Na czym polega efekt motyla? Na tym, że ktoś zje mięso z chorego nietoperza w Chinach, a koronawirus dotrze do krajów odległych o tysiące kilometrów od Wuhanu? A może na tym, że przedstawiciele mniejszości seksualnych atakowani maczetami i nożami przez radykalnych muzułmanów w krajach Europy Zachodniej (były też przypadki śmiertelne) obserwują ze zdumieniem, że w Parlamencie Europejskim odbywa się debata nie o ich realnych prześladowaniach, lecz wirtualnych w Polsce?
W tymże PE miała też miejsce dyskusja o „próbach uciszania mediów w Polsce, na Węgrzech i w Słowenii”. Nie mówiono o Niemczech i ustawowo wprowadzonych tam niedawno daleko idących ograniczeniach dotyczących internetu, tylko o krajach, które pokazały, że mają własne zdanie i potrafią walczyć o własne interesy. Szkoda, że europarlament nie zdobył się na taką debatę, gdy za czasów rządów PO-PSL służby wdarły się do redakcji tygodnika „Wprost”, gdy o świcie aresztowano właściciela strony internetowej krytykującej prezydenta Komorowskiego, a przez kraj przetaczały się wielotysięczne demonstracje ludzi domagających się przyznania koncesji TV Trwam. Wtedy PE nabrał wody w usta. Teraz – po latach – zabrał głos. To żenada!
*komentarz ukazał się (15.03.2021)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 916
To uruchomiły się czerwone szczekaczki na całym świecie. To efekt tzw. kołchoźnika.
Nie ma znaczenia czy kowid, czy LGBT, czy klimatyzm awangarda rewolucji aktywizuje masy by zrobiły "chop do kupki".