Nie, nie mam na myśli klasy politycznej. To mam głęboko w du**e co się z nią działo, dzieje i dziać będzie. Kto nie ma ten kiep i sam sobie winien. Chodzi mi o coś znacznie ważniejszego, o to, że nam jej brakuje jak opitej, ozdobionej jakimś spontanicznym rzygiem damie, która swą klasę postradała o jeden drink za daleko.
Dzisiejszy dzień jest dniem symbolicznym za sprawą dwóch zdarzeń. Pierwszym z nich, zdecydowanie bardziej uderzającym w nas jako obywateli jest wyrok na panią Beatę S. Uderzającym w nas bo sankcjonującym fakt, że zło popłaca. I rodzącym pokusę by sprawdzić samemu. Kilka dni temu, odnosząc się w tekście do tak zwanego „ostatniego słowa” pani Beaty S dostałem komentarz, z którego wynikało, że nic to iż zrobiła co zrobiła. Ważne, że przyczyniła się do odebrania jednym władzy. Tu dodam, że odbierając władzę jednym podarowała ją drugim. I o to mi właśnie chodzi.
Żyjemy w kraju, w którym drugą kadencję rządzi partia, wyniesiona do władzy dzięki łapówie wziętej przez jej działaczkę. Dzięki zrobieniu z niej bohaterki, ofiary. Słowem symbolu. Wiem, przesadzam ale przesadzam natchniony słowami kogoś, kto w to wierzy. I niemal jest z tego dumny.
Żyjemy w kraju, w którym ani Ewa Kopacz ani Henryka Krzywonos nie powiedzą dziś, „przepraszam”. Nie będę mówił za co bo kto wie, nie potrzebuje a kto nie wie, nie będzie wiedział ile bym się nie nagadał.
Żyjemy w kraju, w którym specyficzna formę przybrała instytucja sądu przysięgłych. Oto od lat większość „przysięgłych” ignoruje fakt braku potwierdzenia zarzutów ferując swoje wyroki. Ta sama większość „sędziów” olewa wyrok, który musiał zapaść. Jestem o tym przekonany, że nikt z oskarżeń przeciw „krzywdzicielowi” panie Beaty nie wycofa się. Raczej zaskoczeni zostaniemy kolejnymi łamańcami pokrętnej dialektyki.
„Spałujcie ich wszystkich”, które rozległo się dziś z gdańskich Polanek, z miejsca, w którym kiedyś zbierali się dzisiejsi kandydaci do spałowania, ma znaczenie może bardziej symboliczne, ale nie mniej istotne. Choć bardziej dla historii i jej ocen niż dla naszego „tu i teraz”. Jest czymś w rodzaju takiego fakultatywnego argumentu w dyskusji nad tym, czy mogło się zdarzyć cokolwiek, co uzasadniałoby łączenie Lecha Wałęsy z agentem SB „Bolkiem”. Argument, o którym myślę nie ma znaczenia dla tych, którzy twardo wiedzą swoje. Dla tych, co nie mają wątpliwości o tożsamości obu postaci do niczego już nie jest potrzebny. Tych, co chcą Lecha bronić jak niepodległości znaczy on tyle co nic.
Ale jest niemała przecież grupa, która widziała, czytała przesłanki, na których opierają się oskarżenia Wałęsy. Poznała je i to coś ich wiarą zachwiało na tyle, że trzyma się ona na jednym, wątłym przekonaniu. Na przekonaniu, że „Lechu nie mógł. On nie byłby do tego zdolny.” Dziś dostają cios w postaci słów, których wtedy, w czasie pierwszej „Solidarności” nie powstydziłby się najbardziej betonowy esbol i komuch. Wiadomo, że tak wtedy myślała niemała część Biura Politycznego (o ile nie całe) i pewnie z 99% funkcjonariuszy resortów siłowych.
O kimś, kto dziś leci czystym „Kociołkiem” nie da się powiedzieć, ze „nie mógłby”. Można powiedzieć, że cała szczęście, że nie może. Można powiedzieć, jak mało trzeba gdyby mógł…
Zastanawiam się czy w gronie laureatów pokojowego Nobla dałoby się znaleźć takiego, który mając już ten laur, odważyłby się mówić cokolwiek o pałowaniu kogokolwiek. A gdyby taki się znalazł, czy znalazłby się ktokolwiek, kto by go bronił.
My zaś zaraz, wkrótce rzucimy się sobie do gardeł. I to mam na myśli gdy pytam się co się stało z naszą klasą…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3250
Co się stało z tym narodem? Jedni sprzedają się za pieniądze, inni umysłowo pozostają na poziomie 3(?) klasy szkoły podstawowej.
a nie naród! Komuna "załatwiła" nam moralność/ np. przyzwolenie na złodziejstwo, dwulicowość- "rzodkiewki" itd./a kapitalizm dołożył bezwzględność "wyścigu szczurów", multi-kulti i róbta co chceta...;(