Święto PRL - a kysz, a kysz!

PRL to były puste polki i obce wojska, paszport, który niełatwo było dostać i którego… nie wolno było trzymać w domu, tylko oddać władzy z powrotem. PRL to nachalna propaganda i szarość tzw. małej stabilizacji, ale też więzienie opozycji i prześladowanie Kościoła. To także złamane kariery milionów Polaków i zmuszenie do emigracji kolejnych milionów, co osłabiło kraj bezpowrotnie. Wiemy, że "to se ne vrati", ale sporo ludzi w Rzeczpospolitej dotąd korzysta z dziedzictwa po PRL. Ten "Park Jurajski" bywa zasobny i ma niezłe układy w różnych dziedzinach życia.

 

Reasumując: nie ma co świętować, ale pamiętać o przekrętach i zbrodniach komuny. Także o jej późnych wnukach, cudownie nawróconych na liberalizm - ekonomiczny i polityczny.

 

 

                                                                                         ***

 

PO wydała wyrok w sopockiej aferze korupcyjnej. Wyleciał z tej partii nie ten, co miał korupcję proponować, lecz ten co… zgłosił do prokuratury! To się nazywa logika. Partyjna logika. Logika PO.

 

                                                                                         ***

 

W ostatnim numerze tygodnika "Gazeta Polska" ukazał się mój artykuł o euromitach, czyli "propagandowych sztuczkach", kursujących po Europie, ale mających jakoś szczególny popyt w Polsce. "Sprzedają" je ludzie cyniczni, a "kupują" naiwni albo bezmyślni. Ze złym skutkiem dla kupujących, oczywiście. Oto pełny tekst artykułu:

 

"Po Europie krąży widmo. Już nie komunizmu. Tym razem jest to widmo europejskiej, unijnej mitologii. To, że się ją produkuje to pół biedy - gorzej, gdy kupują ją miliony Polaków, w tym środowiska opiniotwórcze. Oto kilka wybranych przykładów owej „euromitologii”:

 

Mit nr 1: instrument weta paraliżuje UE, a krajem, który ostatnio nic tylko wetował była Polska (za premiera Kaczyńskiego). Otóż jest to normalny mechanizm w procedurze podejmowania decyzji przez Unię, był i jest wielokrotnie używany, a liderami „w wetowaniu” w ostatnich latach są... Niemcy, Austria i Belgia. Na  marginesie: to właśnie Berlin przodował w oskarżeniach poprzedniego polskiego rządu, że wetując (a raczej grożąc wetem) paraliżuje UE i jej reformę.

 

Mit nr 2: Unia harmonijnie realizuje interesy całej Wspólnoty, więc nie ma w zasadzie miejsca na interesy poszczególnych narodów. Bzdura. Dla Francji UE jest instrumentem polityki francuskiej, a dla RFN - niemieckiej. Sarkozy walczy o ratyfikację Traktatu Lizbońskiego jak najszybciej, aby jeszcze za prezydencji francuskiej decydować kto miałby być prezydentem Unii, a kto szefem unijnej dyplomacji. Unia Europejska jest mieszanką (czasem wybuchową) interesów poszczególnych krajów członkowskich - interesów często sprzecznych ze sobą. Postępy integracji idą w parze z intensyfikacją walki o interesy narodowe, nawet jeśli są one dobrze ukryte pod frazeologią europejską.

 

Mit nr 3: w UE trzeba się podobać, im bardziej jesteś akceptowany, tym silniejsza Twoja pozycja. Absurd. Położenie danego kraju zależy wyłącznie od tego, na ile to państwo potrafi twardo powalczyć o swoje interesy i je egzekwować. Mamy tego liczne przykłady. Brytyjska „Iron Lady” -”Żelazna Dama”, premier Margaret Thatcher była najbardziej znienawidzonym politykiem w europejskiej prasie, gdy - blokując traktat z Maastricht - wywalczyła olbrzymi rabat od składki, którą Londyn płaci do kasy w Brukseli. I dotąd tak jest - po 17 latach od tej „licytacji” nikt już nie pamięta czarnego PR wokół Anglii i Mrs Thatcher, a wciąż obowiązują ulgi dla bogatej Anglii. Notabene: paradoksalnie spłacane są przez wszystkie kraje UE, w tym od 4 już lat przez biedną... Polskę. Jednym z najbardziej nielubianych krajów w Unii jest Hiszpania twardo walcząca o swoje interesy ekonomiczne - nie przeszkadza to Madrytowi być nr 1 na liście beneficjentów pomocy z Brukseli i prymusem w przedmiocie ściągania pieniędzy z UE i wymyślania kolejnych celów (pretekstów), aby otworzyć unijny kran finansowy. Hiszpania potrafiła np. zablokować rozmowy stowarzyszeniowe między Polską a UE tylko po to, aby wydębić od Brukseli ustępstwa w obszarze rybołówstwa (poszerzenie stref połowowych) - a więc jednej z trzech najważniejszych gałęzi gospodarki tego kraju. Oczywiście im się to udało, a jedna doba przerwy w naszych negocjacjach nie miała znaczenia. Wreszcie Dania, na którą oburzano się, że w referendum na początku lat 90. - odrzuciła Traktat z Maastricht - tyle, że dzięki temu Kopenhaga uzyskała to, co chciała, czyli trwałe ograniczenia w zbywaniu ziemi cudzoziemcom (czytaj: Niemcom).

 

A więc wbrew euromitologii: warto się stawiać..."

 

Dziś święto Wedla, zwane też świętem Odrodzenia Polski (ha, ha) czy Manifestu Lipcowego (niby ogłoszony w Lublinie, ale i tak pisany w Moskwie). Dla młodych czytelników tego bloga: Wedel to była słynna warszawska fabryka czekolady, która po II wojnie światowej została upaństwowiona przez komunistów i przemianowana na… 22 lipca właśnie. Na dzisiejsze urodziny PRL nie należy, Boże broń, śpiewać "Happy Birthday", raczej krzyknąć: "a kysz" lub "zgiń, przepadnij maro nieczysta".