Politolodzy, dziennikarze, a nawet co bardziej wzmożone gimnazjalistki powtarzają brednie o rzekomo obowiązujących w demokracji, wyśrubowanych wymaganiach wobec elit. Sugerują, że jeśli tego samego przestępstwa dokonuje zwykły szaraczek i jakiś demokratyczny oligarcha, to... bardziej krwawo powinien być traktowany oligarcha!
Świadomie, czy nie, autorzy tych bredni zafałszowują rzeczywistość, a przy okazji zwalniają nasze elity z konieczności odpowiedzi na najprostsze, choć nieco kłopotliwe pytanie.
Czy demokratycznych oligarchów nie obowiązują sankcje nakładane na zwykłych śmiertelników?
Nie, nie... Drogi Czytelniku, Ty nie musisz odpowiadać.
Co najwyżej, gdybyś kiedykolwiek spotkał entuzjastę demokratycznego systemu (czyli bezkarności władców), powtarzaj to pytanie.
Na koniec przykład pytań pomocniczych dla Czytelników szczerze niedowierzających, że tak właśnie działa demokracja.
Spójrzcie np. na "przestępców drogowych". Ilu pijaczków, którym zdarzyło się zasnąć na własnym rowerze wylądowało w demokratycznych więzieniach? A ilu trafiło tam polityków-recydywistów, jeżdżących bez prawa jazdy, pijanych synalków najróżniejszych ważniaków, rozjeżdżających ludzi na pasach i przekraczających dozwoloną prędkość o 100 km/h w terenie zabudowanym?
Jest demokracja (bezkarność władców), inaczej nie będzie.
