6.
Przy Przeworsku muszę się zatrzymać dłużej, przede wszystkim dlatego, że sporo lat w nim mieszkałem i łączą nas nici sentymentów, z których można utkać gobelin wzruszeń.
Po wtóre miasto jest starożytną osadą, kiedyś o niepoślednim znaczeniu.
Tu zaczynała się, albo kończyła, zależnie od kierunku, Ruś Czerwona i witała lub żegnała wędrowca Polska.
Nie na darmo przecież, jak twierdzą językoznawcy, jego nazwa oznacza wrota.
Zaraz za Przeworskiem , już po dawnej ruskiej stronie, rozłożył się zasobny niegdyś Jarosław i Przeworsk wzrastał w cieniu jego bogactw; ni specjalnie się wyróżniając , ni zbyt wstydząc. Trochę jak krewny magnata.
Ani tu hucznych jarmarków, ani wielkich wydarzeń, więc królowie , czy egzotyczni kupcy nie zatrzymywali się na popas.
Tak się jakoś poskładało , głównie dlatego, że Przeworsk nie miał tak szerokiej i spławnej rzeki jak jarosławski San.
Na pewno Przeworsk był w ciągu wieków bardziej zwyczajny, bardziej plebejski i jednorodnie polski niż jego oddalony o 11 kilometrów sąsiad .
Miasteczko zapobiegliwych tkaczy, szewców i rymarzy , którzy gdy zaszła potrzeba potrafili odeprzeć najazd tatarów i zaleźć za skórę diabłu Stadnickiemu, bliższe było mojej wyobraźni hreczkosieja, niż trochę jakby teatralnie wykwintny Jarosław , w którym się urodziłem.
.
Wpierw za Kazimierza Wielkiego, a może wcześniej, postawiono w Przeworsku kościół misyjny pod wezwaniem świętej Katarzyny, po którym dzisiaj ni śladu.
Rozebrali go w zabory Austriacy razem z murami obronnymi miasta podobnie jak w Krakowie, czy Przemyślu.
W wielu miastach wprowadzali prawem kaduka tę modną innowację architektoniczną zwaną plantowaniem.
W Przeworsku splantowali dwie bramy miejskie „bogato zdobione”, jak głoszą kroniki, wraz z częścią murów ( ich resztki po drugiej wojnie, już całkiem zwyczajnie i bez wielkich słów - zburzyły "władze ludowego państwa” ) i kościół , z którego wcześniej zarekwirowano wota.
Te rekwizycje przeprowadzano wówczas w całej Galicji, i w ramach walki z „katolickim zabobonem” zdzierano ze ścian wota, a z czczonych od wieków obrazów - starożytne kunsztowne suknie wykonane ze szlachetnych kruszców i dla dobra poddanych cesarsko królewskiego państwa zabierano co cenniejsze paramenty kościelne.
Zostawiając oczywiście pokwitowania z zapowiadanym ekwiwalentem, bo Austria już wtedy, była państwem prawa, więc je sobie wysoce ceniła…
W XV wieku, na miejscu książęcego grodu – kniaziego horodyszcza – zakon rycerski jerozolimskich Bożogrobców wzniósł nowy gotycki kościół, okolony potem murem zwieńczonym krenelażem , jak kogucim grzebieniem.
Obok niego w 1964 roku osiadła , na pewien czas wraz ze mną, moja rodzina.
Odtąd budził mnie i usypiał dźwięk dzwonów z dodatkiem krzyku pikujących jerzyków latem.
Strażnicy Bożego Grobu nie istnieli już za mojej tu bytności, wygaśli pod opieką najjaśniejszego pana , dobrotliwego władcy Galicji i Lodomerii.
Pozostała po nich karawaka na szczycie dachu i w zdewastowanej od dawna kaplicy, odwiedzana kiedyś przez rzesze pątników wielka świętość - replika Grobu Chrystusa, z Jego rzeczywistymi relikwiami, którą częściowo zrekonstruowano w 1967 roku.
Był to widomy znak wskrzeszenia, napawający wtedy nie tylko mnie, nieśmiałą nadzieją na przyszłe zmiany.
cdn.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1130