W obliczu inwazji prowadzonej przez Donalda Tuska, rodzi się pytanie, czy Zjednoczona Prawica będzie w stanie podczas najbliższych wyborów odeprzeć atak „ulicy i zagranicy”. Jeszcze rok temu kolejne zwycięstwo ugrupowania jakiemu przewodzi Jarosław Kaczyński wydawało się pewne jak amen w pacierzu.
Od czasu tragedii w Smoleńsku wydawało się, że Jarosław Kaczyński zajmie w historii Polski wyjątkowe miejsce. Gdy pięć lat później PiS wygrało wybory parlamentarne i prezydenckie, wrażenie, że mamy w Polsce wybitnego lidera ruchu konserwatywno-narodowego, urosło do dobrze ugruntowanego przekonania.
Kolejny dublet wyborczy w 2019 i 2020 zdawał się pieczętować tezę, że żyjemy w czasach przełomu, podczas którego zdecydowany politycznie lider przeprowadził swój obóz patriotyczny obronną ręką przez zmasowane ataki komunistycznej międzynarodówki.
Przyszła jednak jesień roku 2020 i obraz ten zaczął kruszeć wraz z kolejnymi decyzjami podjętymi pod dyktando globalistów. Okazało się nagle, że obóz Kaczyńskiego nie tylko porzucił obietnice Dobrej Zmiany i poszedł na daleko idące ustępstwa już w 2017 roku, ale podporządkował swój kurs globalistom forsującym Nowy Porządek Świata.
Nie wiem czym kierował się Kaczyński podejmując te karkołomne decyzje zmieniające kurs ugrupowania. Prawdopodobnie nie chciał powtórki z roku 2007 i oddania władzy. Domniemam więc, że postanowił pójść na ustępstwa, aby utrzymać rząd.
Być może Kaczyński uważa, że Polska jest za słaba na politykę w pełni niezależną i próbuje kluczyć w labiryncie pomiędzy największymi graczami kontynentu. Być może liczy na to, że kiedyś się potkną, popełnią błąd i wtedy wyjdziemy z kontrą.
Można również podejrzewać, że gra Kaczyńskiego obliczona była od jakiegoś czasu na prawdopodobne odsunięcie od władzy Donalda Trumpa. W tym kontekście pójście na daleko posunięte ustępstwa wobec Brukseli być może uratowały Polskę w 2021 przed ciosami ze strony Kremla.
Nawet jeżeli tak jest w istocie, Kaczyński w swej uległości poszedł za daleko. Mam na myśli posunięcia, którymi PJK przekroczył linię wyznaczoną przez wyborców narodowo-konserwatywnych.
Pierwszym jest wprowadzenie terroru covidowego, wdrożonego według zaleceń komunistycznej międzynarodówki. Bez względu na to jak groźny był (lub nie był) wirus, wprowadzenie terroru i łamanie podstawowych praw człowieka jest absolutnie niedopuszczalne i sprzeczne z podstawowymi zasadami wolności, demokracji, i elementarnego humanizmu. Po raz drugi Kaczyński poszedł po bandzie zadłużając Polskę w Brukseli i ograniczając niezależność RP. Obie decyzje mają daleko idące i niekorzystne konsekwencje dla Ojczyzny i jej mieszkańców.
Czy można je wybaczyć?
Podstawą na jakiej zawsze opiera się wybaczenie jest skrucha winnego. Kaczyński i jego ludzie muszą mieć odwagę, aby przyznać, że popełnili błędy. Musi też być wyraźna chęć wyjścia na prostą i budowania Polski suwerennej, niezależnej od rządu globalistów.
Niestety ustępstwa Kaczyńskiego na korzyść globalistów są znaczne i odzyskanie utraconych terenów będzie wymagało wielkiego wysiłku przyszłych pokoleń spłacających zaciągnięte długi finansowe i zwalczających zniewolenie mentalne. O odwracaniu społecznych konsekwencji covidowych restrykcji nie będę nawet wspominał.
Na razie tych intencji powrotu na kurs nie widać. Minister Niedzielski kontynuuje wprowadzanie terroru i pustoszy społeczno-ekonomiczną strukturę RP. Wyborcy mają swoją cierpliwość, ta jednak ma granice, jaka sądząc po ostatnich sondażach, została przekroczona. W wypadku załamania się infrastruktury ekonomicznej, wyślą Kaczyńskiego na emeryturę, a prawicowe kroniki zaczną się o nim wyrażać nieprzychylnie. Czy u schyłku swej aktywności politycznej Kaczyński, na własne życzenie, straci dorobek całego życia?
Gdyby chodziło tylko o reputację Kaczyńskiego, nie warto byłoby o tym pisać. Istotą sprawy jest jednak rzucenie wyborców konserwatywno-niepodległościowych na pożarcie globalistom. Wygląda na to, że po raz kolejny zostaliśmy sprzedani na targu niewolników, a ubijający interesu nie raczyli nawet powiedzieć nam o dokonanej transakcji.
Czy rzeczywiście?
Wyborcy muszą dostać odpowiedź na to pytanie jak najszybciej.
=====
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 6022
Cieszy mnie, że rośnie popularność NB zwłaszcza wśród młodego pokolenia a konkretnie dzieci.
Cieszy mnie, że nie jesteście obojętne, macie własne zdanie i chcecie się nim podzielić. Mam tylko jedną uwagę, że sposoby w rodzaju:
- wczoraj jeszcze umiałem...
- ja się uczyłem...
- to on mnie namówił….
- ja nie wiedziałem….
- itd…
O ile w początkowych klasach szkoły, wasza Pani przyjmuje takie tłumaczenie by was nie zniechęcać i to robi to raz lub dwa, nie więcej . Wasza pani wie, że gdyby takie tłumaczenia stały się normą to w dorosłym życiu z miłych otwartych dzieci wyrosną cyniczne, cwaniaczki wykorzystujące wszystkich dookoła, jednocześnie oskarżając otoczenie o ich niepowodzenia powtarzając powyższe tłumaczenia. Wszyscy są winni tylko nie oni. Niektórzy nawet z czasem sami w to uwierzą i czują się osaczenie gdy ktoś np. nie chce im oddać swojego zegarka.
A przecież nie chcielibyśmy by tak się stało. Tolerancja na potknięcia tak a jeżeli to ma być norma to zdecydowanie nie.