W ZIMOWY WIECZÓR / 2

SCENA 3
 
/ kolędnicy na proscenium przy zasłoniętej kurtynie  /
 
 
HEROD
Ale wiater…
 
KRÓL 1
Wiater gwiżdże, wiater duje, a po polach chodzo…
 
HEROD
Ty się król miarkuj, bo ci cuś może na łeb skapnąć.
 
 KRÓL 1
A bo dzie to pod koniec stycznia ze szopko chodzić… Rozumu trza nie mieć!
 
 ŻYD
Każdy czas dobry jak się chce zarobić.
 
DIABEŁ
Trza frontem do klienta.
 
KRÓL 1
We front to mi tak wieje, że już ledwie dychom.
 
HEROD
Bo żeś się wyspoczywoł  przed telewizorem i teroz byle co cie przyduszo.
 
KRÓL 1
Było przynajmni za drogo iść, a nie na skróty.
 
HEROD
Może i było, ale jak się nie poszło, to trza iść jak się poszło.
 
KRÓL 1
Ale dzie tu iść?
 
HEROD
Jak się nie wii dzie, to zawżdy trza prosto, przed siebie. W period!
 
ŻYD
Tu ni mo co kombinować ino trza iść. Może sie gdzie dojdzie. (ni ma)
 
KRÓL 1
Jeden to tak szed…
 
HEROD / potrząsając berłem /
Ale go łeb swyńdzi! Podrapać ci?
 
KRÓL 1
Już nic nie mówie.
 
 
/ wychodzą /
 
 
 
SCENA 4
 
/ Kurtyna się odsłania, widać „izbę skansenowską” teraz już zamieszkałą. W izbie domownicy i sąsiedzi. Pali się lampa naftowa wisząca na ścianie. Zegar wagowy tyka. Drzwi od drugiego pomieszczenia po lewej stronie wpółotwarte./
 
 
 MACIEJ
/ wchodząc ze dworu i z trudem zamykając drzwi wejściowe /
Ale duje, że wejść trudno.
 
FRANCISZEK
Ma prawo, bo to już i pod Gromniczne przychodzi.
 
GOSPODARZ
Teroz ni ma jak ino w izbie, przy ciepłym piecu i babie.
 
MACIEJ
 / z uśmiechem /
Ciekawe które to cieplejsze?
 
GOSPODARZ
Z tym je różnie. Zależy dzie ręke przyłożysz.
 
MARYSIA
/ fuka zza drzwi drugiej izby /  
Już jo ci przyłoże.
 
/ ogólny śmiech /
 
GOSPODARZ
No siadajcież przy nas Macieju. A wy babko, co tak z dala od ludzi? Chodźcie i wy bliży i co powidzcie.
 
BABKA
A co ja tam bede z chłopami siadać.
 
GOSPODARZ
E, teroz to już możecie bez krempacji.
 
/ ogólny śmiech /
 
BABKA
Widzicie go joki to mundry się zrobioł. Ty mi roków nie wypominej, boś za wielki szczyl na takie zarty.
 
 GOSPODARZ
No ni ma się co zaraz gniwać. Tak mi się ino powiedziało.
 
FRANCISZEK
 / pojednawczo /
Dejcie se spokój Janiela i siadejcie. Czasem człowiek wpierw powi niż pomyśli. Tak to jest. / Gospodarz przytakuje / A wyście we świecie bywali, po panach służyli, to co nie bądź przecie pamiętocie i łopowiecie tu wszystkim. Marysia tyż z nami siędzie?
 
MARYSIA
 / zza drzwi /
 No siędę, tylko se dziecka ukołysze.
/ chwila ciszy /
 
MACIEJ
/ wyciągając zza pazuchy butelkę, retorycznie /  
A czy my się tu smucić zeszli ?
 
GOSPODARZ / radośnie /
Maryś chodź no i dej nom jako miarke.
 
/ wchodzi Marysia, niechętnie wyjmuje kieliszek z szafki pod łyżnikiem i  podaje z pewnym ociąganiem/
 
MACIEJ
 / nalewa /   
No to do was Anielo!
 
BABKA
A no, niech tam.
/ wypija i nalewa zwracając się do Gospodarza /
Widza cie Stefan .
 
GOSPODARZ
To się ciesze. Naprowde. / wypija /
 
BABKA
Maryś a siędnij ty se wrescie przy nos.
 
MARYSIA
 / z ociąganiem /
Jo tam wódki nie lubie. Wystarczy, że mój bedzie capił.
 
GOSPODARZ
Nie musisz mnie wąchać.
 
MARYSIA
 / prycha /
A komu to się wtedy obcałowywać zachciwo?
 
 BABKA
Jednego nie zawadzi. Nawet ksiundz probosz jednym nie pogardzi.
 
MARYSIA
Ni mocie się nad czym rozwodzić. Mówie – nie chce. Nie wypije i tyla.
 
MACIEJ
Jak nie to nie, nom bedzie więcy. Tyla, że raźniej jakoś człowiekowi w tako noc jak sobie troche wleje.
 
