W PE Miller et consortes niczym czterech jeźdźców Apokalipsy

Wczoraj towarzysze Miller, Belka, Cimoszewicz i Liberadzki mieli swoje święto z nadania tych, którzy po 1945 r. przyjechali wraz z Sowietami, którzy osadzili ich w Polsce na 45 lat by reprezentowali ich zbrodnicze interesy a dzień 22 lipca ogłosili peerelowskim świętem narodowym.

Towarzysze ci do 1991 r. tzn. do chwili „wyprowadzenia” sztandaru PZPR jako partia córka KPZSRR reprezentowała ich interesy.

Ci ludzie niczym czterech jeźdźców Apokalipsy reprezentowali sowiecki komunizm a według  jednej  z tradycji Apokalipsy wg św. Jana oznaczała: zarazę, wojnę, głód i śmierć.

Dwa najbardziej zbrodnicze systemy w historii świata, faszyzm/nazizm i komunizm oznaczały zarazę, wojnę, głód i śmierć, z tym że praktycznie faszyzmu/nazizmu, nie ma, bo po 1945 r. został rozgromiony, ale niestety komunizm nadal trzyma się mocno, że przypomnę, Chiny, Koreę Płn, Kubę, itp. czy zachodnioeuropejskie  lewactwo, a polskie lewactwo z tzw. „nowej lewicy”, których trzech było o zgrozo polskimi premierami po 1989 r. jak już wspomniałem do 1991 r trzymali się lewackiej sowieckiej ideologii jak tonący brzytwy.

Zastanawiam się czym kierował się  Schetyna bądź co bądź syn żołnierza AK, sam działacz NZS i Solidarności Walczącej , w końcu jednak PO co tą chlubną kartę w jakiś stopniu przekreśliło.

Co kierowało Schetyną, że zatwardzieli pezetpeerowcy trafili na jedynki  do PE i ci wielbiciele Lenina i rubla, teraz uczą Polaków demokracji śmiejąc się w kułak zarabiają w ojro, czy nienawiść do PiS  jest większa niż dobro Polski? czy trauma po utracie władzy jest większa niż działania propaństwowe?

Są to pytania raczej retoryczne, a powrót niemieckiego namiestnika  Tuska wysłanego przez Merkel żeby zrobił „porządek” z niepokorną Polską nie napawają optymizmem.