Dlaczego Żołnierze Wyklęci musieli ginąć?

Dlaczego Żołnierze Wyklęci musieli ginąć w walce, musieli być mordowani w ubeckich katowniach czy być skazywani na śmierć w tzw. mordach sądowych?
 
Często Wyklętym zarzuca się, że ważniejszy dla nich był honor niż życie, że woleli zginąć śmiercią bohaterską niż spróbować ułożyć sobie życie w kraju którego nie akceptowali. Kiedyś nawet Magdalena Tuli, na łamach Gazety Wyborczej, przyrównała śmierć Danuty Siedzikówny ,,Inki’’ do śmierci zbrodniarzy hitlerowskich (zarówno ,,Inka’’ jak i zbrodniarze skazani w procesie norymberskim ginęli z okrzykiem na ustach: ,,Niech żyje Polska’’ czy ,,Heil Hitler’’) co może sugerować, że zarówno ,,Inka’’ jak i zbrodniarze niemieccy ginęli, nie dlatego, że innego wyjścia nie mieli, lecz ginęli razem z odejściem idei, którą reprezentowali, a nie chcieli przyznać się (często przed samymi sobą) że nowa rzeczywistość nastała na trwałe, wreszcie: nie umieli się do niej przystosować.
 
Zasadniczo się z taką interpretacją losu Wyklętych nie mogę się zgodzić. Moim zdaniem żołnierze walczyli, nie dlatego że nie zrozumieli nowej rzeczywistości, że cały czas wierzyli, że los się musi odmienić (oczekiwanie na wybuch III wojny światowej), lecz dlatego, że w ta nowa rzeczywistość nie przewidywała miejsca dla nich.
 
Oni zostali skreśleni zanim ta nowa rzeczywistość w pełni na ziemiach polskich zaistniała. System ich odrzucił od początku jako potencjalnych wrogów, element potencjalnie niebezpieczny. Złożenie broni nie dawało gwarancji bezpieczeństwa, nawet próba ułożenia swojego życia w totalitarnej rzeczywistości i pogodzenia się z nią nie gwarantowała spokoju a nawet życia.
 
Świadczy o tym chociażby los generała Emila Fieldorfa (którego niektórzy nie zaliczają do Żołnierzy Wyklętych, ponieważ nie walczył w Sowietami; moim zdaniem do Wyklętych powinniśmy zaliczyć także tych wszystkich, o których ,,historia głucho milczy’’) znany chyba nam wszystkim, jak również i losy wielu innych Wyklętych, tych bardziej i mniej znanych, represjonowanych i inwigilowanych za to, (nawet jeżeli wcześniej wyszli z lasu, lub nie wchodzili tam w ogóle) że przeciwstawili się sowietyzacji naszego kraju (a inwigilowano ich aż po prawie sam koniec PRL – u, co świetnie na przykładzie wileńskiej AK przedstawił w swojej książce pan Piotr Niwiński).
 
Moim zdaniem Wyklęci wiedzieli, że wojna bez wsparcia aliantów zachodnich (ich oczekiwanie na to, że wybuchnie wojna pomiędzy aliantami, wbrew niedorzeczności takiego rozwiązania z naszego punktu widzenia były, do pewnego czasu, bardzo duże) jest przegrana i nie ma większego sensu walczyć, lecz z drugiej strony to nie honor nie pozwolił im złożyć broni; mieli świadomość tego, że żyć w takiej Polsce jaka ówcześnie powstawała, nie było im dane.
 
Co więcej przypuszczam, że Wyklęci bardzo chcieli by wyjść z lasu i rozpocząć nowe życie nawet w takiej (anty)rzeczywistości, lecz podejrzewali jak to się może dla nich zakończyć.
 
Oczywiście, na pewno po jakimś czasie musieli mieć świadomość, że trwanie w lesie nic nie daje. Legenda o przyjeździe Andersa  na białym koniu, wybuchu wojny amerykańsko-sowieckiej, musiały dla Nich stać się tylko westchnieniem z nie tak odległej przeszłości, jednak pomimo tego nadal trwali. Wydaje się, że było to beznadziejne trwanie. Wybór mieli prosty: wyjść z lasu i dostosować się do nowej rzeczywistości albo zginąć.
 
Trudno dziś ocenić czy wybór pozostania w lesie był podyktowany honorem (najlepiej zginąć w walce; niż nawet nie zaakceptować ale przystosować się do nowej rzeczywistości), wiarą na przekór wszystkiemu, że kolejna wojna jednak wybuchnie (to wydaje mi się raczej mało prawdopodobne) czy wreszcie pogodzeniem się z tym, że w nowej rzeczywistości nie ma dla nich miejsca (dylemat pokroju zginąć w walce czy zginąć od strzału w tył głowy). Czas pokazał, że ten dylemat nie był taki całkowicie beznadziejny i Żołnierze Wyklęci mogli, chociaż z trudem (ponownie powołam się na książkę Niwińskiego) ułożyć sobie życie w nowej (anty)rzeczywistości (wiadomo tym najważniejszym, dowódcom, komuna nie dawała takich szans; dla nich wyjścia nie było) ale czy Oni w ogóle wtedy mieli tego świadomość? Czy przypadkiem nie był to wspomniany wyżej dylemat? Śmierć w lesie, albo w ubeckiej piwnicy?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika CzarnaLimuzyna

01-03-2015 [13:53] - CzarnaLimuzyna | Link:

Nie jest to chyba zbyt trudne zrozumieć żołnierza i patriotę, który chciał walczyć dalej o niepodległość dla Ojczyzny.
"Musieli ginąć" ponieważ tak zadecydowali Amerykanie, Brytyjczycy i Sowieci w Teheranie i  Jałcie.

Obrazek użytkownika Patrykp

01-03-2015 [14:33] - Patrykp | Link:

Tak wiadomo, że Żołnierze Wyklęci ginęli nie dlatego, że tak zadecydowali, że była to to walka z wiatrakami. Oni tkwili w lesie bo musieli. Nie mogli o tak sobie wyjść z lasu i zacząć żyć normalnie bo system nie przewidział dla nich miejsca. Oni byliby potencjalnymi ,,wywrotowcami'' itd. Dlatego ginęli a wiadomo, że nie da się zabić wszystkich, część wyszła z lasu i udało im się zachować życie (czy zdrowie to już niekoniecznie) ale i tak dla władzy byli elementem niebezpiecznym dlatego władza musiała co silniejszym, ich dowódcom, złamać kręgosłupy, a resztę inwigilować przez cały okres PRL - u i utrudniać życie na każdym kroku. 

Obrazek użytkownika Józef Darski

01-03-2015 [20:42] - Józef Darski | Link:

Nie tylko. Nie mieli wyboru. Gdy czytałem akta powszechna historia była taka. Po demobilizacji lub ujawnieniu nachodziło UB, chciało zwerbować,nie dawało spokoju, dla ratowania życia trzeba było iśś do lasu. Młodzi, zmobilizowani do wojska, wysyłani byli przeciwko leśnym, więc dezerterowali i musieli też iść do lasu.

Czerwonym chodziło po prostu o zniszczenie siły żywej, a nie by leśni siedzieli cicho.

Obrazek użytkownika Patrykp

02-03-2015 [23:31] - Patrykp | Link:

Wiadomo lepsza była ucieczka do lasu niż czekania czy mnie wezmą z wolności czy będą tylko prześladowali, utrudniali znalezienie pracy itd a może i za jakiś czas jednak wsadzą. O ile ważniejsi przedstawiciele Państwa Podziemnego czy oddziałów partyzanckich jak August Fieldorf ,,Nil'' czy Aleksander Krzyżanowski ,,Wilk'', nawet nie podejmując próby walki, i tak byli skazani na śmierć, tak dla ich podkomendnych była to nomen omen rosyjska ruletka: wezmą, nie wezmą, będą prześladowali, zostawią w spokoju na jakiś czas czy też będą usiłowali zwerbować. 

Obrazek użytkownika Marek1taki

02-03-2015 [09:18] - Marek1taki | Link:

@autor
Gdy w PRLowskich podręcznikach czytałem, że Armia Krajowa stała z bronią u nogi było dla mnie oczywiste, że sowieci chcieli by Polacy wykrwawiali się osłabiając armię niemiecką. Nie dziwiło mnie, że w PRLowskich podręcznikach nic nie pisało o walkach Armii Krajowej przeciw okupacji sowieckiej. Dziwiło mnie to co starsi mieli do powiedzenia na ten temat. Nie rozumiałem dlaczego tylko nieliczni stawili czoła czerwonemu okupantowi, że wszyscy się poddali, bo "chcieli żyć". Nie było jeszcze wtedy określenia żołnierze wyklęci i żołnierze niezłomni.
Musiałem dopiero na wakacjach spotkać starszą panią, dla której we wrześniu 1939r. okupacja była okupacją sowiecką a 22 VI 1941r. Niemcy atakując Rosję uchronili ją przed wywózką. To była inna perspektywa historyczna niż w mojej rodzinie, w której o wojnie z 1939r. i okupacji mówiło się głównie jako o wojnie z Niemcami. To była historia oczami tych Polaków, którzy mieszkali za granicą ustanowioną przez Cursona, Ribbentropa i Mołotowa, Churchila, Stalina i Roosevelta.
W PRLu łaskawie pozwolono nam czcić bohaterów walki z Niemcami. Dobrze, że chociaż późno, to jednak przypomnieliśmy sobie o bohaterach walki z sowiecką Rosją, o bohaterach, którym niepotrzebna legenda ale pamięć i prawda.