Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

ZESPÓŁ - DWA LATA PO KATASTROFIE

Rolex, 02.03.2012


Zgodnie z zapowiedzią złożoną już dość dawno, prezentuję drugi z cyklu trzech wpisów dotyczących badania katastrofy smoleńskiej, tym razem poświęcony działaniom i osiągnięciom Zespołu Parlamentarnego ds Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej. Jak w dyskusji pod poprzednim wpisem zauważyli dwaj dyskutanci; p. Aleksander Ścios i p. Marek Dąbrowski być może lepiej byłoby, gdybym poczekał z taką obywatelską recenzją do czasu opublikowania raportu z prac Zespołu, która to publikacja zapowiadana jest na 10 kwietnia 2012 roku.

Zdecydowałem się jednak na jego (uprzedzającą zamkniecie pewnego etapu prac Zespołu) publikację  z aż czterech powodów: po pierwsze dlatego, że specyfika prac parlamentarnych może spowodować naturalne opóźnienie jego opublikowania, po drugie dlatego, że prace zespołu są jawne, więc nie spodziewam się w raporcie żadnych zaskakujących i przełomowych wniosków, po trzecie dlatego, że przekładając notkę o dwa miesiące zerwałbym założoną ciągłość wszystkich trzech notek, co rozmyłoby ich łączną wymowę, ponadto zatarłoby świadectwo czegoś bardzo specyficznego, czegoś, co stało się z rozumniejszą częścią narodu (tą trzeźwiejszą), a co może prowadzić do wniosków, że albo jest poddawana bardzo swoistej psychostymulacji i psychomanipulacji, albo znajduje się w stanie głębokiego stanu schizofrenii ogólnonarodowej, jako konsekwencji komunizmu i post-komunizmu (garść przemyśleń na temat roli i znaczenia pracy zespołu może okazać się jakimś remedium, choć nie ma złudzeń co do jego stuprocentowej skuteczności).

A po czwarte, przed 10 kwietnia, a więc przed datą opublikowania raportu, i przed obchodami drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej, nasilą się medialne manipulacje już oszołomionym psychomanipulacjami narodem, których celem będzie zdezawuowanie osiągnięć Zespołu - a można i należy je uprzedzić - ale o tym na końcu.

Zespół Parlamentarny ds Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej został powołany do istnienia 7 lipca 2010 roku, zgodnie z informacją zawartą w piśmie przesłanym Marszałkowi Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej.

Zanim omówimy skrótowo umocowanie prawne Zespołu w strukturze polskiego parlamentu, warto przypomnieć okoliczności, w jakich Zespół powstawał. Otóż lipiec 2010 roku był jednym z tych szczególnie podłych miesięcy, w którym każdy szanujący się żurnalista (przepraszam tych nieszanujących się, za to uczciwych) nie zakończył dnia dopóki nie napluł na Wojsko Polskie, pilotów, generalicję; nie zjadł śniadania dopóki nie przeprowadził wnikliwej analizy psychologicznej post-mortem załogi i pasażerów, a nie położył się spać, dopóki nie odmówił modlitwy za rychłe wyprowadzenie doczesnych szczątków pary prezydenckiej z Wawelu do samego Lenina.

Ja tak sobie myślę, wspominając tamten czas, że ten okres neo-Peerelu zostanie kiedyś określony mianem „Wielkiego Powszechnego Szmalcownictwa”. W tym samym miesiącu, w lipcu, naprzeciw Wawelu znany producent piwa uznał za stosowne wywiesić ogromny bilbord „Zimny Lech”, a za pasem czaił się już kolejny okres narodowego festiwalu miłości, realizujący się w radosnych pracach społecznych polegających na usuwaniu kwiatów, krzyży, lżeniu staruszek i wypróżnianiu się na znicze.

No i krzyż z puszek piwa tej samej marki, która reklamowała się pod Wawelem; jak się okazało trwały sukces marketingowy – w pewnych kręgach spożycie wzrosło, a ja na przykład zapamiętam do końca mojego albo tej firmy i do ust nie wezmę, bo mnie fizycznie odrzuca, i to też jest dowód na skuteczność reklamy.

Za badanie przyczyn katastrofy zabrała się prokuratura i komisja państwowa, ta która się rzekomo zna na wypadkach lotniczych. Współpraca z Rosją układała się świetnie, skrzynki, wrak były w drodze do Polski - jeździł po nie kilkukrotnie pan minister, ziemia w Smoleńsku wciąż jeszcze przesiewana była na głębokość metra. WSZYSTKIE organy władzy państwowej były zgodne, co do przyczyn oraz przebiegu katastrofy.

Oficjalny patronat nad utrwalaniem wersji znanej z godzin przedpołudniowych z dnia 10 kwietnia 2010 roku roztoczył sam Prezydent Komorowski, który w grudniu 2010 miał ogłosić obowiązujące hasło tego patronatu, to jest: „Nie wyobrażam sobie, by polskie i rosyjskie ustalenia w śledztwie po katastrofie smoleńskiej się różniły”. Wszyscy, którzy z taką zaciekłością (pod wpływem psychomanipulacji) atakują wszelkie hipotezy niedostatecznie ich zdaniem oparte o organoleptyczne badania oryginałów zapisów czarnych skrzynek, wraku, oraz innych materialnych dowodów pozostałych po katastrofie, w tym akurat przypadku przebłysku geniuszu analitycznego nie podnosili larum. Dlaczego? Nie podano im psychostymulantów, więc tkwili w odrętwieniu.

Rodziny poległych 10 kwietnia 2010 roku przechodziły gehennę. Pozbawione jakiegokolwiek wsparcia polskiego państwa, narażone na aroganckie pohukiwania hunwejbinów, którzy znów po wielu latach powrócili do władzy, mogły jedynie pocieszać się, że wchodzą po raz kolejny w rolę wdów i sierot piszących do prezydenta Bieruta prośby o wskazanie miejsca, w którym pochowano ciała ich poległych ojców, braci i synów, i wypełniają po raz kolejny arcypolski testament. Nic nowego. Tak wyglądał ten parszywy czas.

Owszem, w blogosferze trwała już dyskusja, wtedy zupełnie niszowa, otoczona szczelnie warczącymi specjalistami od tromtadracji polskich generałów i ociężałości umysłowej i braku wyszkolenia pilotów. Upiorny rechot nad Smoleńskiem unosił się także nad nami – poświęcającymi swój czas na zadawanie pytań. Pytań, których wtedy nie wypadało zadawać ludziom rozumnym; ci wiedzieli wszak, że państwo zdało egzamin, zapewne celująco, wszystkie służby do końca spełniły swoją powinność, pozostały jednak bezradne wobec „naciska”, którego nie przewidziały regulaminy. Gdybym miał w sobie te odrobinę jadu przeszperałbym notki i komentarze o okresu między kwietniem 2010 a kwietniem 2011 roku i ubarwił moją wiwisekcję bezkręgowców smakowitymi cytatami. Ale brak mi tego jadu, więc odpuszczam – przecież macie lustra i to one was kiedyś uduszą.

