Jeśli tak nie będzie spodziewać się należy dużego "kryzysu międzyinstytucjonalnego", czyli sporów między poszczególnymi organami Unii, ale też znaczącego, dalszego spadku autorytetu UE w oczach milionów Europejczyków. Byłby to swoisty "prezent" dla eurosceptyków. Mogliby wówczas mówić o "eurobiurokracji w Brukseli" wszystko co najgorsze - co więcej: mieliby sporo racji.
Oczywiście, to uważne przyglądanie się finansom instytucji europejskich jest niezbędne nie tylko w kontekście Rady i Komisji, ale również samego Parlamentu Europejskiego. To dlatego w czasie ostatniego głosowania korekty budżetu PE w Strasburgu moja grupa polityczna, Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, głosowała przeciwko zwiększeniu wydatków naszego Parlamentu. Choć szanujemy oczywiście decyzję większości, która chciała inaczej.
Kiedyś Komisja Europejska jako odpowiedź na przegrane referenda we Francji i Holandii w sprawie konstytucji UE sformułowała tzw. plan D: D jak demokracja. Dziś wyraźnie widać, że nie ma owej europejskiej demokracji bez kontroli - także finansowej - instytucji europejskich.
(Tekst ten w angielskiej wersji ukaże się w najbliższym numerze wychodzącego w Brukseli czasopisma "EP Today")
Ostatnie miesiące to czas walki o większą transparentność finansów Unii Europejskiej. Charakterystyczne, że absolutorium dla Rady zostało w zeszłym roku przegłosowane dopiero w listopadzie! Tym razem też po sporych perturbacjach i niejednogłośnie, ale stało się to na ostatniej sesji w Strasburgu. Parlament Europejski oczekuje - bo tego chce od niego europejski podatnik - aby finanse władz UE były jawne, przejrzyste, w pełni kontrolowane i logiczne.