Pustelnik Daniel i lekcja pokory

Cała ta sytuacja może uderzyć w wizerunek Polski, ale to - zdaje się - najmniejsze zmartwienie dla ministra Grada. Chyba, że Rada Nadzorcza w jej składzie przed "puczem" pójdzie po rozum do głowy i dogada się we własnym gronie. Żeby było jasne: także z "puczystami" w składzie. Może to być psychologicznie bardzo trudne, ale w sensie pragmatycznym to jedyne wyjście...                                                                                 ***To była jedyna refleksja "okołopolityczna" na niedzielę. Dziś święto i naprawdę zero polityki.  Odwiedzam małą miejscowość na pograniczu Śląska i Małopolski - Czatachowa. Maleńki, drewniany kościołek. Wierni przyjeżdżają z całej Polski. Widzę kilka samochodów z rejestracją warszawską, jest ktoś z Częstochowy, Krakowa. Bo tu jedyną w ciągu dnia mszę celebruje ksiądz Daniel, pustelnik. Młody, charyzmatyczny, ale bardzo wyciszony, pokorny, z nieśmiałym uśmiechem. Jest jednym z 5 eremitów, mieszkających w... pobliskim lesie. Ale jedynym, który pokazuje się "na zewnątrz", odprawia mszę. Uzdrawia ciężko chorych - choć on sam podkreśla, że to nie on uzdrawia, ale Bóg, on tylko o to prosi w modlitwie... Ale przyjeżdżają tu także ludzie opętani i tu też - tyle, że bez świadków - odbywają się skuteczne egzorcyzmy. Do Czatachowy ludzie ciągną z daleka. Słyszałem o tym miejscu od dawna. W końcu tu jestem.  I poznaję księdza Daniela, brata Jerzego - oddanych Bogu i bliźnim w 100%, nie liczących czasu, otwartych na potrzeby innych - słowem: ludzi z autentycznym powołaniem. To dobre miejsce na spowiedź... Spędzam tu 5 godzin. Mijają szybko. Czas stanął w miejscu. Nagle to, co było bardzo ważne, traci na znaczeniu. Czy można podczas tak krótkiego pobytu zmienić własną hierarchię ważności, życiowe priorytety? Dobre pytanie.  Jedno jest pewne: to była duża i potrzebna lekcja pokory.

Jeżeli rzeczywiście rząd (minister skarbu) wprowadzi komisarza do TVP będzie to sytuacja niespotykana na skalę europejską. I oczywiście wywoła międzynarodowe reperkusje. Reakcja międzynarodowej opinii publicznej, ale także organizacji dziennikarskich raczej nie będzie nadmiernie entuzjastyczna dla tego rządu. I nawet nacjonalistyczna przeszłość prezesa Farfala nie będzie tu dostatecznym pretekstem dla takiego kroku i jego obrony na arenie międzynarodowej.