Nie jest żadną ekonomiczną tajemnicą, że mniej inwestycji oznacza także spowolnienie wzrostu gospodarczego. Przyhamowanie gospodarki z kolei to mniej pracy dla firm i mniejsze zatrudnienie. To także w konsekwencji mniejsza produkcja i chude lata dla sektora usługowego. Kraje najbogatsze takie jak: Stany Zjednoczone, Japonia czy Niemcy próbują wyjść z kryzysu nie przez spowolnienie produkcji ale właśnie poprzez kolejne finansowane przez państwo inwestycje. Ten mechanizm nakręca koniunkturę i pozwala na dalszy rozwój. Jednocześnie oczywiście tnie się zbędne wydatki budżetowe, najczęściej jednak takie, które są zbędnym obciążeniem da gospodarki.
Tymczasem z planów rządu wynika, że wydatki na budowę dróg w latach 2011-2012 zmniejszą się o prawie 20 mld zł. Nie trzeba być ekonomistą, żaby wywnioskować co to oznacza dla prywatnych firm utrzymujących się z inwestycji. Mniejsze przychody i cięcie etatów. Zgodnie z ustawą budżetową na 2010 rok, do której dotarły media, wydatki na nowe drogi miały wynosić w 2011 roku 38,6 mld zł, a w roku 2012 – 33,3 mld zł. Według informacji, do których dotarła prasa, wynika, że budżet Krajowego Funduszu Drogowego(KFD), z którego finansowane są inwestycje drogowe w 2011 r., ma wynieść 30 mld zł, w 2012 r. – 23 mld zł. Są to głównie pieniądze na nowe inwestycje.
Co gorsza według wypowiedzi członków rządu wynika, że lata 2011 i 2012 będą ostatnim z tłustych lat dla naszych autostrad. Wydatki w 2013 r. podobno w związku ograniczeniem deficytu finansów publicznych spadną do 7 mld zł. Gospodarczy aspekt budowy autostrad to tylko jedna strona medalu, jest jeszcze druga ta bardziej tragiczna. Z danych unijnych wynika, że zagrożenie na polskich drogach jest ciągle dwukrotnie wyższe niż na drogach UE. W 2009 roku na polskich drogach zginęło ponad 4,5 tys. osób. To zdecydowanie zbyt wysoka cena za braki w infrastrukturze drogowej. Na takie cięcia nie możemy więc sobie pozwolić nie tylko ze względów ekonomicznych. Tadeusz Rozłucki
Rząd Donalda Tuska ratuje się jak może. Gospodarka widać jest już w takim stanie, że trzeba ciąć wydatki na wszystko. Ostatnią ofiarą nadchodzącego kryzysu są autostrady. Już teraz wiadomo, że do Euro 2012 nie powstanie 500 km zaplanowanych dróg i autostrad.