Jest ciekawą sprawą, zwłaszcza gdy w te strachy nikt nie wierzy. Mimo to jednak możemy od czasu do czasu przeczytać o jakimś Polexicie, co ciekawe jednak w zasadzie tylko w mediach zagranicznych. W Polsce narracja wygląda zupełnie inaczej. O wychodzeniu z Unii mówi tylko tzw Totalna Opozycja. Używając jednak zupełnie innego słownictwa. Straszy np. że PIS "wyprowadza Polskę z Europy" że zacytuję za autorem wpisu o takim samym tytule :) I właśnie warto zwrócić uwagę na tą różnicę między tym co się pisze na zachodzie a tym co się pisze u nas.
W Polsce wyjście z UE brzmi praktycznie jak świętokradztwo. Dla naszej teatralnej opozycji to jeden z ważniejszych straszaków, którym się posługuje podczas oczerniania PiSu. Totalniacy są przekonani że jest to tekst, który oddziałuje mocno na wyborców i że można na tym zbić jakiś polityczny kapitał. Cóż, wygląda na to że mają rację i najwyraźniej tak jest. Ponieważ rząd gdy już zmuszony jest zabrać głos w tej sprawie, zawsze wypowiada się jednakowo: „Polska nie zamierza dokonywać żadnych exitów, Polacy muszą wiedzieć że PiS jest za ideą Zjednoczonej Europy”. PiS nigdy otwarcie nie zasugeruje że UE jest błędem. Że Polska traci na pobycie w UE. I pewnie prędzej byś zastrzelił członka naszego rządu niżby przyznał że Polska na wskutek pobytu w UE jest bytem kolonialnym o statusie związkowego kraju rad w ZSRR.
Tak to właśnie działa: Teatralna Opozycja krzyczy: „PiS chce wyprowadzić Polskę z UE!”. I czeka z samozadowoleniem aż PiS grzecznie się rozpłaszczy przed publicznością tłumacząc jacy to oni są proeuropejscy i nawet przez myśl im nie przyjdzie wychodzenie z UE.
Tak to wygląda w kraju. Polexit to polityczny temat tabu. Dobry dla jakiejś ekstremy. PiS może jedynie krytykować pewne działania, pewnych ludzi. Pewne zasady. Ale NIGDY samą ideę. Typowy przykład to: „Nie zgadzamy się na UE dwóch prędkości!” Ale już UE jednej prędkości jest ok.
Cała reszta, jest jedynie kwestią wyobraźni różnych ludzi. Niektórym się wydaje że PiS ma jakieś ciągoty polexitowe. Takich złudzeń nie będzie mieć jednak nikt blisko PiS ani też słuchający rządowego przekazu lemingowy polski wyborca. Kwestia Polexitu nie istnieje.
Skąd więc to zjawisko?
Ano z zagranicy właśnie. Zagraniczne media nie odwołują się do polskiego odbiorcy. Ich zadaniem jest kreacja rzeczywistości dla ichnich odbiorców. No i ten ichni odbiorca dostaje taki przekaz: Polska jest eurosceptyczna. Obecny „prawicowo narodowy” rząd jest potencjalnym przeciwnikiem UE. Kto wie! Może dojdzie do Polexitu.
Po czym następuje powtórka z rozrywki: W Polsce rząd zaprzecza, znów umacniając wśród wyborców wagę i konieczność naszego pobytu w UE podczas gdy media zagraniczne nic sobie z tego nie robią. Dla nich ważniejsze jest np. że UE uruchamia przeciw nam ważną procedurę. Która choć może nie mieć realnych szans powodzenia to jest policzkiem wymierzonym w Polskę. I w takiej sytuacji naturalne wydaje się że polski rząd może być skłonny do odwetowych działań. Tak to jest przedstawiane zagranicznemu odbiorcy. Jest w tym sens. Zwłaszcza że to ciągnie się od samego początku rządów PiS. Dla kogoś obcego, nie mieszkającego w Polsce jest to naturalny ciąg zdarzeń: systematyczne próby wtrącania się w polskie sprawy przez UE są wystarczającym powodem do Polexitu. Tym naturalniejsze w kontekście naszego nowego „narodowego” rządu.
Nie zmienia to jednak istoty rzeczy. To kompletna fikcja! A jednak dość mocno promowana. Czasem aż mnie zatyka czytając o naszych zamiarach w obcych mediach. No ale tak jest i właśnie pytanie brzmi skąd to straszenie Polexitem.
Być może odpowiedź nie jest nadzwyczajnie skomplikowana. UE jest jaka jest i potrzebuje zmiany. Dobrej Zmiany :) I właśnie stąd Polexit.
