2008 lat później - opowieść świąteczna

Nie bali się t e ż, choćby trochę, ani Sądu Bożego ani osądu narodu w przyszłości. Byli pewni swego. Czuli, że lud daje się łatwo uwodzić tym, którzy obiecują wszystko czego dusza zapragnie, łącznie z... fałszywymi cudami. I nie zauważa nawet cudów prawdziwych. Nazywali białe, to co było czarne - i odwrotnie. Faryzeusze ówcześni - identycznie, jak ci dzisiejsi - wierzyli w potęgę manipulacji.  Manipulacji tłumem czy ludem. To oni zmanipulowali 1975 lat temu, w 33 roku "naszej ery" (jak to później określano) werdykt tłumu, który krzyczał: "uwolnić Barabasza" skazał de facto na śmierć Jezusa Chrystusa. Tamtejsze "wybory" Chrystus przegrał ze złym człowiekiem, złoczyńcą. Opinia publiczna poparła gremialnie Barabasza.  Sondaż i wynik był jednoznaczny. I nie liczyły się wtedy - skąd my to znamy - względy merytoryczne. Była moda na Barabasza - i już. Barabasz był "trendy" - po prostu. Nie głosił niepopularnych prawd. Był o wiele łatwiejszy do akceptacji... I stało się. Ale historia - ta nauczycielka życia - jest cierpliwa i mądra. 2008 lat temu świat się zmienił - i nawet tragiczne ukrzyżowanie 1975 lat przed momentem, w którym jesteśmy nie odwróciło losów narodu i ludzkości. Ludzie cisi i pokornego serca, ludzie, którym zależało na dobru kraju i uczciwi wygrali ze światem cwaniactwa, zakłamania, obłudy, pychy, brudnych rąk, prywaty i moralnej znieczulicy. Wygrali, choć zwykły stolarz i prosta wiejska kobieta nie mieli żadnego wojska i żyli w ubóstwie. To pocieszający morał. 2008 lat temu porządni ludzie robili swoje. Czynili to, co do nich należało i co było zapisane w planach dziejów świata. Po przeszło2 tysiącleciach powinniśmy mieć - mimo wszystko - wiele nadziei, wiele wiary i sporo miłości: do bliźniego i do Ojczyzny. Reszta przyjdzie.

Gdy 2008 lat temu rodziło się Boże Dzieciątko ludzie prawi i sprawiedliwi, ludzie honoru i sumienia t e ż byli znieważani, upokarzani, wyszydzani i fałszywie oskarżani. T a k ż e i wtedy królowała arogancja władzy i pycha dworu. Stronnicy faryzeuszy notowali rekordy poparcia opinii publicznej, czuli się bezkarni, robili co chcieli - i stale powoływali sie na wolę (i mandat) ludu.