BABKA
Byle nie za dużo, bo potym trudno nazad do dom trafić.
 
MARYSIA
 / znacząco patrząc na Gospodarza/
 Niejednemu to się przytrafiło. Nie jednemu…
 
BABKA
Mamusia mi jeszcze powiadali, że tyż taka bida było jak teroz. A może nawet i większo, bo śnieg był drobny i wiatr nad podziw. Szło wtedy dwóch z Zielonki do Mazurów. Młode były i głupie, jak to młode. Do karcmy zaszli zaroz za Zielonko. Była taka na rozstaju, na górce, nazywała się „Zaczekaj”. Dziś po ni ani śladu. Trawa tylko w tym miejscu. Wypili, ile tam chcieli i poszli dali. Daleko do ich wsi już stamtąd nie było, ale w dobro pogode, nie w tako szaruge. No ale nic, poszli. Co im tam było iść. Niczego się nie bali, nawet się im zdawało, że diaboł wcale nie straszny, a co dopiro pogoda. Jak sie obzierając jeszcze okna karczmy widzieli i muzyke słyszeli, to im się nawet i szło, ale potem już tak dobrze nie było. Ciemno, że oko wykol. Wiater płacze po krzakach, że coraz inne głosy słyszysz.
– Zawróćmy może – jeden powiada.
– A co bedziemy zawracać, żeby Żyd się naśmiwoł , kiedy do dom już blisko – odpowie drugi.
Tak i idą dali. Tyle że droga jakoś się nie skraca, a jeszcze wydłużo.
– Bo my so za bardzo napite, to i wolno idziemy – tłumaczy ten drugi pierszemu.– Acha – myśli pierwszy – to może i prowda.
Ale tu coraz dali od domu a nie bliży, jak być powinno. A zimnisko straszne. Tak i w końcu staneli i myślo co możno zrobić.
Drugi goda, że to, że tamto. Żeby iść tędy albo tamtędy. A pierszy tylko głowo kiwo, ale nic nie mówi.
Tak i ido dali. A tu krzaki coraz większe, a drogi całkiem już ni ma. Choć wiedzo, że jest przecie prosta, bo nieraz tyndy chodzili za różnom potrzebo. A wiater coraz to mocniejszy, że nie wiedzieć już dzie się przed zimnem schować. To wreszcie i całkiem ustali.
–  Jezus Maryja ! – zawołał drugi – jo już nie wim co robić. Poradź co Franuś!
Franek drugiemu było.
–  Kiedy tak, to ci powiem – mówi tamtyn –  Od Jezusa i Maryji nom trza było zacząć, a nie od wódki, to by się było cołkiem inaczy szło.
– To co nom teroz robić? – prawi drugi.
– Kiedy już tak, to nic tylko klęknijmy tutoj zaroz i zmówmy litanie, a potem się zobaczy – mówi tamten.
Akurat miejsce było sposobne, bo niedaleko krzyża, tyle że potem dopiro to zobaczyli.
No nic. Jak powiedział, tak i zrobili akuratnie.
I zaroz się wszystko odmieniło. I droga już prosta, i wiater do wytrzymania, i zimno do zniesienia. Psy zaczęło być słychać, okna widać. I zara domy… Tak było. Mamusia mi mówili. A co ona powiedziała to pewne.
 
MACIEJ
/  po chwili /
A to tak i jest, kiedy kto nie z Panem Bogiem, a z byle czym po świecie chodzi. A też i nic gorszego jak wtedy, kiedy strach człowieka dopadnie i już nie puści.
 
MARYSIA
 /  jak poprzednio patrząc na Gospodarza /
Najgorsze to jest wtedy, kiedy se człowiek zanadto pofolguje… / wzdycha / Czasem to tak se myśle, że to moze jeno strach człowieka zawraca… / zamyśla się jakby nad sobą, kiwa głową i  po chwili / … A wyście też babko za młodu dobrze nie mieli …?
 
BABKA
 / wzdycha /
Było jak było. Złem już pozapominała... Czasem się zdaje, że go wcale nie było. Dobro tyko samo. Ale było, było, oj było…/ otrząsa się /
A wyście Macieju tyż przy panach bywali. Za fornala, cy jak?
 
MACIEJ
A no byłem i za fornala, i nie za fornala. Różnie.
 
GOSPODARZ
 / poprawia ogień i nuci /
 
 „Służyłem u pana przez pierwsze lato
Dał ci mi dał ci mi przepiórkę za to…”
 
MARYSIA
Cicho mi być, bo dziecka jeszcze całkiem nie posnęły! Co majo sie takiego świństwa uczyć?
 
GOSPODARZ
A no niech wiedzo, jak to tam dawni było.
 
MARYSIA
 / z wyrzutem /
Zaś tam! Akurat było. Akurat.
 
GOSPODARZ
Było cy nie było, to jest nasze tutejsze śpiwanie. Prowdziwsze niźli inne. Pradziadek jeszcze mojego ojca tego uczyli , ( zastanawia się ) a i tego tyż: ( podśpiewuje )
 
„Oj, czyli ty pamiętasz , dziewczyno rok tłusty,
Jak my bili panów cepami w zapusty?...”
/ wybucha złym śmiechem /
 
MARYSIA
Matko Bosko! A co też ty tu … Czemu i po co?
 
GOSPODARZ
 /  do Macieja przerywając nagle nastałą, niepokojącą ciszę /
Prawda co wyście Macieju i w carskim ancugu chodzili?
 
MACIEJ
Eee… to mój ojciec służył. /śmieje się /. Jo tam za młody na to jeszcze byłem.
No ojciec to światami chodzili pod cesarsko komendo. Nawet nad Piawo byli.
 
BABKA
Piekny był z niego chłop. / z rozmarzeniem /  Piekny!
 
MACIEJ
Potem bolszewików tłukł i Niemców, i zaś znowu bolszewików, ale już naszych.
 
/  sypią się iskry w popielnik pieca, piszczy płonące polano /
 
MARYSIA
Ocho, czyjaś się dusza przypomniała. Może i jego.
 
BABKA
Dejże jej wieczny odpocynek Panie.
 
GOSPODARZ
E tam… Bieda piscy i tyla.
 
MARYSIA
 /  po chwili /  
Babko. A powiedzcie no mi, skund to się w człowieku złe naraz łobjawia?
Nic, nic i – łup – to co najgorsze ! Skąd to tak?
 
BABKA
Z gupoty i bezbożnictwa Maryś. Tylko z tego.
 
GOSPODARZ
 /  podśpiewuje /
 
„A ta przepióreczka latała, biegała, aż się zesrała…”
 
MARYSIA
Już mu dostaje.
 
BABKA
Jak to chłopu. Ale co ty dziś Maryś taka nadęta? Co go tak napadasz ?
 
MARYSIA
 / z zacięciem /
Łon ta już dobrze wie czemu.
 
 BABKA
A chyba, ze tak. /  śmieje się /  Sama to wiem, że się chłopu należy nawet jak i nie.
 
GOSPODARZ
Oj baby, baby… A polejcie no Macieju.
 
MACIEJ
/  nalewa i śpiewa półgłosem. Marysia zamyka drzwi do sypialni dzieci /
 
Służyłem u pana przez drugie lato
Dał ci mi ci mi dał kurę za to
 
/  podchwytuje Gospodarz i śpiewają razem /
 
 A ta kura dupo szura
 
/ do chórku dołącza Dziadek z pieca /
 
A ta przepióreczka latała biegała aż się posrała.
 
BABKA
O i ten się łobudzioł. Długo było spokoju.
 
DZIADEK
A kto to do nas przyszed Janielciu?
 
BABKA
A to się nachyl i se zobacz.
 
DZIADEK
Aleście nieużyto.
 
GOSPODARZ
Ojciec się napijo?
 
DZIADEK
Chorego się pytej.
 
BABKA
 / z przekąsem /  
Widzis go jaki juz zdrowy, a jak trza było do kościoła to chory, że strach.
 
MACIEJ
 / podając Dziadkowi  kieliszek /
To jak panie Stanisławie, może i na rabszic by my jeszcze kiedy poszli?
 
DZIADEK
I to być może. Być może. No – zdrowia!
 
 FRANCISZEK
To wyście Stanisławie na rabsic chodzili ?
 
DZIADEK
/ po chwili milczenia / 
Chodziołem. A com mioł nie chodzić…
 
GOSPODARZ
„Służyłem u pana przez trzecie lato…”
 
DZIADEK
„Dał ci mi ci mi, dał kaczkę za to.”
 
GOSPODARZ
„A ta kaczka robi kwak,”
 
DZIADEK
„Z dupy jej się sypie mak,”
 
GOSPODARZ
„A ta kura dupo szura,”
 
DZIADEK z GOSPODARZEM
„A ta przepióreczka latała biegała
Aż się zesrała.”
/ rechoczą /
 
BABKA
Popatrz no Maryś jak to im mało potrzeba i jakie w tym zgodne.
 
GOSPODARZ
Ktosik puko.
 
MARYSIA
We łbie ci puko. Klepka sie poluzowała, to i stuko.
 
/ uchylają się drzwi i wsuwa się nieśmiało Etnograf /
 
ETNOGRAF
Dobry wieczór…
 
MARYSIA
Na wieki wieków.
 
GOSPODARZ
I co, mom zwidy ?
 
/ Dziadek złazi z pieca, drepcze do drzwi i wygląda na dwór /
 
 MARYSIA
Za czym dziadek patrzo?
 
DZIADEK
Nieszczęścia zawżdy chodzo parami, to i patrze za drugim.
 
ETNOGRAF
/ rozglądając się za siedziskiem /
Ja do państwa dziś tylko na małą chwileczkę…
 
MARYSIA
 / wycierając ławę /
Niechże sobie pan etnograf spoczną.
 
GOSPODARZ
 / z przekąsem /
Prosimy, prosimy…/ światło przygasa, kurtyna się zasuwa /
 
cdn.