Podobnie było z zaproszeniem do rozmów szesnastu przywódców Polski Podziemnej. Polacy przyjmowali zaproszenia, kierowane przez pośredników w serdecznej atmosferze - mimo że im to odradzano. Czemu? Powtarza się, jak mantra, natrętnie sformułowanie: "Dlaczego mieliby nas aresztować czy zabić, gdy zapraszają nas na oficjalne rokowania czy rozmowy? ". Naiwność? Przykładanie własnej mentalności do zupełnie innej mentalności Rosjan? Uznanie, że przecież "są granice"?
Po co o tym dziś piszę? Bo czasem warto przejrzeć się w lustrze historii. Ostrożność nie zawadzi. Powściągliwość nie jest wadą. Wiara w przełom nie może być religią. A sam przełom w relacjach z Rosją może okazać się polityczną fatamorganą...
Historia - magistra vitae. Tak, historia może być nauczycielką życia, nawet jeśli nie jest to politycznie poprawne. Lektura historycznych opracowań czy pamiętników z lat 1944-1945 pokazuje ciekawą rzecz: Rosjanie ze słowiańską serdecznością zapraszali żołnierzy (dowódców) AK na rozmowy, żeby pewne rzeczy poustalać - po czym wsadzali naszych do więzienia, zsyłali albo od razu zabijali.