Polski obserwator polityki jest według mnie zbyt zafiksowany na lokalnej rzeczywistości, wydaje mu się że istnieje tylko PiS i Teatralna Opozycja. Podczas gdy w istocie istnieje UE i potrzeba lepszej organizacji Europy. Tutaj kluczem jest znalezienie przyczyny obecnego „złego” stanu rzeczy UE. Odpowiedź jest prosta i wszyscy będą szczęśliwi gdy właśnie to zostanie pokazane jako sprawca nieszczęścia.
Czyli Niemcy...
Kto będzie oponować? Przecież nie Polska... Nie zaoponuje nikt gdyż o dominującej roli Niemiec w UE nie mówi się tylko w Polsce. Taki przekaz medialny jest wszędzie. Nie mówiąc o tym że jest to przekaz poparty argumentami. Resztę możemy sobie wyobrazić:
Niemcy mają obecnie problemy. Merkel ma swoje kłpoty na głowie. Więc w sumie dziwne są obecne działania i myślący człowiek powinien zastanowić się nad tym zbiegiem okoliczności ale kto tam będzie w tym grzebać. Wystarczy więc że UE jest zła, Niemcy są złe. Mają na pieńku ze wszystkimi. A tu...
Polexit? Narazie tylko paragraf 7 ale przecież straszą :)
Polska jest biedną ofiarą. Taaaak.
No chyba że ...
Uruchamia to ukrywane unijne napięcia. Groźba Polexitu po Brexicie to poważna sprawa. Której winni są Niemcy. To trzeba zmienić. Nie może być Uni dwóch prędkości. A może trzech? Gdyż Niemcy są samotne w swojej lidze. Powstaje ruch dobrej zmiany. Na jego czele dwóch bankierów. Sorki liderów: Macron i Morawiecki. Od dwóch twarzy Europy. To oni naprawiają błędy i wypaczenia. A lud budzi się w nowej lepszej UE.
Podoba się?
Powinno gdyż wszyscy będą szczęśliwi a wydarzenia i efekty logiczne: I Polexit. Dla unijnego ludka. I pragnienie Polaka do pozostania w UE. I pragnienie zmian. Dobrej Zmiany! Tak więc koniec końców tylko jakieś niedorobione oszołomy (takie jak ja!) będą twierdzić że no ... jest jakiś problem.
Ale nawet tacy jak ja zejdą na drugi plan jeśli okaże się że do gry wkroczy Rosja a nowa lepsza Europa z powodzeniem stawi jej czoła :)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10334
Nie ma co może rozkręcać większej dyskusji ale to tylko pokazuje jak znikome jest u nas poparcie dla Polexitu. Że to czysta kreacja. A ponieważ już dość długo to trwa oraz sięga się po kolejne środki takie jak ostatni paragraf 7, to oznacza że pewnie coś z tego ma się wykluć. Ze straszenia Polexitem. I tu akurat zgadzam się że będzie to UE 2.0. Chociaż nie mam pojęcia na co ludzie liczą w związku z tym. Skoro Polexitem przecież nie może realnie straszyć nasz rząd gdy w Polsce poparcie dla wyjścia równa się praktycznie zeru i każdy istotny gracz w europejskiej polityce wie o tym doskonale.
Tak więc straszy ktoś inny. Plan buduje ktoś inny. I o tym jest mój tekst.
To zabawne że ludziom trudno uwierzyć że Francja razem z nami będzie budować Europę. Ale nie jest to takie dziwne gdy się spojrzy jak podobni są nasi dwaj bohaterowie na M. Ich zaplecze. Niby nowe, prawicowe ale przecież tak sympatycznie i głęboko tkwiące w starym systemie...
Komuś może się wydawać że pewne różnice tkwią w wizji UE. Macron chciałby UE scentralizowaną, silną itd. A my? Czemu tu ktoś uważa że Morawiecki ma chcieć inaczej?
Jestem przekonany że już znaleźli wspólny język. Zwłaszcza że być może nawet nie musieli go szukać :P
Szydło wyleciała, widowisko można zacząć :)
Śmieciu napisał: „…o dominującej roli Niemiec w UE nie mówi się tylko w Polsce. Taki przekaz medialny jest wszędzie. Nie mówiąc o tym że jest to przekaz poparty argumentami”.
Ty, wtórując mu: „…dziennikarz nie tylko broni Polski ale ostro i jasno pisze o niesprawiedliwości ze strony UE i Niemców jaką doświadcza Polska”.
O ile w hasło: „mówimy Lenin myślimy Partia, mówimy Partia myślimy Lenin” nawet notable partyjni nie wierzyli, to już na złą Unię i jeszcze gorszych Niemców, nabrać dało się wielu. Chciałbym więc poznać, nie trzy a przynajmniej jeden argument na poparcie tego przekazu.