Pojawienie się Zespołu ds Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej było kluczowe nie ze względu na ewentualnie pokładane w nim nadzieje na szybkie zerwanie zasłony kłamstwa i podłości, ale na powstanie choćby namiastki czegoś, co związane jest z państwem polskim jako całością, co temu kłamstwu i podłości mówi: nie. Nie wszyscy tacy jesteśmy (zakłamani i podli), a setki tysięcy tych później deptanych kwiatów i zniczy świadczy o tym, że ciągle jeszcze jesteśmy narodem, tyle tylko, że przygniecionym błotem i podeptanym.

W pierwszej fazie istnienia Zespołu Parlamentarnego właśnie tylko to było najważniejsze – powstanie ośrodka związanego z najwyższą władza ustawodawczą otwarcie negującego i ogólnie obowiązującą „dezę” pod najwyższym patronatem, i publicznie wyrażającego krytykę wobec prowadzących śledztwo organów państwowych.

Umocowanie prawne Zespołu Parlamentarnego w strukturze polskiego parlamentu jest słabe. Tworzenie zespołów, klubów i kół jest prerogatywą poselską, ale w przypadku zespołu nie przysługuje mu nawet przyznana klubom i kołom ochrona nazwy, jej skrótu, i symbolu graficznego, w zakresie przewidzianym dla ochrony dóbr osobistych. Zespoły poselskie nie otrzymują środków finansowych na pokrycie swojej działalności lub działalności biur, nie mogą – w odróżnieniu od klubów lub kół, zatrudniać pracowników.

(tak rozumiem ust. 4 art.17 oraz art. 18 Regulaminu Sejmu, który zespoły pomija wymieniającexpressis verbiskoła i kluby)

A przede wszystkim zespoły poselskie nie są organami sejmu, i nie przysługuje im żadna z prerogatyw komisji sejmowych, w szczególności komisji śledczych.

Mają jednak swoje oparcie w Ustawie o Wykonywaniu Mandatu Posła i Senatora, regulaminie sejmu, mogą być tworzone i dobierać swoich członków według własnego klucza bez parytetów partyjnych, mogą korzystać z druków sejmowych, pomieszczeń sejmowych, nikt nie może zakazać im występować we własnym imieniu poza granicami kraju, mogą zapraszać na posiedzenia gości, mogą sporządzać zapisy rozmów z tymi gośćmi, mogą je publikować i urządzać konferencje prasowe.

I to był drugi, szalenie istotny element związany z powstaniem Zespołu – działalność medialna skutecznie przeciwstawiająca się zalewowi chamstwa i kłamstwa królującym wtedy w mediach niepodzielnie. Niektórzy z państwa podnosili, że na czele Zespołu stanąć powinien ktoś inny niż Antoni Macierewicz. Nie zgadzam się, nikogo innego zdolnego do przeżycia tego ciśnienia wtedy nie było. Ktokolwiek, jakkolwiek nie oceniałby posła Antoniego Macierewicza, to nie może mu zarzucić, że traci w jakiejkolwiek sytuacji panowanie nad sobą, albo daje się zdominować jakiemuś ciele-brycie.

Nienawiść żurnalistów do Macierewicza ma właśnie w tej szczególnej cesze posła Macierewicza swoje źródło – no „nie jest miętki”, a znakomitą większość swoich rozmówców przerasta intelektualnie o głowę. Stąd przylepiona mu łatka szaleńca/furiata/oszołoma. W kręgach klepiących w klawiatury nielotów święcących gładkimi czołami w oko kamery poseł Macierewicz funkcjonuje jako złemzimu, które przynosi pecha i nieszczęście, a nikt nie zaręczy, że znienacka nie ukąsi. Ale jest medialny. „Dobrze czy źle, ale żeby o mnie mówili” – to marzenia każdej Poli Negri, a poseł Macierewicz to ma – nie można go zignorować, tak jak można byłoby zignorować szlachetnych poczciwców i dżentelmenów.

Trzeci, równie ważny element, to wypełnienie za państwo roli punktu niosącego pomoc, wsparcie i nadzieję pozostawionym samym sobie Rodzinom. Być może komuś z Państwa wyda się to mało istotne, ale pamiętajmy, że nie ma szacunku dla poległych bez szacunku dla tych w żałobie.

A teraz czwarty element, chyba najistotniejszy. Dzisiejszy świat oparł swoje funkcjonowanie i wzajemne relacje o zasadę reprezentacji. Nie pora w tym momencie wgłębiać się w to, co ona dokładnie znaczy, ani wyjaśniać, że nie obejmuje li tylko reprezentacji wybranej w wyniku wyboru, ale również inne sytuacje (na przykład brak czynnego oporu wobec władzy); pora natomiast, żeby podkreślić, że ta cecha (reprezentacyjność) jest konicznym warunkiem podjęcia jakichkolwiek rozmów politycznych na jakikolwiek temat poza granicami kraju.

Mniejsza już o to jaką rolę w reprezentacyjnej strukturze najwyższego organu w państwie ta część reprezentacji pełni, ale jest. Powstanie Zespołu było jedyną możliwością utworzenia większej niż jednoosobowa reprezentacji polskiego parlamentu podejmującej PROBLEM katastrofy smoleńskiej poza Polską. I chyba to właśnie zaskoczyło naszych rodzimych ciemniaków. Myśleli, że opozycja będzie forsowała pomysł komisji, który będzie można odrzucać, odrzucać, odrzucać... a potem się zgodzić z posłem Sekułą w roli przewodniczącego, z Palikotem w roli fotela, i z Millerem Leszkiem w roli protokolanta (wężykiem, Jasiu, wężykiem, i schów ten język jak piszesz).

Uderzenie było celne i pierwsza wizyta posła Macierewicza wraz z ministrem Fotygą w USA wywołała furię. Zawyło. Rzuciło się, żeby rozszarpać, ale było już za późno. Trick się udał i poseł Macierewicz, były minister Spraw Wewnętrznych i likwidator WSI znalazł się w USA i to poza kontrolą polskiego korpusu dyplomatycznego (czytaj: Radosława Sikorskiego i jego kolegów) i bez jego wiedzy. Z kim spotkał się poseł Macierewicz w USA? Nie wiem, ale wy też nie wiecie, i oni też nie. Ja nie wiem, wy nie wiecie, my nie wiemy, a ich boli.

Tu dochodzimy do rzeczy bardzo istotnej. Służby amerykańskie, a więc i rząd USA, wiedzą,co stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, znają każdy detal tej historii, i uznały za właściwe nie dzielić się tą wiedzą z opinią publiczną, co zrozumiałe. Myślę, że nie miały też złudzeń, co do rzeczywistej sytuacji w Polsce; sytuacji faktycznego WYPOWIEDZENIA sojuszu i silnego związku polskiej wierchuszki politycznej ze wszystkim co najciemniejsze w post-sowieckim sojuzie. A po dokładnym obejrzeniu i wysłuchaniu Bronka miały już więcej niż jasność. Raz i po raz ostatni, a jakby się sto razy przewinął, tak silne wrażenie. Ale do rzeczy... Zespół Parlamentarny stał się tą częścią reprezentacji, która z wypowiedzeniem sojuszu Ameryce się nie zgadza, i który jest jedynym partnerem reprezentującym obóz atlantycki, niepodległościowy i pro-amerykański w Polsce, dodatkowo chcącym rozmawiać o interesie Polski z Ameryką.

