Poniedziałkowa konferencja władz PZPN zapowiadana była jako wydarzenie, przełom, tymczasem z dużej chmury była mżawka, mżaweczka. PZPN nawet w polityce medialnej okazuje się niereformowalny. Można rzec, że ostatnie miesiące w PZPN to trzy razy "Ż": Żałość, Żenada - i momentami, w sprawach korupcji - Żulia (to ostatnie nie dotyczy wielu spośród działaczy, ale 300 skorumpowanych "gości" w tym środowisku o czymś jednak mówi)...
A co robi rząd? Milczy. Może fakt, że wiceprezesem PZPN jest senator PO Antoni Piechniczek, powoduje taryfę ulgową dla Związku? Zresztą na ostatnim zjeździe sprawozdawczo-wyborczym do składu Zarządu PZPN został wybrany były kandydat PO do Sejmu Ryszard Adamus (ale już szczęśliwie zrezygnował). Premier być może uważa, że ma ważniejsze afery na głowie, co nie zmienia faktu, że to, co się dzieje wokół PZPN i polskiej piłki, to też afera.
Kibic-Tusk powinien pamiętać, że brak reakcji na zło w PZPN - to też reakcja...
Dziś dwie konferencje o polskiej piłce: jedna w Sejmie - PiS-owska, poważna i druga - niestety, mało poważna, choć trudno się dziwić, skoro organizował ją PZPN. My mówiliśmy o problemach polskiej piłki, o ustawie, o szkoleniu dzieci i młodzieży i środkach na to, o patologiach związanych z polskim futbolem, a PZPN, a konkretnie Lato, jak zwykle, bla, bla, bla...