Przypadkowo wpadł mi w ręce artykuł na temat przydatności róznego rodzaju wykształcenia na rynku zawodowym. I tak okazuje się, że zupełnie nieprzydatni są politolodzy, filozofowie, pedagodzy, psychologowie i cały zastęp innych humanistów. "Lepiej byc pracującym spawaczem niż bezrobotnym politologiem" twierdzi Donald Tusk. Generalnie w ogóle lepiej zarabiać niż nie zarabiać, dodam. Lepiej być w ogóle bogatym niż biednym i nie mieć problemów, niż je mieć. Co jednak zamierza Donald Tusk i jego ministrowie? Nie łudźmy się, ze będą się zastanawiać nad tym, jak rozwiązać problemy ludzi. Jedyną sprawdzoną w tym rządzie metodą na każdy problem jest ...kontrola i ręczne sterowanie.
Rząd zamierza poddać ścisłej kontroli uczelnie wyższe i uniwersytety, które będą miały ograniczone możliwości przyjmowania na nieprzydatne kierunki studentów. Ba, mogą nawet w ogóle utracić do tego prawo. Edukacja na poziomie studiów wyższych odbywać się będzie pod ścisłą kontrolą rządu, który zdecyduje ilu i czy w ogóle Polska potrzebuje ludzi po wybranych kierunkach. W tych warunkach może się okazać, że nasze dzieci nie mają prawa wybrać dowolnego kierunku studiów. Znaczy, wybrać mogą, ale studiować na nim już niekoniecznie. I już w tym miejscu pojawia się pierwszy skandaliczny skutek takich operacji: pogwałcenie przez poważne ograniczenie możliwości realizacji, możliwości wyboru - wolnego wyboru. W końcu każdy ma prawo sam zdecydować, gdzie i czego będzie się uczyć, kim zostanie w przyszłości, po studiach. Rozumiem przygotowywanie licealistów, nawet od pierwszych klas nauki w szkole średniej, do podejmowania świadomego, odpowiedzialnego wyboru przez ukazywanie problemów z zatrudnieniem, znalezieniem pracy... Tylko, ucząc odpowiedzialności, odpowiedzialnego dokonywania wyborów można osiągnąć efekt niezamierzony: zdobyta wiedza może posłużyć do dokonywania innych, ważnych wyborów, które czkawką odbiją się rządzącym. Obywatel nie ma myśleć, nie musi. Państwo wie lepiej czego potrzebuje i do czego młode pokolenie jest przydatne, jakie ono ma predyspozycje i jak je wykorzystać.
Kolejna rzecz dotyczy ograniczenia uczelni w kwestii liczby przyjmowania studentów na określone kierunki. Uniwersytety sa przede wszystkim uczelniami humanistycznymi. Kształcą, przynajmniej na poziomie zalożeń, ludzi myślących i wychowawców. Takie działania prowadzą do sytuacji, w której dzisiejsi bezrobotni humaniści przejdą w wiek poproduktywny, nowych nie będzie a na rynku pracy znów zaczniemy odczuwać deficyt ludzi kompetentnych w określonych dziedzinach, dla odmiany humanistycznych. To musi tak się skończyć. I wówczas jakiś rząd zacznie grzmieć, że politechniki trzeba wziąc na smycz i ograniczyć ich ilość, ilość kierunków i miejsc na tych kierunkach...
Nie tylko z takich względów takie działania są niebezpieczne i zwyczajnie bezmyślne. Tożsamość narodu, myśl, idee... kształtowane są nie przez techników. Widząc przydatność techników, inżynierów, trzeba pamietać, że świadomość narodową kształtują głównie humaniści. Jeśli Polska Donalda Tuska wzbogaciła się przede wszystkim w całe zastępy ludzi bezrobotnych, nie tylko już humanistów, może by tak zlikwidować szkoły w ogóle i zatrudniać dzieci. Niech życie i praca nauczą je tego co trzeba: wypracować sobie chleb i emeryturę. Nie odważą się, ale potęzny zamach na polskie szkoły już był. Jakość kształcenia naszych dzieci jest skandaliczna, biurokracja jaką przygnieciono nauczycieli porażająca a teraz znów kolejne akty grzebania w Karcie Nauczyciela. Bo wiadomo, nauczyciele wciąż się nie przepracowują. Uparte a raczej leniwe humanistyczne stworzenia. Założono więc, że skoro i biurokracja nie zniechęcila ich do zawodu, ani nie pognała do roboty, trzeba wydłużyć im czas pracy do 40 godzin tygodniowo a etat poszerzyć o kolejne dwie godziny. Nie odchodzą z zawodu a młodzi do niego się nie zniechęcają? Trzeba dokręcić śrubkę.
