego życia dać nam szansę...nawet umierając na krzyżu, dał szansę...
Dla mnie osobiście, ciąglę głośno brzmią słowa trędowatego "Jezusie, synu Dawida, jeżeli zechcesz, możesz mnie oczyścić, TAK CHCĘ, BĄDŹ OCZYSZCZONY..." słowa które wyróżniłem, krążą wokół mnie, drążą duszę, dźwięczą...czasem ostro, bo jestem człowiekiem grzesznym...
ale to, że On chce każdego z nas oczyścić daje światu, mnie osobiście, i nie tylko mnie, każdemu człowiekowi nadzieję... potrzeba tylko jednej prostej rzeczy... każdy człowiek musi sam tego chcieć... musi odwołać się do Jego Miłosierdzia...
W związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia postanowiłem podzielić się swoimi odczuciami co do Słowa Wcielonego...które mnie prześladuje... zmusza do myślenia,,, i to o sprawach pozornie niepraktycznych... ale tylko pozornie, mających ogromny ciężar wieczności...
Szczęść Boże wszystkim... bez wyjątku
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6585
jak pan chce celebrować Boże Narodzenie chlebem solą i wódką to proszę poszukać sobie...kogoś innego...zdaje się, że zaraz przyleci...
czy potrafi pan się wspiąć intelektualnie powyżej von nogaja z ck dezerterzy...
czy to dla pana zbyt wielkie wyzwanie ? pański stosunek do Polski i Polaków można śmiało porównać do opini wygłoszonej
przez tego reprezentanta nimieckiego rodem z dafujkowa
http://www.youtube.com/watch?v=jLET2WVBMK8
opisywał wszak "polski obóz zagłady..."
a także zeznania eichmanna jak współczuł ale był szefem referatu żydowskiego...spełniał swój obowiązek...a ścislej, wykonywał rozkazy...
po zakończeniu działań wojennych było u was duuuuużżoooo kolejarzy... ale deutchebahn też skrzętnie dowoziły pod ludzi do ostatecznego rozwiązania...
może zamiast pouczania polaków którzy mają dość problemów z komuną, zająłby się pan genderowcami i pedalstwem u siebie (korpus aryjskiego pokoju)
jeszcze trochę a pewna ruda czarownica (uta brandes), każe pozmieniać kształty luf czołgów bo się kojarzą i to bardzo sexistowsko...
zaś gotowość bojowa bundeswehry będzie uzaleźniona od stopnia zaopatrzenia w koronkowe majtki, pomadki i inne gadżety a w sztabie generalnym zagoszczą kobiety z klucza zamiast planistów z prawdziwego zdarzenia... nawiasem mówiąc niemcy w czasie wojny nie mieli dobrego systemu dowodzenia...zaś ich pancerna mobilność była iluzją...
przed Hiroszimą i Nagasaki były Chiny, gdzie japońce systematycznie odbywali ćwiczenia w walce na bagnety na żywych chińczykach...często po prostu zgarniętych z ulicy...
tiaaaa, Drezno, Hamburg...zaraz się wzruszę...a wcześniej Warszawa i parę innych miast w Polsce...potem Londyn, czy Coventry
bezlitośnie zbombardowanych przez luftwaffe...
a te messershmitty polujące na uciekających ludzi...czy już później strzelający do pilotów brytyjskich i polskich nad kanałem w bitwie o Anglię...
zdaje się że goering obiecał, że żadna bomba nie spadnie na ziemie niemiecką...mozna go było nazwać meyer...
kto pierwszy zaczął strzelać...kto kogo napadł... niemiecki zbir zaatakował i dostał po d***
akurat kosy nie zamierzam używać... może np. brygada kawalerii powietrznej eskadry ppanc...
gdyby pan nie wiedział o co biega to proszę zajrzeć do wojny Jom Kippur(albo sześciodniowej) i śmigłowce Aloeutte