Część mediów w Polsce, w tym „Gazeta Wyborcza”, podkreśla, że za mord na Niemcowie winę ponosi Putin, bo to on odpowiada za rządową propagandę nienawiści wobec opozycji. Stanowisko to jest ze wszech miar słuszne i ja je podzielam. Szkoda tylko, że te same media brały wodę w usta, gdy w naszym kraju bardzo podobny, a może nawet momentami identyczny festiwal brutalnej nienawiści był realizowany wobec ś.p. Prezydenta Profesora Lecha Kaczyńskiego. Nie tylko zresztą wobec niego: do jego brata Jarosława i całego PiS również.
Przecież zamordowany w październiku 2010 w Łodzi Marek Rosiak, pracownik biura europoselskiego Prawa i Sprawiedliwości, działacz lokalnej struktury PiS był właśnie efektem owego „przemysłu pogardy”. Wtedy jakoś polityczno-medialne elity, które dziś ochoczo – i słusznie! ‒ obciążają polityczną odpowiedzialnością władzę w Rosji za śmierć opozycyjnego polityka nie uważały za stosowne zająknąć się o tejże odpowiedzialności w władzy w Polsce za śmierć też opozycyjnego polityka. Co więcej warto przypomnieć ówczesną akcję dezinformacyjną z udziałem głównej partii rządzącej i głównego nurtu mediów polegającą na wskazywaniu, że śmierć ta była dziełem szaleńca, który przecież chciał zabić także polityków z PO czy PSL. Pamiętam wówczas telewizyjne występy rzekomo niedoszłej ofiary czyli.... wicemarszałka Sejmu z ramienia Platformy Obywatelskiej Stefana Niesiołowskiego. Jego też miał ponoć zabić morderca Rosiaka, były członek PO – taksówkarz z Częstochowy. Robiono wtedy wszystko, aby inną narracją zakryć zeznania zabójcy, który mówił, że chciał w Warszawie zabić Jarosława Kaczyńskiego, ale jego biuro było zbyt dobrze chronione, a w czasie wystąpień publicznych był tak odgrodzony przez ochroniarzy (skądinąd niegdyś żołnierzy „GROM-u”), że nie był w stanie skutecznie dokonać zamachu.
Przypominam to, bo nawet ludzie, którzy interesują się polityką zapominają o czymś, o czym zapominać nie można. Faktem jest, że żenujące są te podwójne standardy sporej części klasy politycznej i dziennikarskiej w Polsce: to, co należy potępić w Rosji, ujdzie w Polsce, bo dotyczy politycznego wroga establishmentu i układu. Cóż, wstyd. Nie pierwszy i zapewne, niestety, nie ostatni.
W Rosji giną przeciwnicy Putina, w Polsce natomiast odwrotnie, giną polityczni zwolennicy 4xP (pułkownika, prezydenta, premiera Putina.) Właśnie, na naszych oczach następuje, jakże przyjemna, anihilacja Ruchu Palikota, zwanego niesłusznie, Twoim Ruchem. Niesłusznie, bo to ani nie Twój ruch, ani Twoja partia, Drogi Czytelniku, ani mój, ani olbrzymiej większości Polaków, którzy z tym obciachem i chamówą nie chcą, jako żywo, mieć nic wspólnego.
Z Twojego Ruch zrobił się „ruszek”, jakby to nie zabrzmiało – a w zasadzie wydmuszka. Co prawda, wart Pac pałaca, a pałac Paca. Cieszy mnie to niemożebnie, ta polityczna katastrofa, bynajmniej nie piękna (to nie Grek Zorba), ale nie tylko dlatego, że należała się temu panu zapłata za „przemysł pogardy” wobec śp. Prezydenta czy szerzej: do ludzi o tradycyjnym systemie wartości, do tych wartości w ogóle. Bardzo żem z tego rad także ze względów bieżąco-politycznych. Bo ten upadek Janusza Palikota, na łeb, na szyję, a raczej na mordę, jest znaczącym osłabieniem PPR czyli Partii Przyjaciół Rosji.
Nie chce mi się pisać o japońskim obciachu. Skądinąd partyjny kandydat PO na Urząd Prezydenta ma niefarta do Kraju Kwitnącej Wiśni. Już kiedyś, nieborak, wpisał się do Księgi Kondolencyjnej Ambasady Japonii w RP po trzęsieniu ziemi w tym kraju ze słynnym „bulem” w treści. Ale to wcale nie tak, że ma Komorowski jakiegoś pecha do Azji, no bo przecież Norwegia, jako żywo, nie jest na kontynencie azjatyckim, a przecież pan Bronek wcielił ją do Unii Europejskiej ‒ choć, gdzie jak gdzie, ale w UE to ona nie jest.
Zacząłem o sprawach śmiertelnie (sic!) poważnych. A kończy się trochę śmiesznie, trochę strasznie ‒ ale pretensje to już miejcie do lokatora Pałacu Namiestnikowskiego.
*felieton ukazał się w „Gazecie Polskiej” (11.03.2015)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2131
Wykończę tę UE! Już niedługo!