Polska za czasów Donalda Tuska w ogóle wygląda jak nakręcany mechanizm. Jednak rządzący tak usilnie kręcą i kręca wszelkiej maści pokrętłami, że mechanizm zaczyna się rozpadać. Podkręcono śrubkę wolności zgromadzeń. Zajęto się mową nienawiści. Przykręcono parę niby pomniejszych srubek większych elementów - jak szkoły i media, spółki skarbu państwa i wszelkie urzędy. Wszystko działa na zasadzie pokręteł. Każda sprężynka czy łożyskoma swoją wytrzymałość.
To, co obserwujemy, nazywa się zmęczeniem materiału.
W chwili obecnej nie ma już większego znaczenia, czy rząd ograniczy uniwersytety czy nie. Ma jedynie znaczenie ideologiczne, w odniesieniu do wolności obywateli i ich prawie do dostępności do edukacji w wolny sposób wybranym kierunku. Dla rynku pracy ma znaczenie minimalne. Urzędy pracy oblegają już przedstwiciele róznego rodzaju i poziomu wykształcenia. Dzieci wykształcone na takim poziomie, jaki mamy, nie naucza się niczego, co jest przydatne do bycia świadomym i odpowiedzialnym obywatelem i człowiekiem w ogóle. One nie nauczą się nawet tego, co przydatne jest, by zdobyć odpowiedni poziom wykształcenia technicznego. Wkrótce rząd będzie musiał odbudować system szkół zawodowych i to nie byle jaki, bo taki dla maturzystów z poziomem wiedzy gimnazjalisty.
Łatwo krytykować, ale weź i sama załatw. Tak, ekspertem nie jestem. Fakt, ale i na mój babski rozum, widać, ze sprawę da się zalatwić inaczej. jeśli pewnej grupie ludzi brakuje pracy, trzeba pobudzić rynek pracy tak, by i oni znaleźli swoje na nim miejsce. To nie jest tak, że jakiś człowiek, jakaś dziedzina wiedzy jest kompletnie nieprzydatna. Skoro rząd, premier, potrafi powołać urząd, ba, ministerstwo, które zajmuje się za pieniądze podatników wirtualnymi lub naciaganymi, zwyczajnie sztucznie rozdmuchanymi problemami, które często sam zainicjował (Boni, Pitera), potrafi stworzyć i takie mechanizmy, które pobudzą zapotrzebowanie na humanistó na rynku pracy. W niektórych przypadkach wystarczy odpowiedni przepis: tu potrzeba stałego psychologa w zakladzie pracy. Taki przykład. Jeśli już za pomoca regulacji prawnych ktoś chce sterować rynkiem pracy i zatrudnieniem w Polsce, powinien to robić z głową. Tu jednak nie tyle brakuje rozumu, co dobrej woli. I co się dziwić oskarżeniom padającym pod adresem Donalda Tuska i jego rządu, że niekompetentny to raz, że nieodpowiedzialny to dwa i że nieuczciwe ma zamiary wobec Polaków - to trzy. Trudno mi pokochać taką politykę. Trudno mi zaufać ludziom tak ją realizującym. Ba, trudno mi nawet ich szanować. Szanuję ich człowieczeństwo, ale nie to z nim robią i nie to co, robią z człowieczenstwem milionow Polaków. Z moim człowieczeństwem.
Ograbiają nas z szacunku do siebie samych i wzajenie, ograbiają z prawdy i karmią kłamstwami, odebrali dostęp do wolnych mediów, okupują wszelkie urzędy, kręcą z aferzystami, represjonują co twardszych i niepokornych, ograniczają prawa i przywileje. Ale chyba idzie ku końcowi.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2004
zeby spawacze dobrze zarabiali, musza wybrac sie do norwegi, tyle...