Pierwszy był przewodniczącym specjalnej komisji Parlamentu Europejskiego do zbadania istnienia rzekomych więzień CIA w Europie, drugi był rapporteurem (sprawozdawcą) prac tejże komisji. Pierwszy - centroprawicowiec, niski, brunet, spokojny, czasem tylko unosił brwi i robił miny, gdy któryś z członków komisji powiedział coś bardzo ostrego lub bardzo głupiego. Drugi - lewicowiec, wysoki, o południowej urodzie, ze sporym temperamentem politycznym, który powodował, że był gwiazdą mediów, formował radykalne poglądy (oskarżając własny rząd i Amerykanów o wszystkie możliwe grzechy). Obaj często mieli inne zdanie, spierali się, ale robili to elegancko, szanując siebie nawzajem, w białych rękawiczkach. Pamiętam to dobrze, bo pracowałem w tej komisji.
Coelho i Fava mogliby być korepetytorami dla Mirosława Sekuły, który ciężko pracuje na miano "stupajki" i robi wszystko, aby roztrwonić swój dorobek jako statecznego Prezesa NIK-u. I Włoch i Portugalczyk mogliby udzielić też bezpłatnych lekcji panom Urbaniakowi i Neumannowi: dobrego wychowania, elegancji, poczucia odpowiedzialności i dbałości o interes partyjny nie "na chama", ale w sposób stonowany i do przyjęcia.
Problem jednak, że tych trzech polityków PO z komisji hazardowej nie potrzebuje, swoim zdaniem, żadnych rad ani nauk. Uważają, że pozjadali wszystkie rozumy, są najmądrzejsi i najpiękniejsi. Tymczasem rzeczywistość skrzeczy…
Na razie Sekuła et consortes siedzą w oślej ławce. Korepetycje są mu i jego kolegom potrzebne od zaraz…
Przyznam się do bardzo subiektywnego odczucia, które było moim udziałem po obejrzeniu odcinka "Kabaretonu", nadawanego z Sejmu RP. Oglądając transmisję z komisji hazardowej, zatęskniłem raptem za dwoma politykami: Portugalczykiem Carlosem Coelho (po portugalsku to… królik) oraz Włochem Claudio Fava.