Przyszedł komuch naczelny rano,
w nie za dobrym tego dnia humorze;
właśnie w KC mi ostro powiedziano,
że Bulowi od dzisiaj spaść nie może.
Tak więc towarzysze, chiba rozumicie,
że od tego jaki dziś zrobimy sondażyk,
zależy co do gara w łikend wrzucicie,
i jaka fura będzie stała u was w garażu.
Wzięło się więc biuro za ostre pisanie,
nikt nie chciał być przysłowiowym frajerem,
i za słabiutkie procentów dodawanie,
przyjeżdżać do pracy starym rowerem.
Furkoczą wokół najnowsze ruskie liczydła,
nie ma nawet czasu na tradycyjną kawkę;
i chociaż praca ta im już troche obrzydła,
żadne z nich nie chce iść na zieloną trawkę.
Po trzech godzinach tej okropnej harówy,
przyszli do szefa z sondażem jak do króla;
lista nazwisk i telefonów każdego leminga,
co dzwonił bo bardzo kocha swojego Bula.
Szef przeczytał tylko płente ostatniej strony,
dodał kilka procentów czerwonym ołówkiem;
jestem z was towarzysze bardzo zadowolony:
71% zaufania! Powinno to nam ocalić główkę!
W nagrodę zjadł z nimi wspólnie śniadanie,
podpisał protokół i listę premii dla sondażerów,
gdy nagle do biura wtargnąl dość niespodziewanie
majster w kasku, w towarzystwie czterech monterów.
Jestem z Telefonów, przepraszam za spóżnienie,
ale mamy tak dużo roboty,że nie ma czasu ładować;
mam tu z przed 6 miesięcy awarii waszej lini zgłoszenie,
dopiero dziś mogliśmy przyjść by ją wam zreperować.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3475