A dlaczego, ktoś może zapytać, w taki swobodny sposób rozdaję plakietkę sojusznika albo wroga Ameryki w Polsce? Proste jak drut, o tym decyduje stosunek do tragedii smoleńskiej.

Od tej pory – a więc od czasu uzyskania pozycji partnera (nie na poziomie państwowym rzecz jasna, to nie mogło się wydarzyć z punktu widzenia teorii reprezentacji i uznania zasady suwerenności państw) Zespół Antoniego Macierewicza pełni rolę Ministerstwa Spraw Zagranicznych niepodległościowego, pro-natowskiego i pro-Amerykańskiego klubu politycznego w Polsce, a tego klubu ewentualne przyszłe zwycięstwo będzie oznaczało całkowite przemeblowanie sceny politycznej (wraz z zapleczem służb), totalną zmianę wektorów polskiej polityki zagranicznej, i nowe zadanie militarne. Ja osobiście uważam, że to już się dzieje (tym tłumaczę postępujący rozłam w Platformie, zejście PSL-u do działalności konspiracyjnej, wyczerpanie się kapiszonów Palikota, i kontrakcję Bronko-Schetynowców (plus część SLD), ale to mój osobisty pogląd.

A teraz ten fragment tekstu, który ja i czytelnicy lubimy najbardziej, to znaczy fragment kontrowersyjny :). Rola Zespołu Parlamentarnego ds Wyjaśnienia Przyczyn katastrofy w zakresie wyjaśniania przyczyn jest pochodną tych wszystkich celów zarysowanych powyżej. Przyczyny katastrofy smoleńskiej można wyjaśnić jutro, jeśli taka będzie wola polityczna tych, którzy te przyczyna znają, i to jest możliwe, ale tylko wtedy, gdy w Polsce zmieni się ustrój polityczny, a PRL, przebity osinowym kołkiem, odejdzie w niebyt.

Zatrzymajmy się w tym momencie, Szanowni Państwo, i zastanówmy się, jakie mamy możliwości na dotarcie do prawdy? Jakimi dowodami materialnymi dysponuje ktokolwiek w Polsce bądź dysponował po 10 kwietnia 2010 roku? Wszystkie, podkreślę, wszystkie dowody (a jest ich niewiele) przeszły przez szczegółową obróbkę zdolnych rosyjskich rąk. Przy czym nie można wykluczyć, że i w Polsce obrabiały obrabiarki, a przypomnę tu choćby dowód osobisty p. Tomasza Merty, który się zmieniał w miarę postępowania procesu obróbki, w tym wypadku spalaniem. Każdy fragment zapisu każdego z urządzeń znalazł się na długi czas w czułych łapach czekistów; każdy, i dlatego każdy jest niewiarygodny.

Czy wobec tego Zespół, podobnie jak ktokolwiek inny, nie dysponuje niczym, co mogłoby być badane?

Otóż nie. Ze względu na swój status bycia częścią parlamentarnej reprezentacji, a więc częścią legalnego systemu władzy, Zespół dysponuje dowodami, którymi może się posługiwać, i które może wnikliwie badać. Są nimi urzędowe dokumenty, opinie i analizy wytworzone i wparte autorytetem suwerennych państw. Takie dokumenty mają status dowodu. Akty narodzin i zgonu, akta stanu cywilnego są respektowanym materiałem dowodowym w całym cywilizowanym świecie, bo zakłada się, że odpowiadają one prawdzie.

I Zespół nie mógł zrobić niczego innego, jak zająć się badaniem tych właśnie dowodów. A cóż rozkoszniejszego dla specjalistów, jak wsparcie badania analiz komisji Millera, dodatkowo nieopatrznie podżyrowanym przez cały gabinet ciemniaków? No przecież wyobraźmy sobie jakiegoś emerytowanego pułkownika US Air Force, specjalistę od wypadków lotniczych, który na badaniu katatsrof zęby zjadł i pół sztucznej szczęki, jak pochyla się na dobrym tłumaczeniem raportu Millera. „OK, odtwarzają trajektorię lotu według danych z komputera, czarnych skrzynek, well done... what the f*?! No właśnie, ta gwiazdka... To skąd oni wiedzą, co dalej? Dalej to sobie zmierzyli cyrklem i linijką na zdjęciach wykonanych przez fotoamatora, który mieszkał w pobliskich blokach.” I tyle, finito, bo to tak jakby ktoś opisywał skomplikowany proces chemiczny w kolbie, ale na samym końcu dopisał opis procesu rozpuszczania się cukru w filiżance trzymanej w ręku herbaty jako rzekomą fazę końcową tego samego eksperymentu. Proszę Państwa, raport Millera to jest jak strzał w stopę z granatnika. On byłby po prostu zabawny, gdyby nie był odrażający i smutny.

Falsyfikacja raportu Millera, ze względu na zawarte w nim oczywiste przekłamania, przeinaczania i błędy jest łatwa. To czemu to trwa tak długo? Bo wymaga przeprowadzenia żmudnych i długotrwałych obliczeń zakończonych pewnym wynikiem, a ponadto tej broni należy użyć w odpowiednim momencie.

Czy będzie to zbliżająca się druga rocznica katastrofy smoleńskiej? Nie sądzę, szczerze mówiąc. Typuję zupełnie inny moment związany z dużym przesileniem i z odzyskaniem możliwości wykluczenia blokady informacji. Jak to będzie wyglądało w praktyce, nie wiem. Ale się dowiem, jak się wydarzy.

Bardzo dobrym posunięciem było pozyskanie do współpracy profesorów: Biniendy i Nowaczyka. Dlaczego? Bo znajdźcie mi teraz w Polsce profesora, który wyjdzie z otwartą przyłbicą się mierzyć. Poprzeć tak, ale nie mierzyć. Takich nie ma i nie będzie. To nie otwarty stalinizm, kiedy można było zlecić pisać bzdury. Nieszczelnością obecnego systemu jest paszport w kieszeni i otwarte granice.

Raport Millera zostanie zdruzgotany jako przykład ordynarnego oszustwa, copy-paste wzornika prosto z Moskwy. No dobrze, powie ktoś, ale Moskwa wtedy tez leży, jako copywriter. Ano nie bardzo, widzicie Państwo. To, że Azja jest niecywilizowana, nie znaczy, że nie jest przebiegła. Końce w wodę. Żadna legalna instytucja państwowa Federacji Rosyjskiej nie podpisała się pod tym śmiesznym bublem.

Po to wybrano bezpaństwowca, czyli MiędzypaństwowyKomitiet, który w zasadzie nie może legalnie obradować, ani nic badać, chyba, że każecie mi Państwo wierzyć, że rząd w Tbilisi przysłał swojego przedstawiciela i autoryzował prace. ÓwKomitietzostał wynajęty przez pułkownika Putina jako firma prywatna do przeprowadzenia pewnego wycinka badań. A badał wrak? A nie badał, bo nie było napisane w zleceniu, że ma badać. Dali taśmy, ekspertyzy, bumagi z analizami i pieczątkami, to napisał przez noc raport, podpisał i wysłał fakturę za raport plus zlecony i wykonany przed widownią na całym świecie koncert: „W ramach kolejnego rewanżu za Bitwę Warszawską i wstąpienie do NATO”

Bubla podpisało tylko państwo polskie i do końca historii awiacji będzie temu bublowi poświęcony podrozdział a każdym podręczniku do badania katastrof lotniczych. Jako kuriozum. Panowie, przeszliście do historii.

Obok falsyfikacji raportu Millera Zespół dokonuje również wysłuchań, które są potem nagłaśniane medialnie. Coraz częściej zresztą, bo żurnaliści też zaczynają czuć pismo nosem. Sprawa owych wysłuchań też wymaga omówienia. Otóż Zespól wysłuchuje swoich gości, o ile zgodzą się przyjść, pod rygorem „nie mam pana płaszcza, i co mi pan zrobi?”, to znaczy każdy z gości, w każdym momencie może wstać, obrazić się, huknąć drzwiami, a za drzwiami opowiedzieć żurnalistom, jak go Macierewicz hipnotyzował wzrokiem i milcząco groził. Każdy z zaproszonych gości, jeżeli był wcześniej przesłuchiwany przez prokuraturę, ma zakaz ujawniania treści złożonych przed nią zeznań pod rygorem odpowiedzialności karnej za ich ujawnienie. Więc nie ujawnia, a nawet jakby ujawnił poufnie, to ich Zespół nie opublikuje, bo prokuratura z miejsca wszczęłaby śledztwo.

Jest iluzją, albo celową dezinformacją sugerowanie, że istniej jakiś dwustronny przepływ informacji pomiędzy Zespołem a prokuratorami (cywilną i wojskową). Jest jednostronny: od Zespołu do prokuratury, nic w druga stronę. To jest prawnie niemożliwe, do tego byłoby karalne. Zespół nie zna przebiegu postępowania prokuratorskiego, o ile prokuratura nie uzna za stosowne coś publicznie ogłosić.

Nie zna również treści złożonych w prokuraturze zeznań. Jeden jedyny raz, podczas posiedzenia Zespołu, tego Zespołu gość, pod wpływem emocji, przekazał bardzo istotną informację, że z akt śledztwa prokuratorskiego na przestrzeni czasu znikały dokumenty. Często goście próbują przekazać opinii publicznej informacje w sposób zawoalowany. Wstrząsające było dla mnie wysłuchanie pani Wassermann, która umiejętnie (prawnik) przekazała bardzo dużo bardzo istotnych informacji opinii publicznej. Równie porażające było wysłuchanie oficerów BOR-u „Nie wierzę, żeby w TU-154 był dowódca zabezpieczenia wizyty”.

Rolę prokuratury w tej sprawie znamy. Ona być może ulega zmianie, o czym może świadczyć pełene niepokoju wiercenie się Bronia połączone z coraz mniej śmiałymi pohukiwaniami, odwołanie prokuratora Parulskiego, i przywrócenie do pracy prokuratora Pasionka po oczyszczeniu z zarzutów (informacja z czwartku 1 Marca 2012 - podaję, bo nie wiem, kiedy skończę :)

A aby skończyć – a myślę, że dosyć wyczerpująco opisałem istotę i rolę Zespołu – trzeba dodać, czego możemy spodziewać się przed ogłoszeniem końcowego raportu prac Zespołu, jakiego rodzaju „narracji” osłabiających jego wydźwięk. Na tym etapie prawda jest taka, że dla większości (tej zainteresowanej w ogóle sprawą) opinii publicznej raport Millera jest martwy, do tego obciachowy, ipasse(a to wbrew pozorom ważne). Nie wiem, czy Państwo, poddani strumieniu silnej psychostymulacji, zauważyli, że obskurancka sekta pancernej brzozy znikła jak sen złoty, nie ma.

Ten instrument propagandowy się zużył, ośmieszył, sprawy są na innym etapie. Delegaci, bądź aktywowani funkcyjni, dotychczas udający wielkich przyjaciół tej czy innej postaci, a Zespołu i posła Macierewicza w szczególności będą działali dwutorowo. Po pierwsze będą usiłowali pobudzić emocje i skanalizować krytykę tego raportu tak, żeby wychodziła ona nie od brzozo-pancernych, ale od swoich. Na to nie wolno się dać nabrać, po to Państwu wyłuszczyłem na początku najważniejsze cele jakie stoją przed Zespołem. Trzeba odczekać, a potem zabrać się za spokojne analizowanie jego zawartości, pamiętając o ograniczeniach jakim podlega.

Druga, groźniejsza strategia polega na napompowaniu oczekiwań, sugerowaniu, że prace Zespołu przebiegają w ścisłym porozumieniu i przy przepływie informacji z prokuratur (tak nie jest), w związku z tym raport przyniesie ostateczne, niepodważalne i oparte na badaniach dowodów materialnych ustalenia. To napompowanie będzie musiało powodować rozczarowanie, a jego głównym celem jest wpojenie przekonania, że Zespół zawiódł. Ci, którzy dzisiaj Was przekonują o przełomowym dla całego śledztwa znaczeniu raportu, o zawartych w nim niepodważalnych tezach, już za dwa miesiące będą lać łzy krokodyle, że tak mało udało się osiągnąć. Nie dajcie się na to nabrać. Największym osiągnięciem raportu będzie dalszy krok w stronę lub ostateczne zdezawuowanie bubla Millera. Tylko tyle i AŻ TYLE.

W oparciu o taką podstawę będzie można zacząć drogę ku zmianie ustroju i ku wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej, w czym Zespół Parlamentarny będzie miał swój niekwestionowany i pierwszoplanowy udział.

A nam pozwólcie szukać, myśleć i kombinować dalej.

  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 3914
Domyślny avatar

semper idem

02.03.2012 10:08

Zamieszczasz swoje artykuły na wszystkich dostepnych portalach.
Wrzucasz nam list do skrzynki,odchodzisz w sina dal i nie oczekujesz na odpowiedź.
Sorry! Niekiedy cos skrobniesz u Jankego,ale na tym niszowym,zdegenerowanym portalu,nikt kto sie
ceni,kto dba swoje imię,juz sie nie pokazuje!
Kowal,Migalski,Libicki,kilku etatowych z PO-SLD i pani RR-K.
Już sama RR-K wystarczy,aby obchodzić Jankego i Krawczyka z daleka...
Co do "katastrofy":
Dopóki zyja autorzy tego spisku,to nie wyjasni sie nic!
Dopóki Putin rządzi Łubianką i Rosją...nikakowo dieła...
"Nic osobistego...to tylko biznes"---Ojciec chrzestny
III RP---PRL bis...przy stole dalej karty rozdaja ci,którzy odpowiadają za 1968,1970,1976,1981 etc.
Patryk
Domyślny avatar

Gość

02.03.2012 10:11

gratuluje zdrowego logicznego myślenia, prosiłbym o tekst powiązujący katastrofę smoleńską z sytuacją geopolityczną - śmierć tylu osób zakończyła proces jednoczenia państw Europy Środkowo Wschodniej jaką zapoczątkował ś.p. Lech Kaczyński. pozdrawiam
Domyślny avatar

Gość-optymista

02.03.2012 10:12

Dwa krótkie cytaty z tekstu: "Zatrzymajmy się w tym momencie, Szanowni Państwo, i zastanówmy się, jakie mamy możliwości na dotarcie do prawdy?" "Tu dochodzimy do rzeczy bardzo istotnej. Służby amerykańskie, a więc i rząd USA, wiedzą,co stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, znają każdy detal tej historii, i uznały za właściwe nie dzielić się tą wiedzą z opinią publiczną, co zrozumiałe." A dla mnie niezrozumiałe. Znaczy USA maja interes, zeby fakty ukrywać. A co tu wazniejsze : interes czy prawda? Jesli "interes" to w czym takie USA sa lepsze czy bardziej przyjazne Polsce niż Rosja? Przeciez i jedni i drudzy TYLKO dbaja o własne interesy.
Domyślny avatar

antoni

02.03.2012 10:35

Dodane przez Gość-optymista w odpowiedzi na A dla mnie niezrozumiałe

USA nie maja interesu by prawdę ukrywać .W USA na pewno znaja prawdę o Smoleńsku, sondaże i inne informacje o sytuacji polityczno - społecznej w Polsce. Może nam się wydawać ,ze to cyniczne ale USA nie maja w tej chwili żadnego pilnego interesu by ta prawdę ujawniać. Co nie oznacza ,ze tak będzie zawsze. W polityce kłamstwa z czasem przestają byc skuteczne , ale prawda jest kartą nie do przebicia Nam się wydaje czasem ,ze jesteśmy pępkiem świata . Po prostu musi "nas" byc wiecej optymisto. Umiesz liczyc - licz na siebie a nie obrazaj sie ,ze ktos nie bardzo chce liczyć na ciebie . Pop prostu nikt za nas nie zrobi wszystkiego.
Domyślny avatar

Gość-optymista

02.03.2012 11:52

Dodane przez antoni w odpowiedzi na To nie tak

Ja moze jestem staroświecki, ale dla mnie tak znaczy tak , a nie znaczy nie. Piszesz "USA nie maja interesu by prawdę ukrywać" a zaraz potem "USA nie maja w tej chwili żadnego pilnego interesu by ta prawdę ujawniać". Podstawowe jest pytanie czy chodzi o prawde czy o jakis interes? Za dużo jest "prawdy", którą będzie mozna poznać dopiero po upływie standardowego okresu utajnienia na 50 lat, a byc może pózniej. Dla mnie i dla kolejnego pokolenia ta prawda za 50 lat nie bedzie miała zadnego znaczenia.
Domyślny avatar

Jary

02.03.2012 12:00

Dodane przez Gość-optymista w odpowiedzi na A dla mnie niezrozumiałe

Obawiam sie ze USA tez nie jedno maja za uszami o czym z kolei wiedza ruskie sluzby. Ot chocby 11.09(Shanksville). Byc moze istnieje nieformalne porozumienie typu - Wy nie ruszacie naszych a my waszych.Z Obama to mozliwe.
Domyślny avatar

ObserVer

02.03.2012 12:15

Dodane przez Gość-optymista w odpowiedzi na A dla mnie niezrozumiałe

Bo znać prawdę, a być sprawcą bezPOśrednim tej prawdy / w tym wypadku wielokrotnego morderstwa / to chyba jakaś różnica jest, prawda? bezimienny optymistyczny lemingu ??? Czy też nadal nie rozróżniasz sprawcy zdarzenia od jego świadka ???
Domyślny avatar

Gość-optymista

02.03.2012 13:16

Dodane przez ObserVer w odpowiedzi na POfilia, to najwyraźniej ciężkie zboczenie umysłowe ....

Ale o czym Ty piszesz ObserVer? Czytac nie umiesz? Ja nie pytam o sprawce tylko o prawdę. Kazdy kto może się przyczynic do wyjasnienia powinien to zrobic. I tyle. Gdzie tu jakies " zboczenie umysłowe" (sic!), o co chodzi z tym "lemingiem"? ObserVuj uważnie ObserVerze.
Domyślny avatar

antoni

02.03.2012 10:24

Myślę Roleks ,że ma rację nie tylko ze względu na zgodność tego co podpowiada mi intuicja z bardzo dobrym tekstem.
Domyślny avatar

Gość

02.03.2012 12:16

Dodane przez antoni w odpowiedzi na Nie damy się nabrać

Dziesiąty kwietnia 2010 roku Anna Pietraszek: "Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile" Anna Pietraszak jest (była) doradcą Zarządu TVP So, 10 kwietnia 2010, 22:46 To mógł być zamach. Największe wątpliwości. 16.04.2010 17:15 87 ……………………….Dziwne wnioski z sekcji zwłok. 8.50 - taką godzinę śmierci wpisał do protokołów rosyjski lekarz. Punkt 19. dotyczy przyczyn śmierci. Tutaj lekarz wpisał dwa lakoniczne słowa: „mnogie obrażenia”. Według zapewnień naszego rządu polscy prokuratorzy na miejscu w Moskwie uczestniczyli w pracach tamtejszych śledczych. Tyle że w protokołach nie ma śladu ich obecności…………………. ……………………….Rosyjscy milicjanci, którzy przybyli na miejsce katastrofy pod Smoleńskiem tuż po wypadku, słyszeli dźwięki przypominające wystrzały. Polscy śledczy mają już kopie 23 protokołów przesłuchań świadków, którzy przybyli na miejsce katastrofy tuż po wypadku. Prokuratorzy zakładają, że mogą to być odgłosy wybuchającej amunicji należącej do prezydenckiej ochrony lub próby przepłoszenia gapiów. Jeśli to nie milicjanci strzelali, to kto?......................... …………………….Rzecznik prasowy w Kwaterze Głównej NATO Robert Pszczel poinformował, iż władze naszego kraju nie zwróciły się z prośbą o uczestnictwo przedstawiciela NATO w dochodzeniu. Jak dowiedzieliśmy się w NATO, rząd Donalda Tuska nie prosił w ogóle o jakąkolwiek pomoc w śledztwie związanym z katastrofą pod Smoleńskiem. Władze RP od początku są niechętne do współuczestnictwa w śledztwie bezstronnych ekspertów z zagranicy…………... …………………………Na celowe działanie wskazuje krótki film mogący świadczyć, że z katastrofy ocalało przynajmniej kilka osób. Najlepiej słuchać ze słuchawkami. 00:12 Słychać po polsku stanowczym tonem "uspokój się" 00:16 "patrz mu w oczy" 00:21 "uspokój się" 00:29 „ubijać wsiech” 00:44 „uchodit” 00:47 po rosyjsku "dawaj tuda paskuda" 00:50 "ubijaj tuda" 00:53 "żyje" 00:57 strzał 00:59 „nie zabijaj mnie” 01:06 strzał 01:07 śmiechy 01:13 "gdie! na zad! 01:22 strzał. Informacja przekazana przez wiceministra Paszkowskiego mogła pochodzić od świadków, którzy jeszcze przed przybyciem służb widzieli kilka osób rannych. Przekazali tę informację później dziennikarzom, a ci dopowiedzieli sobie, że przewieziono ich do szpitala. No bo co się robi z rannymi, jeśli nie przewozi do szpitala? Jeśli teza o ich zastrzeleniu dla ukrycia prawdy jest prawdziwa, to trzeba było usunąć kule z ich ciał i zrobić z nimi coś wskazującego na inną przyczynę śmierci……………… …………….Z planu lotu delegacji premiera Tuska (7 kwietnia) wynika, że miał on trwać 70 minut. Tyle samo czasu wyznaczono na lot powrotny. To standardowy czas przelotu na tej trasie. W Centrum Informacyjnym Rządu dowiedzieliśmy się, że w rzeczywistości lot Tuska trwał ok. 80 minut. Samolot prezydenta rozbił się po 93 minutach od startu. Oznacza to, że leciał od 13 minut dłużej niż premier i 23 minuty dłużej, niż się zazwyczaj planuje. Skąd ta różnica? Tym bardziej, że według Adama Bielana o 8:20 prezydent mówił, że lądują za kilkanaście minut. Wiktor Bater z Polsatu podał, że wiedział o katastrofie już o 8:40 - czyli 16 minut przed oficjalnie podawaną godziną. Czy samolot rozbił się szybciej? To by znaczyło, że Rosjanie potrzebowali około 20 minut na jakieś czynności. Na pewno prokuratura musi przesłuchać dziennikarza Polsatu i innych świadków w tej sprawie……………………. ……………..Aleksander Gurianow z rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał, który był zaproszony na uroczystości, opowiadał „Rzeczpospolitej” o tym, że informacje o problemach samolotu ludzie oczekujący na oficjalnych gości w Katyniu otrzymali bardzo szybko. - Była 10.45 (8:45 czasu polskiego), a więc jeszcze przed katastrofą. Teraz wydaje mi się to dziwne. Skąd ta informacja? ……………………. ………………………… Skierowałem się natychmiast za pierwszym zobaczonym wozem straży pożarnej i dzięki temu znalazłem się na miejscu bardzo, bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało - opowiada Bahr. Gdy dotarł na miejsce szczątki samolotu jeszcze się paliły. - Zobaczyłem krajobraz jak po trzęsieniu ziemi - mówi. Nikogo? Czy to możliwe bez wybuchu/wybuchów w kabinie pasażerskiej?................................ ………………………….Sławomir Wiśniewski, montażysta TVP był jedną z pierwszych osób, które dotarły na miejsce katastrofy prezydenckiego sam. - Patrzę w mgle i widzę, że idzie samolot bardzo nisko, lewym skrzydłem prawie w dół. I normalnie przez okno usłyszałem taki straszny huk. Widać było jakby coś było niszczone, tratowane. Dwa błyski ognia, ale nie jakaś wielki wybuch jak zwykle się widzi przy katastrofach lotniczych. Wiśniewskiego robił zdjęcia tylko przez chwilę. Potem został wyprowadzony przez służby ratownicze. - Próbowałem uciekać przed funkcjonariuszami, ale jak wpadłem w błoto, to już nie mogłem. Złapali mnie i kazali oddać kasetę……………… ………………….Relacja fotoreportera. Widziałem, jak Rosjanie zabierali fragmenty prezydenckiego samolotu, zanim dotarła tam ekipa śledczych z Polski. Zrobiłem zdjęcie części samolotu, to było prawdopodobnie skrzydło lub ogon, jednak pewności nie mam. To mogła być także jakaś inna część. Ten ogon czy skrzydło, które wcześniej fotografowaliśmy, po około dwóch godzinach zostało uprzątnięte. Nie wiem, co się z tym stało, w każdym razie nie było tego widać z miejsca, z którego wcześniej było fotografowane. Jeśli to prawda, to jest to dowód, że Rosjanie mataczą……………………. ………………..Orędzie marszałka Komorowskiego po katastrofie w Smoleńsku na stronie tvp.info według informacji na stronie dodano o godzinie 5:57 dnia 10 kwietnia 2010, a więc jeszcze przed katastrofą………….. ……………………….Wrak samolotu. Widać kilka poszczególnych części samolotu, które można by było policzyć na palcach obu rąk. Było to może 10%, maksymalnie 15% kadłuba samolotu. Gdzie się podziała reszta szczątków tej potężnej maszyny? Jest to 55 tonowy samolot o powierzchni nośnej ponad 200 m2, zabierający max 160 pasażerów. Jedyny większy kawałek skrzydła widoczny na filmach ma jakieś 3-4 m2. Do tego fragment dziobu samolotu. A gdzie reszta? Już na pierwszy rzut oka widać było, że cały kadłub został dosłownie rozerwany na strzępy, w drobny mak - jego tam po prostu nie było! Co spowodowało takie uszkodzenia? Czy aby na pewno był to wybuch paliwa lotniczego?............................. ………………….. Szczątki o małej wielkości są rozsypane po szerokim na co najmniej kilometr pasie. Skoro maszyna rozbiła się na ziemi, to co robią te szczątki na tak dużym obszarze? Wygląda na to, że maszyna rozbiła się już w powietrzu, zaś na ziemie spadały pojedyncze szczątki………………………. ……………………Podejrzany jest stan ciał. Tylko 14 ciał udało się zidentyfikować bezpośrednio, przez rodziny ofiar. Na chwilę obecną media podają, iż w wypadku innych ciał potrzebne będą testy DNA. Wczoraj podano informację, iż niektóre ciała były rozczłonkowane. Na uwagę zwraca też inny fakt. Otóż pan Prezydent i pani Prezydentowa siedzieli obok siebie w momencie lądowania. Procedury zabraniają wychodzenia do toalety w czasie lądowania. Dlaczego więc ciało Prezydenta zidentyfikowano od razu, zaś ciało Pierwszej Damy rozpoznano dopiero po szczegółach typu obrączka ślubna? Przecież siedzieli obok siebie ……………………… ……………………sądzę, że nawet jeśli znajdą się szczątki wszystkich przyrządów pokładowych i szczątki tablicy przyrządów, to te dwa wysokościomierze na wszelki wypadek się nie znajdą……….. ……………………..Prezydencki Tupolew był wyposażony w urządzenie zabezpieczające, które ostrzega pilotów przed nadmiernym zbliżeniem się do ziemi. Ten fakt pogłębia tylko tajemnicę upadku i eksplozji samolotu z Lechem Kaczyńskim - pisze "USA Today". Na zagadkowość katastrofy zwrócił uwagę dwa dni temu John Hamby, rzecznik Universal Avionics Systems of Tucson - producenta urządzenia, zwanego Terrain Awareness and Warning System (TAWS).TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów za każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży radiowej lub innej przeszkody - a także w przypadku zbyt małej odległości do ziemi. To bowiem właśnie kłopoty przy lądowaniu są najczęstszą przyczyną wypadków samolotowych. Od 2005 r. urządzenia TAWS są obowiązkowo montowane we wszystkich nowo wyprodukowanych samolotach linii komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej wysokości, TAWS reaguje głośnym sygnałem dźwiękowym. Dzięki temu doprowadzono do całkowitego wyeliminowania katastrof lotniczych przy lądowaniu. Wystarczy powiedzieć, że od końca lat 90., gdy zaczęto montować TAWS w starych i nowych maszynach, ŻADEN samolot z tym systemem nie uległ katastrofie. Żaden - do 10 kwietnia 2010 r. Fakt, że prezydencki TU-154 miał zainstalowany TAWS, "stawia więcej pytań niż odpowiedzi" - stwierdził John Cox, konsultant ds. bezpieczeństwa i ekspert od wypadków……………….. ………………………Prezydencki samolot Tu-154M wyposażony w system TAWS mógł bezpiecznie wylądować na lotnisku pod Katyniem - uważa Marek Strassenburg-Kleciak odpowiedzialny za analizy strategiczne i rozwój sytemów trójwymiarowej nawigacji w koncernie Harman Becker. Jego zdaniem, urządzenia pokładowe są tak dokładne, że piloci bez trudu powinni byli wykonać ten manewr - chyba że wskazania nie były prawdziwe. Znane są bowiem techniki umożliwiające fałszowanie ich danych, często w sposób niemożliwy do zweryfikowania przez pilotów…………………………. ……………….Ze wstępnych informacji przekazanych premierowi Władimirowi Putinowi wynika, że przed wypadkiem rządowego Tu-154 silniki pracowały prawidłowo. Tymczasem świadkowie twierdzą, że odgłos silników był dziwny. Zapewnienia, że wybuchu i pożaru na pokładzie samolotu nie było również są sprzeczne z relacjami świadków, którzy mówią o wybuchu przed uderzeniem w ziemię…………………… ………………..W rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem Julia Łatynina powiedziała, że o ile wizyta Tuska była przygotowana, to wizytę prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze traktowały jak zbędną. Kiedy Putin i Tusk przylatywali, na miejsce przywieziono specjalne radiolokacyjne przyrządy. Ponieważ nie było śladu takich urządzeń, gdy przylatywał Kaczyński, to oznacza, że je zabrano - mówiła Łatynina. - Otwarcie mówiąc ja nie potrafię sobie wyobrazić naszego premiera, który ląduje na starym lotnisku wojskowym, na którym niczego nie przygotowano…………………….. ………………….Elektromagnetyczna broń pulsacyjna jest w stanie usmażyć elektronikę na pokładzie pasażerskich samolotów. Informacje i części potrzebne do jej budowy dostępne są w internecie - "New Scientist" cytuje izraelskich ekspertów z International Institute for Counter-Terrorism w Hercliji. Do rozbicia samolotu wystarczyłby jeden silny puls z urządzenia ukrytego na jego pokładzie, ale i takiego na ziemi. Yael Shahar, dyrektorka Instytutu, zbadał używaną i dopiero projektowaną broń elektromagnetyczną i dla każdej znalazła tani odpowiednik możliwy do zbudowania "domowymi metodami". Im technologia dojrzalsza, tym większym zagrożeniem może się stać - twierdzi Shahar………….. ……………..Zastanawia fakt, że Wiśniewski mówił w TVP INFO, że widział czarną skrzynkę, a "oficjalnie" znaleziono je kilka godzin później... Skoro mówił to na antenie, to dlaczego nikt z "szukających" po prostu go nie spytał gdzie leży? Co działo się jeśli skrzynki jednak odnaleziono wcześniej niż się podaje? Brak wybuchu, ognia (bo to co widać na zdjęciach to ledwie małe ognisko) też zastanawia. I te dwa niewielkie wybuchy. Pilot zachowywał się tak jakby nie słyszał kontrolera lotów. No właśnie - może nie słyszał, dlaczego? bo np. nie miał już sprawnego sprzętu. Wiele wskazuje na to jakby ni stąd ni z owąd elektronikę w samolocie szlag trafił! Około g. 21.20 wczoraj na TVP Info prowadząca rozmawiała z jednym z dziennikarzy wysłanych do Katynia do obsługi transmisji. Uderzyło mnie to co mówił... Około godziny wcześniej lądowali w Smoleńsku Jakiem-40. Bez żadnego problemu, przy dobrej pogodzie. Stwierdził: "No może pułap chmur był trochę niższy, to wszystko. To nie możliwe żeby w pogoda tak szybko się zmieniła!". Tam była ładna pogoda. Warunki pogodowe były świetne!". Potem powiedział jeszcze coś: "Jak-40 to samolot, że tak powiem, manualny. Wszystko zależy od pilota. Nie ma tam żadnej wypasionej elektroniki. Nie to co w Prezydenckim Tupolewie - tam było najnowocześniejsze oprzyrządowanie! Wylądowaliśmy Jakiem jak to się mówi "na kreskę", bez żadnych, podkreślam żadnych problemów. To co mnie zdziwiło - mówi dziennikarz - to widok przez okienko samolotu jak kołowaliśmy po płycie, jak wojskowy samolot rosyjski "Ił" podchodzi do lądowania i.... ma jakieś problemy. Dziwnie przechylił się na jedno skrzydło... Potem poderwał maszynę. To było dziwne, bo jakby jakiś powietrzny prąd w niego uderzył nagle, a przecież my przed chwilą lądowaliśmy i nic takiego jak silny prąd powietrza nie miało miejsca." No właśnie.... Przechylił się na jedno skrzydło.... Miał problemy z lądowaniem... Podobnie jak prezydencki TU-154. ………………… ………………….Donald Tusk obejmując urząd premiera podjął decyzję o definitywnej rezygnacji z przetargu na samoloty dla VIP-ów. Tusk oświadczył wtedy, że zakup nowych maszyn jest niepotrzebny i że lepiej byłoby gdyby głowa państwa i rząd latali samolotami wydzierżawionymi, a reszta urzędników państwowych, samolotami rejsowymi. Chcąc pokazać jak bardzo przekonany jest do tej - z gruntu niesłusznej - decyzji, premier Tusk w 2008 roku skorzystał z samolotu rejsowego lecąc z oficjalną podróżą do Stanów Zjednoczonych. Wywołał tym konsternację amerykańskich służb specjalnych. Koszt jego propagandowej podróży był większy niż koszt przelotu samolotem służbowym…………… …………………..Należy zadać odpowiednim władzom w Polsce zasadnicze pytanie: dlaczego nie dokonano lotów rozpoznawczych przed lądowaniem? Jak powiedział pierwszy zastępca naczelnika głównego sztabu WWS, generał-lejtnant Aleksader Alioszyn, przed przylotem samolotów polskich i rosyjskich w dniu 7 kwietnia, samolot Jak-40 dokonał lotów rozpoznawczych zabezpieczając podejścia do lądowania przy właściwych minimalnych warunkach meteorologicznych. Jak do tej pory nic nie wiadomo o takich lotach rozpoznawczych w dniu 10 kwietnia. Czyżby samolot prezydencki z setką najważniejszych ludzi leciał sobie bez żadnego zabezpieczenia, i to tym bardziej na nieużywane, fatalnie wyposażone lotnisko, podczas występowania ekstremalnych warunków atmosferycznych? Samoloty są w dyspozycji rządu…………….. …………………Eksperci ustalili, że taśma z zapisem parametrów lotów przemieściła się wewnątrz "czarnej skrzynki", "najprawdopodobniej z powodu wstrząsu" - poinformował komitet w komunikacie. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa jako jedyny z polskich prokuratorów uczestniczył w odsłuchiwaniu zapisów z czarnych skrzynek. Dlaczego mimo, że do Rosji pojechało 8 prokuratorów tylko jeden uczestniczył w tak kluczowym elemencie? Przy tej czynności powinno być przynajmniej kilku polskich prokuratorów………………………… ………………….Rosyjski ambasador na Łotwie ostrzegł Polskę i trzy kraje bałtyckie, że "będą musiały zapłacić" za ostrą krytykę Rosji w jej konflikcie z Gruzją - podała bałtycka agencja BNS. "Nie trzeba się tak bardzo spieszyć w tak poważnych kwestiach, bo można popełnić poważne błędy, za które przyjdzie płacić przez długi czas" - powiedział cytowany przez tę agencję rosyjski ambasador Aleksandr Wieszniakow. Pytany przez agencję AFP rzecznik ambasady rosyjskiej w Rydze potwierdził wypowiedź dyplomaty, odmówił jednak wszelkich komentarzy…………………. ……………………….Rosjanie mogą zyskać na śmierci Kaczyńskiego. Pretendował do roli lidera w regionie widzianym przez Rosjan jako ich naturalna strefa wpływów (Europa Środkowa); - był głównym polskim politykiem, który nie obawiał się wystąpić przeciw interesom Rosji (a w obronie interesu Polski) na forum UE, jak trzeba było, to drastycznie (np. blokując rozmowy UE-Rosja), wszedł w drogę Rosjanom w Gruzji (zwrócił uwagę Europy, a może i świata na to, co tam Rosjanie robili), a pewnie i na Ukrainie podczas pomarańczowej rewolucji. Ale oczywiście nie można wykluczyć wyeliminowania Prezesa NBP w celu wprowadzenia w Polsce waluty euro czy przejęcia akt Biura Bezpieczeństwa Narodowego przez ludzi na których Rosjanie mają wpływ poprzez WSI. Oczywiście te osoby nie byłyby informowane o bestialskim zamiarze, ale szantażowane już po katastrofie aby wypełniać wolę Rosjan. Na pokładzie samoloty był szef polskich wojsk, Generał Gągor. Za kilka miesięcy miał zostać szefem wojsk NATO. Polak na czele wojsk NATO? Czy jest większa zniewaga dla Rosjan?........................ ……………………. dwóch nadliczbowych i niezidentyfikowanych ciałach, do których nie pasuje żaden kod DNA z listy ofiar tragedii, jak to możliwe? a może było tak: tych dwóch przypadkowych świadków trzeba było natychmiast zlikwidować, warunki nie pozwalały na inne rozwiązanie niż zabicie ich, zmasakrowanie zwłok i wymieszanie ze szczątkami pasażerów; Przecież w szczątkach min. Wassermana znaleziono „części” nie należące do niego…………………. …………………Mnie przeraziła oficjalna informacja, że kilkadziesiąt sekund przed tragedią, z kabiny pasażerów było słychać krzyki cierpienia... nie strachu... cierpienia... Nie rozumiem, dlaczego ta informacja przeszła w mediach bez echa... „"W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu" - relacjonuje "DGP" jeden z wojskowych prokuratorów.”……………… …………….Co jest tak istotnego w tym obrazie. Na pierwszy rzut oka wrak samolotu i nieudolnie nakręcone klatki filmu przez amatora. Najważniejszą część obrazu w tym filmie stanowi dokumentowana przez operatora komórkowej kamery, osoba leżąca poniżej nosa kokpitu tuż za drzewem, którą przyciska prawdopodobnie jakiś element złomu. Na tej osobie po dotarciu do fragmentu zniszczonego samolotu – prawdopodobnie skrzydła skupił się operator! Filmował ją nieprzerwanie od 30-do 52 sekundy filmu który trwa zaledwie 1 minutę 24 sekundy. Operator przestaje ją filmować w momencie gdy na dalszym planie przy wraku kokpitu samolotu z jego prawej strony rozpoczyna się egzekucja jakiegoś człowieka i padają strzały. Operator ucieka. Dlaczego piszę o tej osobie, ponieważ to ona jest tak naprawdę głównym bohaterem, który widząc operatora lub go słysząc odwraca się z położenia na prawym boku do pozycji na wznak. Podnosi obie ręce i prawą wykonuje ruch machnięcia w kierunku operatora jakby oczekiwała, że do niej podejdzie……………….. ………………………..Na przechwyconych klatkach, widać powyżej prowadnicy klapy na skrzydle a poniżej zaczernionego miejsca przy nosie kokpitu osobę leżącą na prawym boku z podkulonymi nogami widoczna głowa. Po powiększeniu tego fragmentu widać leżącą na prawym boku osobę. Co więcej na kolejnej klatkach widać, że osoba zmieniła pozycję i leży na plecach, ma uniesioną głowę.Jeżeli ktoś nie wierzy niech sam obejrzy ten film……………………….
Domyślny avatar

inka

02.03.2012 22:31

dziekuje,lepiej tego nie mozna wyjasnić
Rolex
Nazwa bloga:
Rolex
Miasto:
UK

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 215
Liczba wyświetleń: 827,508
Liczba komentarzy: 1,383

Ostatnie wpisy blogera

  • Ryby gadają przez sen
  • Taczeryzm. Studium dogmatyczne
  • I gramy!

Moje ostatnie komentarze

  • Uwielbiam upalne lata ;) Let it burn! Serdeczne
  • Przyjmuję do wiadomości. Natomiast nie spotkałem się ze mafijną spółką, w której prezesem byłby gangster. Poza tym możliwości intelektualne... wiedza, doświadczenie... Pozdrawiam serdecznie
  • Jak to jak? Robią w pory :)))) Dzięki za obecność! Serdecznie pozdrawiam

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Organy Centralne i Naczelne
  • KASYNO
  • W OBRONIE WŁASNEJ I NASZYCH NAJBLIŻSZYCH

Ostatnio komentowane

  • Rolex, Uwielbiam upalne lata ;) Let it burn! Serdeczne
  • Paczula, "„Gdy buldogi walczą pod dywanem, to widzisz, że coś się rusza, ale kto kogo gryzie – nie wiesz. Co jakiś czas spod dywanu wypada trup” - mówił   Stefan Kisielewski Ciekawe, że właśnie teraz…
  • Rolex, Przyjmuję do wiadomości. Natomiast nie spotkałem się ze mafijną spółką, w której prezesem byłby gangster. Poza tym możliwości intelektualne... wiedza, doświadczenie... Pozdrawiam serdecznie

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności