W ZIMOWY WIECZÓR / 6

SCENA 5
 
 / Dzidzia Piernik z Partnerem /
 
PARTNER
Maryszka, tu nic ni ma…Ni ma. Empty.
 
DZIDZIA PIERNIK
Toć chałupa była… That's for sure.
 
PARTNER
Yes. Była, ale ni ma.
 
DZIDZIA PIERNIK
Ja nie wiem co się tu robi, że ji ni ma.
 
PARTNER
Bokiem poszli my… Abo  evaporated . Wcale ji nie było?…Tyż może być.
 
DZIDZIA PIERNIK
Shut up! Ty nie gadej głupot. Zbłądziły my.
 
PARTNER
/ po czasie /
Patrzej Mery, tu je nasze auto…My trafili na auto! To dobrze. I droga jest.
Czysto jest. Wiater śnieg suffered. Siadejmy Mery szybko i jedźmy w hotel.
 
DZIDZIA PIERNIK
 / z żalem /
Auto… A mnie sie zdawało, marzyło…Coś się mogło wydarzyć…
 
/ słychać dalekie nawoływania kolędników /
 
PARTNER
Tu dziki kraj... Powietrze jak whisky uderza do głowy.
 
 
DZIDZIA PIERNIK
Słyszysz Dżony jak hukajo sowy?
 
PARTNER
 / z pewnym przerażeniem /
Jo nie wiem po co było nam aż tutaj jechać…?
 
DZIDZIA PIERNIK
 / z westchnieniem /
Bo sie goni za szczęściem, które furt ucieka.
 
PARTNER
To czeba było tańczyć, a nie chodzić w urząd.
/ rozglądając się niepewnie / Dzie my to so?
 
DZIDZIA PIERNIK
W Puszczy Sandomirskiej.
 
PARTNER
Jo tu żadnego lasa nie widze. Ni ma lasa!
 
DZIDZIA PIERNIK
Babka mi tako gadke prawili:
/ recytuje /
„Las ociec nas,
my dzieci jego,
chodźwa do niego.”
/ z przekonaniem /
Las jest w nas.
 
PARTNER
Crazy!
Jedźwa lepi Maryszka. Siadamy tera w auto.
Już!
 
DZIDZIA PIERNIK
/ niechętnie /
Już?
 
/ wychodzą, a po chwili  słychać ruszający samochód /
 
 
  SCENA 6
 
/ do izby, w której już są kolędnicy i Dziadek, wchodzą Sąsiadka i Gospodarz /
 
 SĄSIADKA
 / w drzwiach do Marysi, wpychając przez nie Gospodarza /
Weźta se swojego chłopa, bo już zwytrzymać nie mogę!
Przyloz , siad i pieprzy : A dej, a dej, a dej…
To jo mu bede dawać, a swojemu odejmować?
 
MARYSIA
/ załamując ręce do Gospodarza /
Że ty się Boga nie bois!
 
SĄSIADKA
To taka mnie nerwa wziena… Mój sie orobioł, żeby do Wielkanocy nie brakło, zmęczył sie aż  usnoł. I dobrze, bo nie wiem co by było. A tyn przyjdzie i sempi. / do Gospodarza / Nie wstydacie sie aby?
 
GOSPODARZ
 / marszcząc brwi /
Przecie mówiołem, że oddom.
 
SĄSIADKA / z  pretensją /
O to, to…Już to widze! Już widze! Bedzie dopiro co jakżeście  oddawali… Z tydzień żeście se oddawali i chłop mi mało co po tym nie pomar. Mówie : weź se go Maryś, bo nie ztrzymom! / wyjmuje butelki stawia na stole / Mocie tu…Trzy dom i wiency ni jedny! No ide.
 
MARYSIA
A zagrzejcie się chociaż somsiadko.
 
SĄSIADKA
E nie dzisiaj / do Gospodarza / I ni mo mowy o ddawaniu! To je prezent od Mikołaja. / do Marysi ze śmiechem / Mojemu przecie Mikołaj./ dostrzega podróżnych / Widze, że gości mocie, a to… / wahając się / może chwile przysięde…/ siada i głośnym szeptem do Marysi / Co one za jedne?
 
MARYSIA / bezradnie /
Nie wim. Jeszcze my nie pytali. Przyszli i so. Grzejo się bo pomarzli.
 
SĄSIADKA / widząc drzemiących przy piecu koledników, domyślnie  /
Z szopko pewnie chodzo. I pobłuńdziły.
 
 
MARYSIA / przytakująco /
No, ale to tyko te w koronach / śmieje się / hajda poszły w pola jak zajunce…. / poważniejąc / Tamte drugie z nimi nie chodzo.
 
SĄSIADKA
Przecież! Dzieby z dzieckiem na take biede. Serca by trza ni mieć./ po chwili /
Śpio czy jak, że takie ciche?
 
MARYSIA
Odpoczywajo pomęczone.
 
/ drzwi otwierają się gwałtownie i jak upiór wpada ośnieżony, roztrzęsiony Etnograf krzycząc z przerażeniem  /
 
Co ja widziałem! Co ja wi…
/ spostrzega obcych więc milknie, dopada stołu i nalewa sobie roztrzęsioną ręką szklankę wódki i jednym haustem wypija /
 
DZIADEK
Musi rzeczywiście cuś widzioł.
 
ETNOGRAF
Widziałem . Wi…/ dostrzegając Śmierć wśród kolędników / O! Oo… O…! /nalewa sobie szybko drugą szklankę i natychmiast ją wypija nie zwracając uwagi na milczące protesty Gospodarza, który podrywa się ze swego miejsca chcąc mu w tym przeszkodzić; w chwilę potem opada na ławę i zasypia/
 
GOSPODARZ
  / ze złością /
Psiakrew! Tyla dobrego zmarnowoł!
 
/ dziecko cichutko popłakuje przez sen/
 
KRÓL 1
/ budząc się na chwilę /
„ …lulajże lulaj, a ty go matulu z płaczu utulaj…”
 
HEROD
/ otworzywszy na moment oczy /
Tak jest / czka / Utulaj! Utulaj…
/ obydwaj zasypiają ponownie /
 
SĄSIADKA
 / wracając do interesującego ją tematu /
No pewnie, jak pomęczone to muszo odpocząć. / wierci się i po chwili do Podróżnej /
A z daleka to idziecie?
 
PODRÓŻNA
O tak, z daleka.
 
SĄSIADKA
To nie dziw, żeście pomęczone. / nie doczekawszy się dalszych wynurzeń / To może byście tyż co na rozgrzewke wzieni ? / pokazuje na butelki / Ni mota się co martwić, jak zbraknie to przyniese.
 
PODRÓŻNA
Dziękujemy, ale nie.
 
SĄSIADKA
/ do Podróżnego z przekonaniem /
Ale pon to se łykno.
 
PODRÓŻNY
Dziękuję.
 
SĄSIADKA
/ zalotnie /
Dziękuje – tak, cy, dziękuje- nie?
 
PODRÓŻNY
 / z u śmiechem /
Dziękuje - nie.
 
SĄSIADKA
/ do Macieja /
Dziwne jakieś.
 
MACIEJ
Dziwne, nie dziwne. Niezwyczajne naszych obyczajów.
 
MARYSIA
/ podziwem /
Jak święte jakieś!
 
SĄSIADKA
/ z powątpiewaniem /
Eee…Obce i tyla. / do Podróżnych / A po co to idzieta?
 
PODRÓŻNA
/ głównie do kołysanego na kolanach maleństwa /
 
Po spokój po ciszę
Tę którą wiatr kwietniowy
Po sadach kołysze
 
Po słowo niebanalne
Po uśmiech najszczerszy
Taki którym się starzec
 Rozświetla od wierszy
 
Jakie matka mu niegdyś
Przed spaniem czytała
Bo w nich mu jeszcze
Resztka radości została
 
GOSPODARZ
Ooo…To długo bedzieta jeszcze szukać. Długooo.
 
PODRÓŻNY
Kto wie…W każdym z nas jest taka rajska wyspa utkana z marzeń. Wyspa dzieciństwa, od której nieopatrznie odpłynęliśmy i nie umiemy już na nią powrócić. Zwiodła nas chęć zdobycia bogactw gdzieś w dalekim świecie, po czym został nam tylko kac rozczarowania.
 
GOSPODARZ
/ z przekonaniem /
No kac, to je wielgie świństwo. Roz miołem, to wiem. Ludzie jak to męczy!
 
PODRÓŻNY
Uległość, głównie tak zwanym standardom, zrobiła z nas piratów, wałęsających się po morzach własnej głupoty w pogoni za baśnią o szczęściu.
Tymczasem niezauważalnie tracimy to, co jest naszym rzeczywistym skarbem i ogarnia nas nieznośna miałkość bytu. Rozpylenie w codziennych drobiazgach.
 
DZIADEK / z pieca /
Jo ta kwardo stoje na gruncie.
 
BABKA
To jeno ci się tak zdaje, ślepoku. Już nie widzis ze lezys?
 
PODRÓŻNA
/ tuląc dziecko /
 
Potrzeba nam tylko miejsca
W którym miłość mieszka
Niechby tak maleńkiego
Jak łupinka orzeszka
 
PODRÓŻNY
Niestety zgubiliśmy gdzieś busolę i mapę, więc często nie potrafimy nawet określić swojego położenia…
Ale zdarza się, że powracamy do siebie, nawet nagle, wtedy gdy zdamy się na wewnętrzny głos…Który raz bywa fragmentem starej kolędy, innym razem szmerem opadającego liścia, albo perlistym śmiechem dziecka…
 
MARYSIA
 / nie zważając na poszturchiwania Babki znacząco wskazującej jej kuchnię  /
Pieknie panie mówicie, ale jak tu wrócić w dzieciństwo, kiedy tyla co dzień trza sie ze wszystkim oszarpać? Chcesz człowieku dobrze, a tu wszystko nie tak. Roz ci inne popsujo, a roz sam sobie. I tyko z tego narzekanie i wieczny smutek…
 
PODRÓŻNA
Kiedy wszystko zawiedzie i nie wiemy już wcale jak odnaleźć drogę do domu, zawsze jeszcze mamy Gwiazdę… Trzeba ją tylko dojrzeć i jej zawierzyć.
 
MARYSIA
 / prawie z rozpaczą /
Ale dzie ta gwiazda?
 
PODRÓŻNA
 /  z przekonaniem /
W nas samych.
/ bierze rękę Marysi i dotyka nią jej piersi /
O tutaj.
 
/ po czym śpiewa maleństwu /
 
Znajdziemy w sobie dom
Ten z którego wyszliśmy
Gdzie znamy każdy kąt
Który się dawno wyśnił
 
Znów wróci dobry czas
Sypną się słodkie słowa
Mądry ojcowski głos
Jak oswojona sowa
 
Zagarnie nas  do środka
Otworzy wszystkie drzwi
Wrócimy w czar dzieciństwa
W dobre szczęśliwe dni
 
PODRÓŻNY
Jak u Leśmiana…Pamiętacie przecież :
/ recytuje /
Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie,
Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie.
— „Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa…
Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa”.
 
— „Zrób tak, Boże — szepnęłam — by w nieb Twoich krasie
Wszystko było tak samo, jak tam — w Czarnolasie!” —
I umilkłam zlękniona i oczy unoszę,
By zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę?
Uśmiechnął się i skinął — i wnet z Bożej łaski
 
Powstał dom kubek w kubek, jak nasz — Czarnolaski.
I sprzęty i donice rozkwitłego ziela
Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: „Oto są — sprzęty, a oto — donice.
Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!
 
I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,
Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!”
 
SĄSIADKA
/ ze śmiechem plasnąwszy dłońmi w kolana /
Ale kino! Po jakiemu to?
 
MARYSIA
 / z zachwytem /
Sen jakiś cudny?
 