Co do gotowania, to powinnaś wreszcie przynajmniej spróbować. W przeciwieństwie do polityki nie wymaga to logicznego myślenia, wystarczy powielić kilka prostych schematów a i mąż na pewno się ucieszy. Pozdrawiam Michał.
Nie zgadza się pan ze stwierdzeniem:
„…o dominującej roli Niemiec w UE nie mówi się tylko w Polsce. Taki przekaz medialny jest wszędzie. Nie mówiąc o tym że jest to przekaz poparty argumentami”?
Czemu? Nie zagląda pan do polskich mediów nie ogląda pan Wiadomości TVP?
W każdym razie ideą mojego wpisu, która mam nadzieję została zauważona, było, między innymi, że z realnością Polexitu jest jak z dominującą rolą Niemiec w UE. U nas nikt nie wierzy w Polexit ale na Zachodzie ktoś nakręca ten temat. Z Niemcami jest podobnie choć trochę inaczej. Bo choć Niemcy wszędzie, choć w różnym stopniu, są widziane jako kierownicy UE to czy przypadkiem jest to tak samo prawdopodobne jak Polexit?
Mamy i będziemy mieć do czynienia z procesami rzeczywistymi czy medialnymi?
Łatwo podać argumenty za kierowniczą rolą Niemiec. Lepsze lub gorsze. Ot np. że ECB znajduje się we Frankfurcie a drukowane tam Euro, system finansowy UE sprawia że Niemcy są na szczycie unijnej piramidy. Niemcy mają dość wyjątkową pozycję wielkiego eksportera a jednocześnie posiadacza silnej waluty, która teoretycznie powinna działać przeciwko nim. Tak z różnych względów nie jest. I to jest ciekawe i jest argumentem za ich wyjątkowością.
Tak więc jakieś argumenty są, niezależnie od powszechnej „wiedzy oczywistej”.
Ale czy tak jest?
W każdym razie dlatego próbuję używać różnych podstępów i niespodzianek. Ironii czy dwuznaczności jak wyżej. Czegoś podchwytliwego. Nie ma miejsca na wypracowania :) Czemu akurat teraz ten paragraf 7?
Mi też się wydaje że napisałem w miarę dobry tekst :P I że zasługuje on na większą uwagę, gdyż obecna mniej czy bardziej oficjalna narracja zdarzeń zwyczajnie nie trzyma się kupy. Byłoby po prostu fajnie gdyby czytelnikowi coś tam utkwiło z tego jak drzazga nie dająca spokoju. Wielkich argumentów przytoczyć nie da rady ale i ten z Polexitem jest dobry na na jakiś punkt zaczepienia...
Ależ ja się oczywiście zgadzam... Nasz spór jest bezprzedmiotowy, ja tylko napisałem że są argumenty. Trochę zmodyfikowałem poprzedni komentarz, bo wydał mi się zbyt dosłowny :) W każdym razie nie o to chodzi czy argumenty są ok, ale o to że w ogóle są. I jeśli ktoś chce to może roztoczyć piękne wizje jak to Niemcy rządzą Europą i jakie są złe. A to jak wiemy dzieje się, choć w Polsce nie trzeba w istocie większych argumentów. Tusk i Niemcy jako takie wystarczają w zupełności. Nieco inaczej jest jednak zagranicą.
Czyli musi być ten ktoś zły.
Żeby mogli pojawić bohaterzy, którzy naprawią wyrządzone zło.
W tym kontekście ciekawi czy z Merkel zrobią drugą Clinton, po której Trump naprawdę zdrowo się przejechał (ta kobieta zła!) Czy też Merkel „zrozumie” istotę nowej Europy...
W każdym razie narazie sytuacja rozwija się obiecująco: Pojawiają się nowe teksty mówiące o naszej misji dziejowej. Także w reżimówce. A Merkel dobrze odgrywa swoją rolę. Teraz czekamy na pierwsze kontry do niej. Czy to będzie Trump? A może Macron?
Kilka lat temu odwiedził mnie znajomy z Berlina, dawniej zachodniego. Był szalenie zdziwiony, że w Polsce, jeździ prawie tyle samo zachodnich samochodów, co w Niemczech. Jeżeli ktoś z dużego miasta z wyższym wykształceniem, na kierowniczym stanowisku w jednej z największych firm samochodowych na świecie, ma taką wiedzę o Polsce, to jaką ma wieśniak z Trawemunde? Dla przeciętnego Niemca, Czechy czy Polska, to coś, gdzieś tam na wschodzie, co niczym od siebie się nie różni i nie warte jest wzmianki. Sam tego doświadczyłem będąc na nartach w Berchtesgaden. Do niedawna kojarzono nas jeszcze z gęsiami, ogórkami i krakowską suchą. Niestety nawet to potrafiliśmy spieprzyć. Czym więc mamy porwać kogokolwiek nie tylko w Niemczech, ale w całej Europie? Co takiego atrakcyjnego mamy do zaoferowania?
