O tragedii smoleńskiej napisano wiele. Sam niejednokrotnie podkreślałem, że nawet nie sama tragedia, a śledztwo oraz to, w jaki sposób zachowały się polskie władze i z jaką reakcją zdecydowanej większości mediów, społeczeństwa się to spotkało, będzie niosło za sobą niewyobrażalne, dwutorowe skutki. Po pierwsze rząd Donalda Tuska dostał wyraźny sygnał - przejdzie dosłownie wszystko. Ustawa śmieciowa, wydawanie publicznych pieniędzy na koncert Madonny, pożyczane zegarki, niekompetencja, kłamstwa, oszczerstwa, nieudolność, prawne buble, reformy, hipokryzja, skąpstwo, kolesiostwo - oni i tak nas kochają, a najgorsze co nas może spotkać to odwołanie (pani Mucha musi odejść - nie siedzieć...?), zesłanie na ciepłą, nikomu niepotrzebną posadkę w specjalnie utworzonej fundacji, radzie nadzorczej, ewentualnie kariera w europejskiej biurokracji.
Po drugie, został stworzony szalenie niebezpieczny precedens - wysłano w świat jasny i klarowny sygnał o stanie polskiej państwowości. Polska jako podmiot międzynarodowy nie potrafiła w podstawowym stopniu zabezpieczyć swoich interesów w świetle prawa, podstawowych zasad, historii. Mówiąc wprost - można w nas bić, ile się tylko da, ba - przeinaczać, w dobrowolny sposób interpretować wydarzenia historyczne - dlaczego nie? Skoro sami Polacy to robią, a śledztwo dotyczące tak ogromnej tragedii jak katastrofa polskiego samolotu prezydenckiego dobrowolnie oddają krajowi, który do tej pory ustami wielu ważnych obywateli kwestionuje sprawców katyńskiej zbrodni?
W artykule dotyczącym przebywających na terenie Wielkiej Brytanii przestępców oskarżanych o zbrodnie wojenne „Daily Mail”, brytyjski tabloid, przypomina historię pięciu nazistów ukrywających się od czasów zakończenia II wojny światowej i pisze o „polskich obozach pracy”. Pierwsza taka wpadka? Ależ skąd, ta gazeta czyni to nagminnie. Polska ambasada w Londynie w marcu tego roku raczyła im taktownie zwrócić uwagę, że to naziści, nie Polacy, zakładali w trakcie II wojny światowej obozy zakłady. Co my teraz mamy, czerwiec. Długo wytrzymali. Nie wiem jak mocno drukowanymi literami mam to napisać, ale nazwijmy rzecz po imieniu - coś w rodzaju angielskiego Faktu (żeby tylko) ma w głębokim poważaniu nasz kraj, historię, ba - tworząc nawet na pozór poważny artykuł, szerzy nieprawdę oraz kompletnie nie dba o zachowanie chociażby pozorów poprawności. Czy zmienią nieszczęśliwe określenie? Być może, jeśli zmobilizuje się określona liczba polskich internautów; czy przeproszą? Tu odpowiedź jest nadto oczywista.
To nie jest pierwszy raz, by można to było określić zwykłą wpadką i dać sobie spokój. Nie nazwę tego premedytacją, to po prostu całkowity brak szacunku. Leje już na nas nawet angielski szmatławiec - można upaść niżej?
Okazuje się, że można. Wczoraj w Sejmie odbyła się dyskusja nad kształtem uchwały z okazji 70. rocznicy ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na polskiej ludności na Kresach Wschodnich. Efektem jest brak porozumienia i powrót do prac w podkomisji. Polityczna poprawność ponad wszystko! Platforma określiła nawet wydarzenia wołyńskie nie ludobójstwem, lecz tragedią. Tragedią moi drodzy, to jest to, co się stało z polską racją stanu po 10 kwietnia 2010 roku. W imię czego? Uzdrowienia polskiej gospodarki? Miłych i grzecznych sąsiedzkich relacji? Czy naprawdę mało kto już dzisiaj potrafi zrozumieć, że nikt nie będzie traktował poważnie państwa, które samo siebie pcha do roli siedzącego cicho popychadła? Czy tylko dla nielicznych liczy się jeszcze w polityce coś takiego jak HONOR?
Tak, tak - my to tylko potrafimy szabelką wymachiwać i tu trzeba umiejętnie, zręcznie, taktownie - rzucą się na mnie postępowe lemingi. Tak, patrzę na naszą europejską ekipę i widzę - takt, zręczność, inteligencję, umiejętność negocjacji, międzynarodowe wpływy - gratuluję, poczucia humoru. Żeby faktycznie można było z "czystym/brudnym sumieniem" przyznać - patrzcie, co tam honor i prawda - gospodarka kwitnie, infrastruktura się rozwija, Polacy są bogaci i szczęśliwi. A my rezygnujemy z honoru w imię... czego?
Przypomina mi się zawsze luźna opinia na temat polskich piłkarzy, którą wyrażają niektórzy kibice. Psioczą, złorzeczą, narzekają, wyzywają od cieniasów. Ale gdyby jakiś Niemiec czy Anglik śmiał sobie z nich pożartować, to z tyłka zrobią jesień średniowiecza, cytując klasyka. Okazuje się, że Polska jako państwo całkowicie straciła instynkt samozachowawczy. Smoleńsk był tylko początkiem - każdy kolejny dzień, czy dotyczy to zwykłych spraw gospodarczych, czy też oceny jednoznacznych wydarzeń historycznych pokazuje, że dno jest coraz bliżej. Czy może powinienem napisać: coraz niżej?
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 4736
Gdzie leży Marden?