Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Problem nr 1 - mięso w PRL (3)

Godziemba, 14.02.2022
W latach 80. nielegalny handel mięsem osiągnął olbrzymie rozmiary.
 
 
      Dużym źródłem zaopatrzenia dla nieoficjalnego rynku był przemysł mięsny.
 
 
      Rozmiary takiego procederu ujawniła kontrola w katowickich Zakładach Mięsnych, gdzie w „magazynie poubojowym ujawniono zeszyt podręczny, w którym pracownicy magazynu dla własnej orientacji prowadzili ścisłą ewidencję liczby i rodzaju wycięć”. Tylko w okresie od kwietnia do czerwca 1981 roku dokonano „12 360 wycięć w otrzymywanych z uboju półtuszach, co stanowi około 11,9% ogółu półtusz, przy czym dziennie ilość wycięć wahała się od 17 do 242 przy średnim dziennym uboju 500–550 sztuk trzody”.
 
 
     Nagminnie zwiększano przysługujący pracownikom przemysłu mięsnego deputat w naturze z 15 kg do nawet 24 kg mięsa miesięcznie. Próby ograniczenia uprawnień pracowników przemysłu mięsnego, podjęte w połowie 1982 roku, natrafiły na skuteczny opór.
 
 
      Dysponowanie tak deficytowym i cenionym produktem stawiało wszelkie zakłady mięsne w niezwykle uprzywilejowanej pozycji w stosunku do innych gałęzi przemysłu i usług. Kierownictwa tych zakładów przy aprobacie załóg prowadziły wymianę barterową z producentami innych poszukiwanych towarów.
 
 
    Dla producentów mięsa ważniejsze było zaspokojenie potrzeb pracowników i okolicznych mieszkańców niż państwa. Wykorzystywano w tym celu przepisy o tzw. ubojach selekcyjnych i sanitarnych zwierząt słabych lub rannych, z których mięsa nie trzeba było odstawiać do skupu centralnego. Jednak nieraz zdrowe sztuki zostawiano do własnego użytku, „selekcyjne” odsprzedając państwu.
 
 
     Wprowadzenie stanu wojennego nie wpłynęło na poniechanie tego procederu. Jak oceniano w sierpniu 1984 roku, PGR-y RSP zatrzymywały na własny użytek 30–40% hodowanych zwierząt, a  „uzyskane mięso i jego przetwory sprzedano w znacznych ilościach poza systemem reglamentacji pracownikom Państwowych Gospodarstw Rolnych, okolicznym mieszkańcom oraz agentom placówek gastronomicznych i ośrodkom wczasowym”.
 
 
     W ten sposób doszło do podziału społeczeństwa na dwie kategorie - posiadających lub nie dostęp do tego typu kanałów dystrybucyjnych. Pierwsi starali się okopać na dogodnych pozycjach, zażarcie ich broniąc. Drugim pozostawały bezskuteczne zazwyczaj protesty i szukanie źródeł dostaw na wsi lub u „baby z cielęciną”...

 
      Wszystkie większe miasta posiadały własne „zaplecze mięsno-nabiałowe”. W okolicach Warszawy były to początkowo Karczew (już podczas okupacji nazywany „Prosiakowem”), Nowa Iwiczna, okolice Radzymina, Wołomina i Wyszkowa. W latach osiemdziesiątych, m.in. dzięki rozwojowi komunikacji, trasy codziennego zaopatrzenia stolicy sięgały okolic Siedlec, Ostrołęki czy Radomia.
 
 
     W pierwszej powojennej dekadzie mięso przewożono do Warszawy korzystając  z wąskotorowych kolejek dojazdowych (karczewska, marecka czy grójecka). Gęsta sieć przystanków, niewielka szybkość i zazwyczaj współpracująca z pasażerami obsługa, na ogół również miejscowa, zapewniała handlarzom względne bezpieczeństwo.
 
 
     Sięgano też po sprawdzone już podczas I wojny światowej metody ukrywania kontrabandy — w bańkach na mleko czy w udawanej ciąży. Handlarki z Wyszkowa przewoziły w ten sposób nawet kilkanaście kilogramów cielęciny.
 
 
       Bardziej doświadczeni handlarze starali się więc korzystać raczej z usług PKS, która zastąpiła likwidowane od lat pięćdziesiątych wąskotorówki, autobusów dowożących robotników do miast czy z przygodnych samochodów, najchętniej służbowych, z rzadka kontrolowanych przez milicję. Autobusy były o tyle wygodne, że mogły się zatrzymać przed miejscem spodziewanej kontroli. „Stosowane w naszych działaniach tzw. blokady – napisano w raporcie - powodują, że handlarze wysiadają na wcześniejszych przystankach, ew. na żądanie, dla uniknięcia kontroli”.
 
 
       Hurtownicy korzystali z samochodów,  o ile bowiem autobusem lub koleją można było zabrać do kilkudziesięciu kilogramów towaru, samochodem nawet kilkaset. Na przykład w marcu 1984 roku funkcjonariusze MO z Wyszkowa znaleźli w jadącym do Warszawy aucie 217 kg wieprzowiny, w czerwcu — 179 kg cielęciny.
 
 
       Wykorzystanie samochodów umożliwiło poprawę warunków sanitarnych. „Są [...] i tacy - pisał w 1984 roku Marek Przybylik - którzy przyjeżdżają samochodem z lodówką, a w niej mięso elegancko przygotowane, według życzeń odbiorców, wedle zamówienia”.
 
 
       Przy tak specyficznym produkcie jak mięso niezwykle istotne było bowiem zaufanie do dostawców, stąd też  brała się niezwykła trwałość sieci dystrybucyjnych, a namiary na rzetelną „babę z cielęciną” były przekazywane jako najcenniejsze informacje. Również dostawcy zależało na utrzymaniu stałego i wypłacalnego kręgu odbiorców, którym dostarczali towar w umówionych dniach, miejscach oraz asortymencie.
 
 
       „Woziłam do szpitala na Spartańską [w Warszawie]. – wspominała jedna „baba” - Jak przyjeżdżałam, to lekarze i pielęgniarki lecieli po towar. Jak to zobaczył jakiś dyrektor, że to cielęcina, to wygonił i zapowiedział, że jeszcze raz zobaczy, to wezwie milicję. Wygonił, ale nie skrzywdził. Ja tam bywałam od przypadku do przypadku, ale byli tacy stali, co mieli w piwnicy metę, gdzie dzielili cielęcinę”.
 

     W połowie lat osiemdziesiątych milicja rozpoznała w centrum stolicy, gdzie były zarówno prywatne pawilony handlowe (na ul. Świętokrzyskiej), jak też liczne i różnorodne instytucje państwowe, około pięćdziesięciu handlarzy, stale je odwiedzających.
 
 
      Byli to zazwyczaj detaliści, prawdziwi hurtownicy koncentrowali się w okolicach bazarów, zwłaszcza bazaru na ul. Polnej, „obsługującego w znacznej mierze ekskluzywną klientelę spośród personelu ambasad, świata kulturalnego itp.”.
 
 
      „Z naszego rozpoznania wynika - informował funkcjonariusz MO - że jeden handlarz w rejonie bazaru ul. Polnej sprzedaje 3 razy w tygodniu mięso z dwóch cielaków [...]. Można przyjąć, że przy dobrej organizacji nielegalnego skupu i obrotu może w ciągu roku dokonać obrotu 200 cielakami. Zysk ze sprzedaży mięsa z 1 cielaka wynosi średnio 6–9 tys. złotych w zależności od pory roku. Przy uwzględnieniu dodatkowego zysku ze sprzedaży anonimowej skór cielęcych w punktach GS - „Samopomoc Chłopska” w cenie 600–700 zł jedna skóra, oraz podrobów roczny zysk handlarza przekracza lub może przekroczyć 1 mln zł. Odnotowano przypadek handlu za dewizy”.
 
 
 
CDN.
 
 
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 931
u2

u2

14.02.2022 08:36

Dla producentów mięsa ważniejsze było zaspokojenie potrzeb pracowników i okolicznych mieszkańców niż państwa.
To całkowicie zrozumiałe na wolnym rynku, Dla komuszków to była zbrodnia, za którą skazali ojca znanego aktora Wawrzeckiego na karę śmierci, którą wykonali.
https://pl.wikipedia.org…
Jan1797

Jan1797

15.02.2022 19:54

Dużym źródłem zaopatrzenia dla nieoficjalnego rynku był przemysł mięsny.
W pierwszych tygodniach stanu wojennego wojskowemu komendantowi zakładu przekazano poprzez „ukryte urządzenia nasłuchowe” cechowni i łańcuszkowej szatni niezadowolenie załogi spowodowane jakością i zmniejszonymi wkładkami w posiłkach regeneracyjnych. Równocześnie rozpuszczano informacje wśród załogi, że pracownicy stołówki wlokąc torby z wysiłkiem, wracali do domu. Jak to postrzegaliśmy? Różnie w zależności od statusu społecznego i poglądów? Oczywiście w interesie grupy spawacza było wybielanie władzy, zwolennicy Solidarności bez tradycji po partyjnej, traktowali to w większości jako kolejna wymówkę Dlaczego? zdarzały się soboty i niedziele fedrunków z deklaracją załogi „dla polskiego rolnictwa” aż pewnego dnia zdarto z wagonu adres rolników; jakaś tam obłast w ZSRR.
 Wskazany tekst dla większości,
Godziemba
Nazwa bloga:
Historia magistra vitae est
Zawód:
Historyk
Miasto:
Warszawa

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 343
Liczba wyświetleń: 2,503,119
Liczba komentarzy: 1,665

Ostatnie wpisy blogera

  • Spóźniony Pershing (2)
  • Spóźniony Pershing (1)
  • Sherman (3)

Moje ostatnie komentarze

  • Była swego czasu bolszewicka gazeta "Prawda", która pisała samą prawdę, opartą na faktach.  Faktach, jak oni je rozumieli.
  • Gdyby głupota miała skrzydła, latałby pan niczym gołębica.
  • Naczelne  Dowództwo armii  austro-węgierskiej

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Zdrajcy z 1920 roku
  • Mossor - kontrowersyjny generał (2)
  • Najlepsi władcy Polski

Ostatnio komentowane

  • spike, Ciekawe, czekamy na więcej :)
  • Maverick, Sprzęt zachodu został przetestowany i okazał się słaby. Rozejm i pokój to tylko podstęp zachodu, co teraz zmienić narrację ze zwyciężamy , jesteśmy orędownikami pokoju.  Moja Analiza : https…
  • spike, Dzięki. Jak piszą był wykorzystany i jest nadal. Jako dziecko, gdy na podwórku zapanowała "rycerska" moda, zbudowałem z kartonu szyszak, dla osłony twarzy i oczu, zastosowałem peryskop, który…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności