Jak co miesiąc, spotkaliśmy się w Warszawie, żeby uczcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. Pod Pałacem Prezydenckim doszło do prowokacji, bowiem dziwny kierowca wjechał w miejsce, gdzie stał nasz baner. Zapewne natychmiast usłyszę o teorii spiskowej zatruwającej mózgi pisowskie.
Policja, we wspomnianej sytuacji, błyskawicznie interweniowała, chociaż po takim wydarzeniu pozostał duży niesmak. Tym bardziej, że po niezwykle efektownie wyglądającym pościgu, policjanci bardzo delikatnie obeszli się z kierowcą, chociaż ten, jak wspomniałem, wjechał w naszą grupę. Zdecydowanie bardziej stanowczy wobec polityków byli przedstawiciele służb mundurowych chociażby na drugiej rocznicy Katastrofy Smoleńskiej. A dzisiaj, kierowcy nie założono nawet kajdanek. Policja w zasadzie pomagała wysiąść z samochodu sprawcy, a potem bardziej go chronili, żeby mógł powiedzieć, co chce. Bardziej zdecydowanie działa OSP na Wiejskiej zabawie, niż antyterroryści ujmujący ściganego kierowcę. Dlatego wyglądało mi to na inscenizację.
Zastanawiam się, czy to, co działo się podczas składania kwiatów, ciągłe napaści, zniesławienia i uporczywe prowokacje, były zbiegami okoliczności? Zadaję dziś liczne pytania, na które nie udzielam odpowiedzi. Osobiście jednak nie wierzę w przypadki, bo z teorii prawdopodobieństwa wynika, że to wszystko jest przez kogoś inspirowane. Zapewne natychmiast usłyszę o teorii spiskowej zatruwającej mózgi pisowskie. Tymczasem dla lemingów nic nie jest wystarczającym dowodem, aby zacząć myśleć. A być może do myślenia potrzebny jest mózg.
Na posterunku byli dzisiaj także dziennikarze GW, którzy starali się chociażby w jednej z relacji przekonywać, iż wyżej wspomniany kierowca wykrzykiwał hasła dotyczące Katastrofy. Stałem tuż obok całego zdarzenia i podobnych rzeczy nie słyszałem.