Pewnie zastanawiamy się wszyscy nad przyczynami „zimy ludów”, którą niespodziewanie rozpaliły konflikty społeczne. Media nie poświęcają głębszej analizie tego zjawiska należytego miejsca koncentrując się na liczbie ofiar, przemocy i konfrontacji z władzami. Tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że przyczynami są pewne zjawiska globalne, jak choćby postępujące rozwarstwienie społeczne. Bogacenie się garstki elit, kosztem biedy i braku perspektyw reszty społeczeństwa.
Zwraca się uwagę, że problemy ekonomiczne krajów w których doszło do demonstracji i zamieszek uderzają szczególnie młodych, którzy akurat w tych społeczeństwach stanowią znaczny odsetek. Problem ten niestety dotyczy także krajów środkowo europejskich, w których młodzież pozostawiona samej sobie często w poszukiwaniu pracy decyduje się na opuszczenie ojczyzny.
Doskonale ten problem uchwycił premier Węgier Viktor Orban, którego rząd przedsięwziął kroki by takiemu rozwarstwieniu zaradzić. Skutki gospodarczego kryzysu są tam rozłożone równomiernie, także na bogate koncerny i banki, czemu sprzeciwiały się międzynarodowe organizacje finansowe. Niestety w naszym kraju, największe koszty kryzysu ponoszą najubożsi.
O tym, że zamieszki w krajach arabskich nie mają w żadnej mierze charakteru religijnego przekonany jest nuncjusz apostolski w Egipcie. Zauważył on, że „chleba i pracy” na równi domagają się muzułmanie i chrześcijanie. Zdaniem Konferencji Biskupów Afryki Północnej, która obradowała w Algierze „wydarzenia, które obecnie wstrząsają Tunezją i Egiptem, są wyrazem domagania się wolności i godności”.
Katolicki biskup Luksoru obrządku koptyjskiego wyraźnie poparł pokojowe protesty na Placu Tahrir. „Po 30 latach milczenia młodzi wreszcie się odezwali i zaczęli się domagać swych praw. Ludzie z otoczenia prezydenta Mubaraka, którzy przez lata czerpali z tego zyski, wysyłają natomiast uzbrojone grupy przeciwko protestującej młodzieży” – podkreśla bp Youhannes Zakaria.
Nawiązując do sytuacji chrześcijan biskup Luksoru zaznacza, że w „nowym Egipcie” muszą oni móc żyć w pokoju z muzułmanami i cieszyć się tymi samymi prawami. Chrześcijanie obawiają się jednak, że gdy w kraju do władzy dojdzie radykalne Bractwo Muzułmańskie, to w miarę pokojowe współistnienie zastąpi islamskie prawo szariatu. Taki scenariusz oznaczałby nowy Iran.
Wszystko wskazuje na to, że sytuacja w krajach arabskich jest kolejnym przejawem światowego kryzysu gospodarczego, którego początkiem była kreatywna księgowość wielkich firm i banków oraz brak dostatecznego nadzoru nad ich polityką finansową. Za lekkomyślność i głupotę niektórych bankierów musimy teraz odpowiadać wszyscy. Czy uliczne protesty młodych ludzi skłonią elity do zmiany tej polityki? Pozwolą państwo, że pytanie to pozostawię bez odpowiedzi.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1012