Fakty zaś są takie, że najwspanialszy z ustrojów, który budujemy od dwudziestu pięciu lat w naszym ukochanym kraju, kolejny raz doszedł do ściany. Nie tylko w naszym kraju doszedł do ściany, ale wszędzie na świecie. Zreformować się tego dziadostwa nie da. Jedyna możliwość to zmiana a jedyni, którym się to udało, to znowu niestety Niemcy. Dla przypomnienia od 1933 r. do 1939 Niemcy rozwijały się w tempie 15% rok do roku w tym samym czasie, jak w całym zachodnim świecie szalał kryzys i beznadzieja.
Dla tych wierzących w misję dziejową aktualnie rządzącego, jedynie słusznego ugrupowania, tylko jeden przykład. Wg rocznika statystycznego w 1932 było w Niemczech 141 tys. domów mieszkalnych. Po roku dokładnie podwojono ich liczbę. Po dwóch latach rządów najlepszej ze zmian, mamy program mieszkaniowy a raczej mamy mieć.
Twórcą programu i realnego sukcesu gospodarczego Niemiec, nie była wcale ta mała austriacka przybłęda. Ten był podstawiony po to, aby w odpowiednim czasie to wszystko rozwalić i wywiązał się z tego bez zarzutu. Teoretykiem i praktykiem był Gottfried Feder, po pewnym czasie delikatnie odsunięty od wpływów na cokolwiek a później „umarty” w stosunkowo młodym wieku i w dość dziwnych okolicznościach. Wszystko wskazuje więc na to, że rację mogą mieć wszyscy ci, którzy twierdzą, że Niemcy konsekwentnie budują tamten ustrój gospodarczy, tylko już bez Goebbelsów, Goeringów i reszty tego całego tałatajstwa. Wyciągnęli też wnioski z tamtej porażki i wciągnęły do interesu dość dużo europejskich Państw. Czy im się uda? Czas pokaże. Zainteresowani dotychczasowym geszeftem, znowu robią wszystko, aby to rozwalić i znowu niestety nas do tego wciągają.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego z okazji świąt Bożego Narodzenia.
Tak tu tkwi istota rzeczy. Zreformować się nie da. Bo i po co? Jeśliby miałoby być dobrze to już dawno by to zrobiono. No ale wiele można jeszcze wykombinować i to będzie robione. W każdym razie jednym z powodów dla których uważam że Polska zostanie wykreowana na jednego z liderów Europy jest to że my jesteśmy już w jakiś sposób kompletnie spacyfikowani oraz reprezentujemy jakiś tam wzorzec przyszłości: Polak czyli wydajny niewolnik o dużej kulturze pracy ale jednocześnie niezdolny do większej organizacji, zawistny, podatny na wpływy obcych, manipulacje.
Teraz jesteśmy na takim etapie dziejowym że to inni będą musieć do nas równać. Niemcy mieli zbyt dobrze, będą musieli poznać inne życie (z tego co słyszę to już powoli je poznają). Polak będzie szczęśliwy kiedy zobaczy upadek Niemców. To kolejna cecha, za którą lubi nas Władza: my bardzo lubimy to równanie w dół. Pewnie bardziej będziemy szczęśliwi kiedy Europa zjedzie do naszego poziomu niż gdybyśmy mieli wejść na ich poziom.
To jest właśnie zmiana dla naszego regionu Europy: brak zmiany. Ale będzie ok bo zmieni się na gorsze gdzie indziej. A jak tam gdzie indziej podejdą do tego ludzie? Już to sprawdzono. Tak jak w Szwecji. Imigranci żyjący na poziomie średniowiecza odegrają tam rolę lokalnych polaczków zawistników, świetnie się nadadzą do wielkiego równania w dół. Jeśli przy okazji nastanie tam chaos to tym szybciej nastąpi. Ten zwrot ku przeszłości. Przy czym nie będzie już czasu na rozmyślania skąd się to wzięło. Będą inne problemy.
Ostatnio czytałem fajny tekst Warufakisa. Jako jeden z niewielu ludzi z takiego środowiska, otwarcie mówi o co chodzi w istocie. O starą zapomnianą i dzisiaj jakby śmieszną pieśń przeszłości: walkę klasową. Budowę nowego społeczeństwa. I dlatego z naszej polskiej misji dziejowej może nie ma co się śmiać ;)
Pozdrawiam świątecznie Michał.
Niech pani pamięta że system wcięć w komentarzach został zmodyfikowany i na pewnym etapie trzeba zadeklarować do kogo się zwraca...
Wiem pani komentarz nie jest do mnie ale tak to wygląda.