Jutro Wigilia, więc nie jest to już na pewno czas na rozliczenia i połajanki, choć nie wszyscy to respektują. Powracam jeszcze myślą do małej wsi pod Nowogardem. Realizując tam dziesięć lat temu krótki reportaż o tragicznej ręcz sytuacji materialnej ludzi z obszarów popegeerowskich trafiłem do gospodarstwa, w którym matka sama wychowywała lub już wychowała siedemnaścioro dzieci. Mąż pracował dorywczo, a ona niemal jako Dar Boży traktowała cztery kozy, które kupiła z przyznanych jej zasiłków na dzieci. W zadbanym wnętrzu siedziały obok niej dwie córeczki w wieku pięciu, może sześciu lat. Miały cudowne oczy, oczy przepełnione ich życiem – trudnym, ale na swój sposób szczęśliwym. To było wyjątkowe doznanie, kamera tego nie oddała na wizji. Myślę sobie, że kiedy stawiamy jeden talerz więcej na stole, to róbmy to nie tylko z myślą o wędrowcu, który może zawitać u nas w domu. Pomyślmy wtedy o ubóstwie, nie o samej biedzie, ale o ubóstwie, pomyślmy przez chwilę w tym roku o zmarłym Andrzeju Czerneckim, który można chyba tak powiedzieć, swoim darem dał szansę tysiącom wspaniałych wiejskich dzieci na to, by, tak jak mówi, Pismo Święte, mogły rozwinąć w życiu swoje wszystkie talenty, jakie im dał Stwórca. I jest jeszcze w związku z tym jedno moje przesłanie na te Święta Bożego Narodzenia. Niech będą okazją do refleksji, że nasze dzieci, choć to zabrzmi może dla niektórych banalnie, są naszym największym narodowym kapitałem, naszą największą narodową wartością i nadzieją. Jeśli więc sami, po dwudziestu latach, widzimy tyle zła wokół siebie, brak troski o losy państwa, to zróbmy wszystko, by następne pokolenie Polaków przywróciło Polsce chwałę i blask. Pomyślmy też jutro wieczorem o wspaniałym geście Andrzeja Czerneckiego.
Życzę Wszystkim,
Radosnych, Przepełnionych Miłością i Nadzieją
Świąt Bożego Narodzenia