Ta decyzja to przykład trwającej wciąż "Obamomanii". Jest to decyzja skrajnie polityczna i pomija, niestety, dziesiątki znacznie bardziej zasłużonych kandydatów z różnych kontynentów, którzy tym różnią się od Baracka Husseina Obamy, że JUŻ COŚ ZROBILI, ale mają jedną wadę: nie są amerykańskim prezydentem, nie lubują się w "political correctness" (poprawność polityczna).
Na swoim Twitterze w pierwszym odruchu emocji napisałem słowa, które przytaczam poniżej, ale po ochłonięciu podtrzymuję to w 100 procentach:
"Nobel Obamy - żart, ale mało śmieszny. Pierwszy raz w XXI wieku Pokojowy Nobel nie za zasługi, ale na kredyt. Żenada!"
Decyzja podjęta przez Komitet Noblowski w Oslo odnośnie uhonorowania Baracka Husseina Obamy jest więcej niż kontrowersyjna. Przez trzy kwartały swojej prezydentury prezydent USA w zasadzie nic nie zdziałał, sporo tylko gadał i przedstawiał mniej lub bardziej mądre, ale zawsze pacyfistyczne plany.