Wojna prewencyjna (1)

W 1933 roku Piłsudski zaproponował Francji przeprowadzenie operacji prewencyjnej przeciwko Hitlerowi.

    Zdaniem niemieckiego historyka Hansa Roosa na przełomie marca i kwietnia 1933 roku Marszałek Piłsudski polecił przeprowadzenie w Paryżu sondaży „w sprawie wspólnej akcji wojskowej przeciw Niemcom hitlerowskim. Te sondaże nastąpiły nie na zwykłej oficjalnej drodze dyplomatycznej, ale przez specjalnych pełnomocników wojskowych. Sugestie Marszała zmierzały nie do ogólnej wojny prewencyjnej, obejmującej całe terytorium Rzeszy, lecz raczej – wedle wzoru okupacji Ruhry – do okupowania zastawów jak Prusy Wschodnie czy Śląsk, aby zmusić  w ten sposób Hitlera do przestrzegania traktatu wersalskiego”.

    Wedle dokumentów polskiego MSZ znajdujących się w Instytucie Generała Sikorskiego w Londynie  emisariuszem Marszałka nie był wojskowy, ale senator Jerzy Potocki, b. adiutant Piłsudskiego. 

    Minister spraw zagranicznych Józef Beck informował polskiego ambasadora w Paryżu Chłapowskiego, iż „w związku z szeregiem posunięć w naszej polityce zagranicznej” Marszałek uznał za wskazane przeprowadzenie poufnych rozmów z premierem Paul-Boncourem i innymi wysokimi dostojnikami francuskimi przez osobę specjalnie wydelegowaną, aby „na razie oficjalnie nie angażować rządu”.

   Równocześnie polski szef dyplomacji w liście do francuskiego premiera poprosił go o przyjęcie polskiego specjalnego wysłannika senatora Jerzego Potockiego, gdyż „poważne problemy sytuacji międzynarodowej wymagają szybkiego załatwienia”.

   Radca polskiej ambasady w Paryżu Anatol Muhlstein w liście do Becka z 17 kwietnia 1933 roku informował, iż „od pewnego czasu w bardzo poważnych kołach politycznych rozpowszechnia się wiadomość o zamierzonych jakoby prewencyjnych działaniach ze strony Polski przeciw Niemcom. Mówią o tym czołowe osobistości rządowe. Stwierdziłem bezsprzecznie, że mówił o tym Boncour, jako o rzeczy którą należy się zająć. Wiem również, że myśl ta chodzi po głowie Daladiera i że wzbudza w nim duży niepokój. Akcja na Westerplatte wydaje się mu się czymś w rodzaju przygotowanego incydentu. Caillaux ze swej strony powiedział mi: „Ne vous orientez pas vers le guerre. Ce pays ne marchera pas”. Tak „tragiczne” oświadczenie poczynione na schodach z okazji przelotnej rozmowy zdaje się wskazywać, że i pewne czynniki mówiły o jakichś wojenno-prewencyjnych zamiarach Polski”.

   W raporcie z początku maja 1933 roku czeski poseł w Warszawie Gors wskazywał, iż „idea wojny prewencyjnej ma zwolenników nie tylko w osobie Marszałka Piłsudskiego, ale i w polskim sztabie generalnym, który podjął już pewne zarządzenia na granicy. W początkach kwietnia zaczęły się koncentracje kawalerii na granicy Niemiec i Litwy oraz w korytarzu, gdzie jednocześnie koncentrowano wyborowe jednostki KOP z granicy sowieckiej”. 

   Równocześnie z poufnymi rozmowami z Francuzami Piłsudski podjął konkretne działania wojskowe.

   Jeszcze w połowie czerwca 1932 roku Piłsudski nakazał dowódcy polskiego okrętu ORP „Wicher” wpłynięcia do portu gdańskiego. W tym roku wygasała umowa polsko–niemiecka o tzw. port d’attache na mocy której Polacy mieli prawo i przywilej witania w Gdańsku delegacji zagranicznych. Korzystając z okazji Piłsudski postanowił wysondować postawę Niemców i ich zdeterminowanie do obrony własnych interesów w Gdańsku. Senat Wolnego Miasta odmówił odnowienia polsko–niemieckiej umowy. Tymczasem do gdańskiego portu zmierzały okręty brytyjskiej marynarki wojennej. W tej sytuacji dowódca polskiej jednostki otrzymał rozkaz wpłynięcia do portu gdańskiego i w razie jakiejkolwiek nieprzychylnej reakcji ostrzelania najbliższego budynku administracji niemieckiej. Do wymiany ognia nie doszło, a Niemcy zgodzili się na odnowienie umowy o port  d’attache.

   Pół roku później, w lutym 1933 roku, senat gdański podjął uchwałę o likwidacji policji portowej i przejęciu jej obowiązków przez niemieckojęzyczną policję miejską. Polska reakcja była natychmiastowa. 6 marca 1933 roku do Westerplatte przybił transportowiec „Willa” z batalionem piechoty morskiej na pokładzie, który został użyty do wzmocnienia placówki. 14 marca polski dodatkowy oddział został co prawda wycofany z Westerplatte, stało się to jednak dopiero po odwołaniu przez Senat Wolnego Miasta Gdańska uchwały o policji portowej.

   Wzmocnienie załogi Westerplatte wbrew zobowiązaniom traktatowym było wyzwaniem zmierzającym do wykazania, że Niemcy są słabe i że trzeba działać póki się nie dozbroją. Niestety dopiero po wojnie ambasador francuski w Berlinie Francois-Poncet przyznał, iż „Marszałek Piłsudski bardzo szybko zrozumiał niebezpieczeństwo na przyszłość, wynikające z dojścia do władzy narodowego socjalizmu i reżimu hitlerowskiego. Wydaje się, że zrozumiał, że trzeba zdusić to niebezpieczeństwo, zmiażdżyć je w zarodku, zanim nie stanie się zbyt groźne i że pragnął przez stworzenie w sposób sztuczny incydentu wybadać nastroje polityczne i determinację aliantów. Czy potrafią wykorzystać okazję, którą im ofiarował? Alianci ograniczyli się do zarzucenia rządu w Warszawie swymi zaklęciami”.

   W kwietniu 1933 toku wszystkie jednostki Marynarki Wojennej RP otrzymały ostrą amunicję, a dywizje piechoty, które odbywały pośpieszne ćwiczenia, z których mogły wyruszyć prosto na front. Na okres od kwietnia do września powołano sześć roczników oficerów rezerwy i podchorążych na sześciotygodniowe ćwiczenia. Rzeczpospolita od 1932 roku zwiększyła o 100% produkcję wojenną. We Francji pertraktowano nad zakupami ciężkiej i przeciwlotniczej artylerii. Niemców szczególnie niepokoił fakt rosnącej w Polsce produkcji silników lotniczych.

   Brytyjski stały podsekretarz stanu w Foreign Office lord Vansittart wspominał, iż „Piłsudski był niemalże jedynym, który od początku dokładnie rozumiał zamiary Hitlera. Na nieszczęście Zachodu, Marszałek nie cieszył się dobrym imieniem. Polska nadal była niepopularna wśród naszych robotników. Nasz, stary upór zagrał, gdy Piłsudski wystąpił z pomysłem, o którym za mało się słyszało. Oto Hitler znalazł się u władzy, ale nie miał jeszcze czasu zapuścić korzeni. Piłsudski zdawał sobie sprawę, że ten niezrównoważony pół-człowiek może podpalić świat i starał się wybadać, czy ktoś zechce przyłączyć się do próby usunięcia go tanim kosztem. Uważałem, że może to kosztować 30.000 ludzi, ale nigdy nie oczekiwałem, by ktokolwiek zdecydował się na to”.

   W 1933 roku taka operacja musiałaby zakończyć całkowitą porażką Niemiec, faktycznie rozbrojonych na mocy traktaty wersalskiego.

   Wysoki oficer Reichswehry gen. Adam podkreślał, iż „w obliczu niesłychanej przewagi liczbowej i zbrojeniowej Francuzów i Polaków, do których prawdopodobnie przyłączą się Czesi, możliwości prowadzenia wojny choćby dla zyskania na czasie są nikłe. Obecnie nie możemy prowadzić wojny. Musimy wszystko zrobić, aby jej uniknąć, choćby za cenę porażek dyplomatycznych”.

   Z kolei minister spraw zagranicznych von Neurath na posiedzeniu rządu niemieckiego w dniu 7 kwietnia 1933 roku oświadczył: „Osłabienie Niemiec na skutek Traktatu Wersalskiego jest znacznie większe, niż na ogół wiadomo. Przez długi czas nie mamy widoków na dorównanie pod względem wojennym innym krajom. Potrzeba nam 5 lat, aby odbudować równowagę z samą tylko Polską”.

   Neurath był zbyt dużym pesymistą. Niemcy dużo szybciej zbudowały silą armię, jednak na wiosnę 1933 roku nie byłyby w stanie przeciwstawić się polsko-francuskiej operacji wojskowej.

   Równocześnie szef niemieckiej dyplomacji podkreślał, iż „sytuacja Niemiec na wschodzie jest szczególnie niebezpieczna. Obrona przed Polską jest możliwa tylko, jeśli będziemy mieć zapewnione poparcie Rosji. W chwili obecnej jest zresztą rzeczą niepewną, czy możemy na nie liczyć. Nie należy nie doceniać powagi grożącego nam niebezpieczeństwa. Z różnych stron pojawiają się już groźby wojny prewencyjnej”.

   Niezależnie od zainicjowanej przez Hitlera  zmiany polityki niemieckiej wobec Moskwy, Stalin starał się zapewnić Niemcy o gotowości kontynuowania współpracy wojskowej. Jego wysłannik Karol Radek przekonywał swych niemieckich rozmówców, iż „nie stanie się nic, co by na stałe zablokowało nam drogę do wspólnej polityki z Niemcami. Moja miłość do Polski na pewno nie jest większa niż do narodowo-socjalistycznych Niemiec. U nas nie ma grupy antyniemieckiej”.

CDN.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika mada

02-11-2015 [08:57] - mada | Link:

Parszywieńki ten Zachód. Był i jest.

Obrazek użytkownika katon starszy

02-11-2015 [10:22] - katon starszy | Link:

Ale na takich stwierdzeniach polityki zagranicznej sie nie prowadzi, niestety.

Obrazek użytkownika Janko Walski

02-11-2015 [20:48] - Janko Walski | Link:

Jak zwykle czapki z głów dla Autora za pouczające restrospekcje.