Leżąc na kamienistej plaży, pod żarzącym Słońcem, obserwując przyrodę ożywioną i nieożywioną, napisałem prosty w formie i w treści wiersz, który chcę zadedykować panu prezydentowi. Teraz kiedy opadły łuski złudzeń z ócz, przesłanie jakie niesie wiersz jest łatwiejsze do pojęcia i bardziej czytelne. Wiersz opowiada o trudzie żniwiarzy i trudzie wypoczywania na kamienistej plaży, pośród gorących kamieni.
Może to morze szumi ?
a może strużka szemrze ?
jednakże to morze chyba
szczeżuje strzykając z syfonów
polegują prowokująco na
bezbrzeżnej równinie
kusząc zadzierzystą nibystópką
obrzmiałemu pszenżytem
bólowi pól żeńcy ulgę
wkrótce przyniosą
słychać już charakterystyczne
chrzęszczenie, to ostrzałki
żeńców poczęły ostrzyć
sierzpy tatusiowe
pod rozłożystym krzewem
różanecznika przycupnęła
gżegżółka
ni to gwiżdżąc ni to rzężąc
przebrzydłe bachory żeńców
poczęły strzelać do gżegżółki
krzemiennymi ostrzami strzał
idźcież precz przebrzydłe bachory
dla was to zabawa jej chodzi
o życie.
łuski opadające z obrzmiałych
kłosów odkrywają brzuchate,
przepełnione słodyczą glutenu
bułkowate ziarna
zdające się wołać :
- skośże mnie, zjedzże mnie
żarłoczny żeńcu
bo oto przyszedł czas żniwiarzy
a dla nas leniuszków
czas ogórkowej kanikuły.
19.07.2014
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3632
Jak nie wydasz tomiku wkrótce, to popełnisz życiowy błąd. Dawno nie było tak świetnej poezji.
Pozdrawiam