W międzyczasie (proszę mi wybaczyć tę prowokację) odwiedzał by liczne stacje telewizyjne i radiowe. Nie zabrakłoby go w TVN 24 u Moniki Olejnik, koniecznie na kilka dni przed wyborami, której opowiadał by o tym jak się zawiódł na bracie. Myślę, ze nie odmówiłby także wywiadu dla Jacka Żakowskiego w Polityce. Zapewne skorzystał by także z zaproszenia Tomasza Lisa. Wszędzie wylewałby łzy nad tym, że polityka podzieliła jego rodzinę, że srogo rozczarowała go postawa Jarosława i że musiał donosić bratu na Michała Kamińskiego. Korzystając z nadzwyczajnej przychylności mediów zaapelowałby o poparcie wszystkich Polaków, którzy „chcą zrobić coś dla Polski“. Myślę, że swoje apele o zatarcie różnic pomiędzy PO a PiS mógłby wygłaszać nawet w godzinach największej oglądalności zaraz po sporcie i pogodzie. TVP na pewno nie odmówiłaby mu tej małej grzeczności. Jego postawa zapewne nie przeszła by niezauważona w zagranicznych mediach i może chociaż jego nie nazywano by już kartoflem. Do najważniejszej przemiany doszłoby jednak na sali sejmowej, gdzie wbrew bratu głosowałby tak, jak jego współpracownicy z PJN czyli jak Platforma. Czy można więc zaufać jego najbliższym współpracownikom? Troszkę kłóci się to z naszymi wspomnieniami o nim. Gorzej, że kłóci się także ze zdrowym rozsądkiem. Tadeusz Rozłucki
Wreszcie wiemy, co zrobił by Lech Kaczyński, gdyby dziś żył. Pokłóciłby się z bratem, zerwał z PiS-em, zapisał się do PJN oraz głosował tak jak Platforma. Tak przynajmniej wynika z zapewnień jego najbliższych współpracowników, którzy współtworzą obecnie nowe ugrupowanie posłanki Joanny Kluzik Rostkowskiej.