KUROŃ: LECHU, IDŹ W ZAPARTE

,„W jakie parszywe mafijne układy wepchnęli nas nasi byli przyjaciele. Zresztą chyba obrażam mafię tym porównaniem. Tam przecież jak w rodzinie obowiązuje wierność wobec swoich aż po grób. Zaś kto zdradził swoich, przestaje być swój. Wiem, Olszewski, Macierewicz i jak się tam inni nazywają, z pełną świadomością zerwali zasady tej rodzinnej czy — jak pewnie wolą — mafijnej moralności. Dla nich ja z zasadami, które głoszę, jestem głęboko niemoralny” – Jacek Kuroń w dniu obalenia rządu premiera Jana Olszewskiego. 
 

4 czerwca 1992 – Jacek Kuroń notuje:
„Poszedłem do Geremka, gdzie radzili już nasi klubowi mędrcy. Tam dowiedziałem się, że są dwie listy. ” (…) „Bronek powiedział też, że Wałęsa właśnie pisze list do posłów, w którym przyznaje się, że jakieś tam deklaracje parę razy podpisał. Wiedziałem o tym od zawsze i rozumiałem młodego robotnika: nigdy nie zakapował kolegów, ale niby dlaczego nie miał czegoś podpisać? (…)
Wkurzyła mnie tylko bierna postawa Lecha, bo zrozumiałem z relacji Bronka, że w liście do posłów ma być tylko przyznanie się i coś w rodzaju prośby o wybaczenie, a nie ma zdecydowanego stanowiska w sprawie lustracji. Zadzwoniłem do Belwederu i jakoś szybko mnie połączyli z prezydentem.
- Cześć.
- Cześć.
-Zanim cokolwiek podpiszesz — mówię do niego — Lechu, spotkaj się ze mną.
- Szkoda - mówi - że tak późno dzwonisz, bo ja już wszystko, co miałem podpisać, podpisałem.
- A co? — pytam. Odczytał mi swoje ostatnie oświadczenie, w którym ostro występuje przeciwko lustracji i rządowi Olszewskiego.
- No i dobrze — powiedziałem z ulgą w głosie. — Tak trzymać.
(…)
- Teraz jednak musimy go obalić za wszelką cenę.
- Tak, za wszelką cenę - powtórzył po mnie, z akcentem na słowie „cena".

Krótki fragment wspomnień, a ile można wyczytać między zdaniami. Nie potwierdziła się informacja Geremka, że Wałęsa przyzna się do podpisania kilku dokumentów i dlatego Kuroń pisze o odczuciu ulgi.
Jak ten dialog należy zinterpretować? Czy te słowa nie świadczą wprost o tym, że doradził Wałęsie, by szedł w zaparte? Lechu – tak trzymać? Nasuwa się jednocześnie dość oczywiste pytanie - od kogo Kuroń wie, że Wałęsa podpisał, ale nigdy nikogo nie zakapował? Od samego Wałęsy? Od Michnika, który wcześniej zdążył przewrócić trochę teczek w archiwach MSW? Czy taki jest testament Kuronia dla Michnika? Kto mija się z prawdą?

Komunikat PAP - 3 czerwca 1991
Wałęsa: „Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty”
Minęło siedemnaście lat – jest 2008 r. i Wałęsa pytany o kontakty z SB mówi, że nikt nigdy nie proponował mu współpracy tylko podpisał "tak jak i inni podpisywali, że dostał sznurówki".

Jeżeli się sięgnie do wcześniejszych wspomnień Kuronia („Gwiezdny czas”), to można przeczytać, że jemu i Borusewiczowi zarzucano przygotowywanie zamachu stanu. Borusewicz miał zostać dyrektorem Solidarności w Gdańsku, a Kuroń dyrektorem ogólnopolskim. Kuroń we wspomnieniach oczywiście zaprzecza, że planował zamach na Wałęsę, ale przecież żyją świadkowie, którzy mogą potwierdzić – wówczas mówili że Wałęsa jest agentem SB.
Zaprzecza, ale w następnych zdaniach przyznaje - ze Bogdan ze swoim talentem organizacyjnym mógłby zostać szefem komisji związków zawodowych. A potem pisze, że w Lechu (Wałęsie) zaczęła narastać nieufność wobec niego. A na kolejnej stronie czytamy, że plotki o zamachu i konspirowaniu przeciw Wałęsie rozpuszcza ksiądz Orszulik, który zwalczał Kuronia niemal obsesyjnie.

Warto czytać Kuronia – oczywiście należy czytać między zdaniami.

Kuroń radził: „Lechu idź w zaparte”? A Borusewicz milczy? Nikt go nie pyta. Dlaczego w ostatnich dniach nigdzie nie można było przeczytać wypowiedzi Borusewicza?
Wałęsa chce konfrontacji z Cenckiewiczem i Gontarczykiem – pewnie przyjdzie czas – ale czy Borusewicz w obecności żyjących świadków z Wolnych Związków Zawodowych nie powinien odpowiedzieć na pytanie - czy z Kuroniem zarzucali Wałęsie współpracę z SB? Patrząc byłym koleżankom i kolegom z WZZ prosto w oczy powinien odpowiedzieć na to pytanie.

Z jaką furią przyjęto dokumenty opisujące rozmowy Kuronia z SB. Sygnatariusz listu atakującego IPN Andrzej Celiński (czy można nazywać list o Policjantach Pamięci bronieniem Wałęsy) nazwał wówczas historyków IPN "małymi gnojkami". Mówił - "Pytam panów z IPN: czy wyście się z chu...m na łby pozamieniali?!"

Jakimi słowami Wałęsa bronił Kuronia – gdy ujawniono treść jego rozmów z pułkownikiem SB Lesiakiem, który zresztą zrobił zadziwiającą karierę w III RP?
"Ja, Lech Wałęsa, upoważniłem Jacka Kuronia i jeszcze ok. 20 innych osób do wszelkich możliwych rozmów, nawet z samym szatanem, a co dopiero bezpieką, w celu odblokowania marszu do wolnej Polski".

Wymienił tylko trzy nazwiska - Kuroń, Michnik i Lech Kaczyński. Lech Kaczyński natychmiast zaprzeczył, że otrzymał jakiekolwiek upoważnienie do rozmów z władzą czy SB.

Czy dzisiaj obrońcom Wałęsy chodzi o Wałęsę ?

Kto chociażby pamięta jak Michnik atakował go w przeszłości, dla tego powinno być oczywistym, że nie. Po prostu z Wałęsą w klapach garniturów łatwiej atakować Instytut pamięci Narodowej i historyków próbujących badać przeszłość.
Zresztą, kogo nie broniono przed zlustrowaniem? Maleszki? – fakt, obronę trochę przespano. Ale pracuje na Czerskiej? Karkoszy ? Czajkowskiego - nie zdołano obronić, ale ile podpisów zebrano? – a Turnau wyznaje na łamach GW, że Czajkowski pozostaje jego mistrzem duchowym. Boniego w 1992 roku pozostawiono samego sobie? Jurczyka broniono jakby z mniejszym zaangażowaniem. Ale Niezabitowską?

A czy wrogowie lustracji sami nie lustrują? Kuroń sam na dziko zlustrował Danutę P. (LINK) w „Spoko, czyli kwadratura koła”, bez żadnych dowodów uczynił agentką.
Michnik nie lustruje? A jego wypad do archiwum MSW?

Gazeta Wyborcza nie lustruje? Wspomnę o jej raporcie o TW „Delegat” - dopiero potem poszli po rozum do głowy, co czynią, że ta lustracja gaudenowa uderza rykoszetem w nich samych. Od lat drogą plotek wielu niewygodnych dla SB opozycjonistów uczyniono agentami, część z nich jest na emigracji. W tym czasie w kraju trwa wymienianie się świadectwami niewinności.
Łatwiej przychodzi bronienie Wałęsy, niż bronienie samego siebie. Łatwiej bronić Wałęsę, niż by przyszło bronić Geremka. Łatwo pisać o „ranie na czole Adama Mickiewicza”, niż na własnym czole.

Przecież nie chodzi o to, czy byli długoletnimi agentami SB o aktywności podobnej do tej Maleszki – TW Ketman, Return, czy gorliwości księdza Czajkowskiego (TW Jankowski). Po dwudziestu latach można odnieść wrażenie, że w Polsce były same delatorskie płotki i żadna z nich nie zrobiła kariery w III RP) - chodzi o ten fragment życiorysu, który mógł być wykorzystywany do szantażu, czy wymuszenia określanego zachowania, decyzji czy braku decyzji.

W dniu obalenia rządu Olszewskiego Kuroń notuje.
„W jakie parszywe mafijne układy wepchnęli nas nasi byli przyjaciele. Zresztą chyba obrażam mafię tym porównaniem. Tam przecież jak w rodzinie obowiązuje wierność wobec swoich aż po grób. Zaś kto zdradził swoich, przestaje być swój.
Wiem, Olszewski, Macierewicz i jak się tam inni nazywają, z pełną świadomością zerwali zasady tej rodzinnej czy — jak pewnie wolą — mafijnej moralności. Dla nich ja z zasadami, które głoszę, jestem głęboko niemoralny.
Bo ja głęboko wierzę, że ojca, brata, przyjaciela nie wolno sprzedać. Sprzedać — tak mówią złodzieje o zeznaniach obciążających kolegę. Więc wierzę, że nie sprzedam brata nigdy. Może się zdarzyć, dopuszczam to z bólem, że zabiję, ale nie sprzedam.”

Czekanie na Jana Grossa polskiej lustracji
Czy to wyznanie nie jest kluczem do zrozumienia wielu zachowań? Czy między innymi nie dlatego za wszelką cenę chcą zlikwidować Instytut Pamięci Narodowej?

Nie tylko nie sprzedam „przyjaciela”, ale pomogę zatrzeć ślady. Zaknebluję historyków, pozwę przed sąd, opluję, dam w twarz, nazwę ch …, a Instytut pamięci Narodowej zlikwiduję.

Profesor Zybertowicz pisał w Rzeczpospolitej:
,„Jeśli atmosfera oczyszczenia nie zapanuje po publikacji wspomnianej książki, pozostanie nam czekać na Jana Grossa polskiej lustracji – kogoś, kto z drastycznymi szczegółami opisze najbardziej wstrząsające przypadki agenturalnego gnojenia ludzi i trzymania ich na uwięzi jeszcze w III RP. Wtedy może się ockniemy”.

Tekst powyższy napisałem i umieściłem na swoim blogu w dniu 25 maja 2008 pod tytułem: Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy.

Dzisiaj widać, że bardziej odpowiedni byłby  tytuł – "Czekanie na Jana Grossa polskiej lustracji". A przypominam ten tekst w związku z oświadczeniem Lecha Wałęsy na jego blogu:

„Panowie Dudek, Cęckiewicz, Gontarczyk , Zyzak.
Daję Wam dwa tygodnie na publiczne przeproszenie za pomówienia i insynuacje.
Po tym terminie sprawy kieruję do Sądu.
Proszę nie powoływać się na wolność słowa, czy badania naukowe. O te wartości walczyłem i będę walczył.
W Waszych przypadkach bywały kategoryczne bezdowodowe stwierdzenia. Tego nie wolno robić.
W związku ze sprawą do wyjaśnienia i osądzenia, mam nadzieję na zawieszenie w pracach IPN co niektórych.
Decyzje należą do Was.
Wystarczająco dużo narobiliście złego mnie , Solidarności i Polsce”.

Jakże inaczej wyglądałaby .... wszystko jak inaczej by wyglądało, gdyby wówczas Wałęsa nie posłuchał Kuronia.