Za zgodą Administracji, raz jeszcze (ostatni - obiecuję) pozwalam sobie podbić wątek sprawy kota Pani Pauli Powązka.
Rzecz jest tycia, tycieńka, a nawet - pomyśleć można: zachodu wcale nie warta... Ale to kot z centralnej Polski jest - a przez to, że należy do naszej Podopiecznej, nie jest już tylko kotem anonimowym, kotem jednym z wielu, a kotem bliższym nieco.
Tygrysia Irysia zwana Dzidzią jest już po zabiegu, na który Pani Paula musiała wydać łącznie z wizytą 1800 złotych, wcześniej zapożyczywszy się u znajomych.
Gdyby ktoś chciał zdążyć wpłacić na Irysię tzw. luźną dychę bądź dwie, to jeszcze można to uczynić, gdyż aukcja nadal jest aktywna (nie udało się dotąd zebrać potrzebnej kwoty).
https://zrzutka.pl/nrb79a
Korzystając z okazji serdecznie pozdrawiam wszystkich Państwa
E z E
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2067
Wołam moją służbę zdrowia : kleszcz,ratuj,boś jest dentysta ---sadysta! Jeden ruch palcami potem taniec na podłodze i z kleszcza została mokra plama.
Ale ja patrzę,a tu w brodzie został kawałek kleszcza...idę z psem na spacer i nawijamy do gabinetu,który prowadzą dwie panie weterynarki (?)
Pani popatrzyła,wzięła igłę do zastrzyków i grzebie...grzebie...grzebie...pies sie wkurza,no i jest!!! Kawałek nogi kleszcza.
Nawet nie zdezynfekowała...i zaśpiewała : 50 PLN! Za 5 minut roboty...jeszcze partactwa.
Nasz pan doktor,który opiekuje sie moim 16 letnim psiakiem NIC NIE BIERZE!!! Bo pies ze schroniska,to ma u niego darmową opieke. Da się?
Ciesz się, że masz takiego zmyślnego, co umie pokazywać... Są takie, które tylko łypią na człowieka cierpiącym wzrokiem i to musi starczyć za wywiad...
Dobry wieczór. Na pytanie odpowiem tak: inaczej...
Jestem przekonana, że do założenia zrzutki na Irysię zachęciło i ośmieliło Panią Paulę powodzenie naszej styczniowej akcji...
W związku z trwającą obecnie inną, mniej pomyślną odsłoną rzeczywistości, nie wydaje mi się, by Pani Paula wstąpiła na drogę internetowych zbiórek raz jeszcze...
Wszystko rozumiem, empatię i dobre serduszko również, ale przyzna Pani, że organizowanie internetowej zrzutki na chorego kotka jest pewną przesadą? Co będzie następne, płaszczyk zimowy dla małego yorka? Co chwilę człowiek natyka się na zbiórki, które łamią serce, rodzice walczą o życie dziecka... Panie dezawuuja ten rodzaj wsparcia. Rozumiem życiowe tragedie, klęski żywiołowe, ciężko chore dzieci, ale nie koty i to takie, które mają swojego opiekuna, który biorąc stworzenie do domu wziął za niego odpowiedzialność.
Dzień dobry. Na śmieszność podobnej inicjatywy zwracał mi już w bolesny sposób przy okazji pierwszego postu, Mój_Henry. Ja to jednak rozumiem m. in. tak - Pani Paula założyła zrzutkę zainspirowana zrzutką na Jej rehabilitację. Koci zabieg został uznany za konieczny właśnie dlatego, że Pani Paula wzięła odpowiedzialność za kota i wie, że w pewnym kocim wieku usunięcie uzębienia jest zabiegiem ratującym i przedłużającym żywot. A kot żyje na tyle długo, że sytuacja właściciela może ulec losowej zmianie na mniej komfortową... Po wtóre - zrzutka tylko z pozoru jest kwestą na kota - można domniemywać, że z uwagi na ograniczone środki - zadłużenie spowodowało zarzucenie na jakiś czas rehabilitacji u kociej opiekunki. Dalej: gdyby nie przychylność Administracji, nie ośmieliłabym się na podobny wpis. I, kończąc: ponieważ mnie to też troszkę kosztowało - nie planuję w najbliższym czasie podobnych ekstrawagancji... (w dalszej perspektywie też raczej nie).
Rozumiem Pani empatię, ale to nie zmienia mojego zdania. Śmierć i choroba, to nieodłączne części życia, a nasze domowe zwierzęta z reguły żyją krócej od nas. Albo się z tym pogodzimy, albo dajmy sobie spokój.
Proszę zrobić tę zrzutkę, najwyżej się nie uda.
W "takich razach" ilość wypowiedzianych słów ma działanie odwrotnie proporcjonalne. Na podobnej zasadzie działa wierność małżeńska - gdy już jest tematem, to znaczy, że nie ma o czym mówić.
Życzę, z całego serca, aby Kocurek skakała dzielnie jak Łobuzka 🌼
Dziękuję. Wiem, że na Twoje dobre serce mogę liczyć.