Na a Zachodzie nie ma świętych krów

Francuskiemu prezydentowi Francois Mitterrandowi wyciągnięto po latach nieślubną córkę - ale wszyscy wiedzieli, że z tego powodu pozycja Republiki w świecie nie ulegnie ani wzmocnieniu ani osłabieniu - a Francuzi po prostu mają prawo wiedzieć wszystko o swojej Głowie Państwa (wtedy już byłej!). Temu samemu Mitterrandowi nie oszczędzono również syna (tym razem z prawego łoża), którego oskarżono o wspieranie nielegalnego handlu bronią z krajami Afryki. Następca Mitterranda Jacques Chirac musiał się tłumaczyć ze swoich spraw finansowych z okresu, gdy był jeszcze popularnym merem Paryża. Jakoś od tego Francja nie była bojkotowana przez międzynarodową opinię publiczną. Tak samo USA pozostały mocarstwem, mimo ciągnącej się latami "afery rozporkowej", Billa Clintona. Reputacja Stanów Zjednoczonych nie została bynajmniej zrujnowana ani przez ogiera Clintona ani przez jego wspomnienia z narkotycznych balang. Gdyby ktoś powiedział Brytyjczykom, że informowanie o romansach Księcia Karola czy Księżnej Diany uderzają w wizerunek Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej - to Anglicy, Szkoci czy Walijczycy wzruszyliby tylko ramionami, bo przecież mają oni prawo wiedzieć, co robiły lub robią osoby ich reprezentujące. Cały świat docenia włoską kuchnię, włoski futbol (czasami) czy włoski rozwój gospodarczy niezależnie od ciągania po sądach Silvio Berlussconiego, który po raz trzeci został juz premierem. Wiedząc to wszystko na wszelki wypadek sięgnąłem do dzisiejszych belgijskich gazet. Czy rzeczywiście bitwa o Wałęsę szkodzi Polsce? We flamandzkojęzycznym "Het Nieuwsblad" ani słowa o książce historyków z IPNu, we francuskojęzycznym, wpływowym "Le Soir" - to samo (w tym drugim natomiast na pierwszej stronie dodatku kulturalnego całostronicowy artykuł o zbiorach japońskiego malarstwa znajdujących się w Krakowie a eksponowanych obecnie w Brukseli)... Nie wpadajmy więc w histerię. Zwłaszcza w upały jest ona szkodliwa..."(Uwaga: niniejszy tekst ma ukazać się w jutrzejszym wydaniu tygodnika "Gazeta Finansowa")"Solidarność" demonstrowała dziś w Brukseli przed siedzibą Komisji Europejskiej w sprawie polskich stoczni. Słusznie: takie ich prawo. Skoro do Brukseli ciągną i protestują rolnicy z kilku krajów członkowskich UE oraz szereg innych branż to czemu nie mają tego czynić polscy stoczniowcy? A tak na marginesie: szef NZSS "Solidarność" Janusz Śniadek to uniwersalny lider związkowy i polityczny lis (to komplement, nie ironia). W sobotę jeszcze był na urodzinach Wałęsy w Gdańsku, a już w poniedziałek w samolocie z Warszawy do Brukseli pilnie studiował i pokazywał sąsiadom książkę Cenckiewicza i Gontarczyka o Wałęsie...To się nazywa "mądrość etapu". W Brukseli uczestniczę w 15 międzyparlamentarnym spotkaniu UE-Albania (po ich stronie m.in. były premier Ilir Meta, obecny minister ds. europejskich Majlinda Bregu, ambasador Albanii przy UE - Mimosa Halimi, a w sumie 7 posłów). Tak naprawdę nieważne, co Albańczycy mówią - ważne co myślą. Czy idea "Wielkiej Albanii", obejmującej obecne terytorium tego kraju plus Kosowo plus prawdopodobnie część Macedonii (w jednej trzeciej zamieszkanej przez Albańczyków ...) jest już tylko pomysłem historycznym? Sądzę, że wręcz przeciwnie...

"Z rosnącym zdumieniem czytam naiwne lub cyniczne opinie, że książka
(szerzej - dyskusja) o Wałęsie szkodzi polskiemu wizerunkowi w świecie.
Ktoś, kto tak mówi nie ma bladego pojęcia jak w innych krajach Europy,
ale też USA debatuje się na temat bliższej czy dalszej przeszłości
politycznych liderów. Gdy we Włoszech wielokrotnego premiera i ministra
Giulio Andreottiego, polityka chadecji oskarżono o kontakty z mafią -
włoscy politycy i dziennikarze dociekali, jak było naprawdę, ale nikomu
nie przyszło do głowy zamykać usta oponentom argumentem, że oto obraz
Italii na arenie międzynarodowej legnie w gruzach.