Rzecznik Adam Bodnar w obronie agentów SB

2 marca Rzecznik Praw Obywatelskich dr Adam Bodnar zwrócił się do prezesa IPN dra Łukasza Kamińskiego z listem o "informacje i wyjaśnienia dotyczących trybu, sposobu i czasu udostępniania dokumentów przez Instytut Pamięci Narodowej" w sprawie ujawnienia teczek Lecha Wałęsy, powołując się na skargi obywateli dotyczące tej sprawy.

Wątpliwości RPO budzą podstawowe kwestie związane z uprawnieniami proceduralnymi b. prezydenta RP Pana Lecha Wałęsy oraz innych osób, o których ujawniono informacje – napisał Bodnar do Kamińskiego. Podkreślił, że w wypadku udostępnienia archiwaliów IPN do celów naukowych i dziennikarskich dochodzi do konfliktu dwóch wartości konstytucyjnych: autonomii informacyjnej i prywatności oraz wolności badań naukowych i wolności wypowiedzi.

Dodał, że z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego wynika, że obowiązkiem prezesa IPN jest decydowanie o tym, jak w konkretnym przypadku rozwiązać kolizję tych dóbr konstytucyjnych. W ocenie Trybunału wskazane jest przy tym, aby osoby, których dotyczą dokumenty archiwalne, miały zagwarantowane warunki "wcześniejszego zrealizowania swoich praw do autonomii informacyjnej" – napisał RPO.

Wizyta prokuratorów IPN w domu gen. Kiszczaka i przejęcie udostępnionych przez wdowę dokumentów miało miejsce 16 lutego, mamy więc do czynienia z jedną z najbardziej ekspresowych interwencji RPO, widać stąd jak wysoko w hierarchii priorytetów RPO leży ochrona praw agentów SB przed ujawnianiem ich działalności.

Zauważmy, że RPO dostrzega w sprawie Wałęsy konflikt jedynie dwóch praw obywatelskich. Nie dostrzega zaś wartości takich jak prawo obywateli do informacji o osobach publicznych, prawo obywateli do poznawania dokumentów wytworzonych przez państwo, które finansują oraz faktu, że w demokracji osoby publiczne muszą mieć grubszą skórę i z definicji godzą się na różne publikacje o nich.

Wydawało się, że instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich powstała przede wszystkim po to, by bronić praw zwykłych, szarych obywateli w starciu z "równiejszymi" w demokracji. Jak widać dr Adam Bodnar inaczej postrzega priorytety swojej misji.

Dodajmy jeszcze jedno, gdyby poważnie potraktować wskazania TK o "autonomii informacyjnej" osób, których działania opisane są w dokumentach archiwów państwowych radykalnie wzrosłoby ryzyko paraliżu badań nad historią najnowszą. Wiadomo jednak, że nie chodzi o wszystkie dokumenty we wszystkich archiwach (np. raporty policji, sprawozdania władz lokalnych, opisy spraw jakimi zajmowały się np. służby miejskie). Chodzi o IPN i teczki SB, to w tych przypadkach tworzy się specjalne prawa udostępniania (afera z tzw. listą Wildsteina, czyli zwykłym inwentarzem archiwalnym) i specjalne procedury ochronne czy weryfikacyjne. Prawa obywatelskie konfidentów, b. współpracowników podlegają bowiem w III RP ochronie specjalnej, oczywiście tych, którzy opowiadają się po tej właściwej stronie.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj...