Decyzja ostateczna za dwa tygodnie. A oto 5 powodów, dla których Jarosław Kaczyński ma wszelkie szanse, by być prezydentem:
Ma stratę ok. 5 proc., a więc porównywalną z tą, jaką miał wobec Tuska śp. Lech Kaczyński w 2005 roku (wtedy: Tusk 37 proc., Kaczyński 33 proc.), Jest kandydatem zdecydowanie bardziej prosocjalnym niż Komorowski, co ma istotne znaczenie, w sytuacji, gdy trzecie miejsce w tym wyścigu z kilkunastoma procentami poparcia zajął lewicowy i prosocjalny Napieralski, Komorowski ma przewagę z pierwszej tury i będzie zapewne miał ją w sondażach - to nie będzie czynnik mobilizujący dla elektoratu PO, Wyborcy pozostałych kandydatów, którzy pierwszą turę potraktowali jako "rundę sumienia" mają zdecydowanie bliżej do Kaczyńskiego niż do kandydata PO - łącznie z wyborcami Korwin-Mikke, którego zwolennicy są bardzo antyestablishmentowi i dlatego bliższy jest im Kaczyński, i wyborcami Olechowskiego, wśród których dominują bardzo rozczarowani byli zwolennicy PO, Część tych, którzy nie poszli, może słusznie przestraszyć się monopolu władzy ze strony PO - i zagłosować przeciwko temu monopolowi, czyli za Kaczyńskim.
A więc: sursum corda - w górę serca: Jarosław ma wciąż spore szanse...
Nie stało się tak, jak w piątek wieszczyła znacząca część pro-PO-wskich mediów, ani też późnym popołudniem tego dnia liderzy sztabu Komorowskiego (np. Joanna Mucha w TVN 24, mówiąca, że marszałek Sejmu uzyska 52 proc. głosów) - iż kandydat Platformy wygra w pierwszej turze. PO już była w ogródku, już witała się z gąską - i oblizała się smakiem. Przypomina się też inne przysłowie: myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli...