Zdziechowski i "zero" polityki

Sięgam do książki słynnego myśliciela z czasów II Rzeczypospolitej prof. Mariana Zdziechowskiego, przez cały okres międzywojenny proroczo wieszczącego groźbę komunizmu, ale i narodowego socjalizmu. Wydało ją wydawnictwo "Fronda" przed 9 laty. "Widmo przyszłości" to zbiór tekstów publicystycznych, historycznych, ale może bardziej nawet historiozoficznych. Interesując się historią II RP od czasów licealnych wiedziałem, że Zdziechowski to człowiek, który wywarł szczególny wpływ intelektualny na elity (czy ich część) tamtego czasu. Był swoistym prorokiem, przewidując katastrofę w postaci opanowania Polski przez komunizm i Związek Sowiecki. Zmarł tuż przed wybuchem II wojny światowej. Tuż przed śmiercią pisał profetycznie: "wołałbym umrzeć teraz w zgodzie z Bogiem, w otoczeniu najbliższych, zapatrzony w rozciągające się przede mną wzgórza i lasy, podniesiony na duchu odkryciem czegoś wielkiego, nieskończonego, tajemniczego, a bliskiego, niż za rok, za dwa albo trzy, może wcześniej jeszcze, może nieco później, zgnić w sowieckiej czerezwyczajce".

 

A o polskiej walce o niepodległość tak pisze w szkicu "Polska po roku 1863": "Naród, który utracił niepodległość, a nie wyzyskał wszystkich możliwości do jej odzyskania, nie jest godzien być narodem".

   

Zdziechowski krzepi i jaśnieje blaskiem na tle tego, co dziś wokół...

W Parlamencie Europejskim zaczęły się wakacje - potrwają do 25 sierpnia, a więc nieco ponad miesiąc. Są krótsze niż przed rokiem - o tydzień.

 

Złożyłem sobie wakacyjne przyrzeczenie: przez najbliższe 4-5 tygodni nie piszę o polityce. Basta. Literatura, historia, podróże - proszę bardzo. Dla polityki - szlaban. Ciekawe tylko, jak długo wytrzymam?