DZIADEK
 / podśpiewuje sobie z pieca przy akompaniamencie Młodego /
 
„Mały biały domek, co noc mi się śni
W małym białym domku, jesteś miła ty
Mały biały domek, okna się w nim szklą
W małym białym domku, widzisz miłą swą…”

PODRÓŻNY
/ z przekonaniem /
Bo szczęśliwymi możemy być tylko jako dzieci.
/ z naciskiem /
W dziecięctwie jest vis vitalis.
 
GOSPODARZ
Jakbym w inny czas, abo i nawet, że do szkoły sie zawrócioł…
 
BABKA
 / prycha /
Akurat by cie tera przyjeny.
 
GOSPODARZ
Przecie pamiętom tyn wierszyk o Witalisie. Nawet wiem jak to leciało.
/ przymyka oczy i wygłasza z emfazą / :
 
„Znano różne w świecie lisy
Był więc lis Ancymon Łysy;
 
Pospolity lisek rudy,
Pełen sprytu i obłudy;
Lis niebieski – wielka sknera;
Zezowaty lis – przechera”
 
Ale posłuchajcie tera :
 
„ Lecz nie było w świecie lisa
Ponad lisa Witalisa.
 
Miał Witalis taki ogon,
Że nie było wprost nikogo,
Kto nie stanąłby zdumiony:
Taki ogon nad ogony!
I falisty, i puszysty,
I niezwykle zamaszysty…
I ruchliwy na kształt kity –
Niezrównany, znakomity!
 
Gdy Witalis kroczył drogą,
Wpierw widziano jego ogon,
Co jak ruda chmura zwisa,
A dopiero potem - lisa.”
 
A jak! No.
/ do Babki /
I nie przyjeny by mnie, co?
 
BABKA
/ z pogardą /
Akurat.
 
PODRÓŻNY
Wie pan mnie raczej chodziło o coś innego / zastanawia się /, chociaż… wszak poeta mówi :
 
Niechże będzie prostota
Taka serdeczna dziecinna
Ta sama jak świat światem
Choć ciągle inna.
Jednemu dumkę z goryczą zanuci
Innemu czas rozświetli rozsmuci…
 
GOSPODARZ
Jednego hopsa do góry
Drugiemu kopa do dziury
 
PODRÓŻNY
No nie wiem…/ nagle / Nie.Skądże!
Dzieciństwo to źródło wody żywej, tyle razy przywoływane w baśniach. Jak chociażby w tym zaklęciowym kluczu do szczęścia:
 
/ recytuje /
 
„Tocz się, tocz się, jabłko-dziwo,
Aż do źródła z wodą żywą,
Aż do ptaka co wciąż gada,
O co spytać – odpowiada,
Aż do tego tocz się drzewa,
Co o prawdzie pieśni spiewa…”
 
SĄSIADKA
/ rozbawiona /
Darmowe kino, jak Boga kochom! / po chwili /  Może i mój tyż by posłuchoł…? Wierszyki to zawżdy cuś inszego niż pierdzielenie dzień w dzień o polityce, auutach i babach.
Wy tu na długo?
 
PODRÓŻNY
Jutro chcemy iść dalej. /jakby z usprawiedliwieniem / Wyruszyliśmy zbyt późno.
 
PODRÓŻNA
 / do siebie /
A zdaje się trzeba było razem z ptakami…
 
SĄSIADKA
/ z goryczą /
Co wesołe, to zawżdy mojego omija. Nic ino robota i robota, a z rozrywki tyko flaszka. Taki los widać. Taki los…Ano pójde już, bo może się obudzioł…/ z ociąganiem wstaje, otula się chustą i wychodzi, a  za nią Franciszek, wpierw podając rękę mężczyznom; kolędnicy nadal drzemią przy piecu. /
 
DZIADEK
/ do siebie /
To i chwała Bogu!
/ patrząc na śpiącego Etnografa /
Ciekawe co un widzioł…?
 
/ kurtyna się zasłania /
 
 cdn.