Dziś może służyć ono jako ilustracja sporu o wybór Prezesa NBP. Bo tak naprawdę, paradoksalnie, nie do końca o niego w tym sporze chodzi. Belka jak Belka, ale te metody… Bo Komorowskiemu znacznie bardziej zależy na prezydenturze niż na wyborze prezesa banku centralnego w sposób cywilizowany i dający mu realne zaplecze polityczne. Z całą pewnością np. w USA szefa Banku Rezerw Federalnych nie powoływałby p.o. prezydenta parę tygodni przed wyborami prezydenckimi. Gdyby tak zrobił, zabiłaby go opinia publiczna i media, niezależnie od politycznych sympatii. U nas jednak pan marszałek sejmu (małe litery uzasadnione) woli przyciągnąć (?) trochę elektoratu lewicowego niż zadbać o niezbędny przecież autorytet szefa NBP.
To pokazuje, że chłopcy w krótkich majteczkach, którzy rządzą Polską - z woli wyborców, a jakże - zachowania rodem z piaskownicy przenoszą do polityki przez duże "P". Przepraszam, raczej przez bardzo małe "p".
A w gruncie rzeczy, i tak, i tak, Sejm nie wyłoni Prezesa Narodowego Banku Polskiego przed wyborami prezydenckimi. Do tego bowiem trzeba większości. Nie da jej PSL, bo go koalicjant zaskoczył. Nie da jej raczej SLD, bo nic tego nie będzie miał - wręcz przeciwnie: może na tym stracić wyborców. PiS - wiadomo. A co do samej PO swoistym smaczkiem jest to, że jednym z bardziej zaskoczonych ludzi tą propozycją Komorowskiego był… lider tej partii, premier Tusk! Zaś jeden z jej eksponowanych polityków, Sławomir Nitras, szczerze powiedział, że gdyby w normalnych warunkach PO wyłaniała kandydata na prezesa NBP, na pewno nie byłby nim Marek Belka.
Słowem - piaskownica, grajdoł, żenada.
Starzy warszawiacy mogą przypomnieć znane powiedzenie, które kursowało w Warszawie w pierwszych latach po II wojnie światowej: "Cyryl jak Cyryl, ale te metody…". W czym rzecz? Otóż tuż po wojnie, na warszawskiej Pradze, na ulicy św. Cyryla i Metodego znajdowało się więzienie komunistycznego UB. Stąd właśnie słynący z poczucia humoru mieszkańcy niezłomnej stolicy ukuli to powiedzonko