Kto będzie pisał historię stanu wojennego?

                                                                                         ***

 

 

30 godzin w kalejdoskopie: spotkania z Dalajlamą w Sejmie i - dzień później - z przedstawicielką opozycji z Kazachstanu oraz z premierem emigracyjnego rządu Czeczenii na emigracji (urzędującym, jak kiedyś polski rząd uchodźczy - w Londynie) Zakajewem. Trzy spotkania: tak różne - pierwsze w Sejmie, drugie w warszawskiej kawiarni. Jedne z dziesiątkami kamer, drugie całkowicie kameralne. Wspólny mianownik: staroświeckie pojęcie - wolność.

 

W chórze medialnego zachwytu nad Dalajlamą nawet ja, człowiek bardzo niechętny politycznej poprawności, nie chcę i nie mogę zaśpiewać inaczej. Choć faktem jest swoista "moda" na Dalajlamę (ale to fakt pozytywny, zapewne świadczący o swoistym głodzie duchowości).

 

13 grudnia 1981 - 13 grudnia 2008. Jestem wśród tych bodaj 38 % Polaków, którzy uważają stan wojenny za "niepotrzebny". Co za cholerny eufemizm! Swoją drogą zadziwiający jest ten wysoki odsetek tych, którzy uważają, że stan wojenny był OK. Brak historycznej pamięci, ludzkiej wrażliwości, bezmyślność? Wszystko jedno. Tylko kto będzie pisał historię Polski, my czy oni? Polacy z opcji "niepodległościowej" czy "ahistorycznej"? Jestem dziwnie przekonany, że - mimo  tych wyników sondażu - my...