Klęska rządu Kopacz w Brukseli

Zakończył się szczyt ministrów spraw wewnętrznych UE w Brukseli. Rząd Ewy Kopacz dobrowolnie zgodził się na przyjęcie czwartej co do wielkości grupy migrantów łamiąc solidarność państw środkowo-wschodniej Europy: Węgier, Czech, Słowacji, Rumunii.

Moim zdaniem jest to klęska polskiej dyplomacji ponieważ:

a. pokazaliśmy, w przeciwieństwie do innych państw regionu, że wobec Polski dyktat, szantaż i agresja propagandowa są skuteczne. Nie dziwmy się jeśli w przyszłości w stosunku do nas te metody będą stosowane nagminnie, bo dają efekt.

b. Polska pokazała, że jest państwem niepoważnym, ponieważ ma wielkie trudności z wyartykułowaniem swojego stanowiska w ważnej sprawie, a jeśli już jakoś to się uda, to nie potrafi takiego stanowiska bronić. Powiedzmy sobie szczerze, stanowisko Polski w tej sprawie powinno być takie: jesteśmy skłonni do rozmów, ale i my mamy swoje postulaty: np: zwiększenie bezpieczeństwa i stabilności wschodniej flanki UE np. poprzez rozlokowanie tam baz NATO, zwiększenie pomocy UE w budowie infrastruktury granicznej, itp. Okazało się jednak, że nic z tych rzeczy, Niemcy nie wycofali się nawet z poparcia budowy Nordstreamu II. Po lekkiej burze rząd Kopacz z podkulonym ogonem zgodził się na to, co mu podyktowano. 

c. Polska przyjmuje czwartą co do wielkości grupę uchodźców. I co z nimi Polska pocznie? Będzie ich trzymała w obozach pod dozorem policji? Wydzielała specjalne enklawy do życia dla nich? Wypuści za granicę stwarzając innym państwom problemy i wygodny środek nacisku na nas, jako na państwo nie dotrzymujące zobowiązań?

d. złamana została szansa na solidarność państw regionu w ważnej dla tych państw sprawie

Polityka rządu polskiego w tej sprawie jest niezrozumiała i nierozsądna. Należało albo od razu poprzeć rozwiązanie o alokacji albo sprzeciwić mu się.
Pierwsze rozwiązanie to jak dotąd płynięcie w głównym nurcie. Przyniosłoby to straty realne, ale sukcesy propagandowe.

Drugie wyjście to trzymać się razem z krajami regionu, realizując wspólny regionalny interes. Na czym on polega? Przyznam, że nie wiem. Zastanawia mnie jednak determinacja Czechów, Węgrów, Słowaków i Rumunów. Zgadywałbym, że za tą determinacją stoi jakiś patron. W tym wypadku stawiałbym albo na prezydenta Obamę, albo na pułkownika Putina. Moim zdaniem zagranie razem czy to z Obamą czy Putinem byłoby dla Polski korzystne, ot choćby poprzez pokazanie, że jeśli inne państwa UE ponad naszymi głowami grają sobie swoje kieszonkowe koncerty mocarstw, a z nami chcą się dzielić porażkami z tych koncercików, to i my możemy zagrać w swój jeszcze bardziej kieszonkowy koncercik, jak trzeba to nawet z Putinem. Być może wówczas, Niemcy zdecydowałyby się na konsultacje z Polską np. Nordstream II, a słowo "solidarność" traktowaliby poważniej. Mam zresztą wrażenie, że wschodnioeuropejska czwórka, sprzeciwiająca się dyktatowi swoje na tej postawie ugra.

Podsumowując: rząd Kopacz chciał zagrać tak, by i rubla zyskać i cnotę zachować, cnotę stracił, rubla nie zyskał, a być może przyjdzie za wszystko słono zapłacić.

W tej dużej porażce dyplomatycznej rządu Kopacz jest jednak jakiś plus. Prawdopodobnie (wiarygodność polskich mediów jest niska), przyjęty podział jest incydentalny, nie automatyczny. Ten postulat Niemiec udało się państwom regionu zawetować. Rodziłaby się szansa na jakieś bardziej korzystne korekty, na pewno nie dokona ich dyplomacja duetu Kopacz - Schetyna. Kryzys w sprawie migrantów nie jest pierwszym gdzie wykazuje ona swoją indolencję. I tak będzie zawsze, póki rząd będzie prowadził politykę swoją, a naród będzie próbował oszukiwać, wmawiając mu, że robi coś zupełnie przeciwnego.
W zdolność polskich służb do odróżnienia uchodźców od migrantów ekonomicznych nie wierzę.

Myślę też, że nie ma sensu dawać sobie wmówić, że mamy do czynienia z jakimś niesamowitym kryzysem humanitarnym. Bo z tego o czym mowa w dokumentach unijnych mówimy o liczbie do 200 tys. ludzi. Czyli o populacji wielkości Torunia czy Kielc na barki wielomilionowej, bogatej UE. Populacja ta to w 75% młodzi, zdrowi mężczyźni, których stać na wydanie kilku tysięcy dolarów na opłacenie przemytu do krajów UE. Ludzie energiczni, zdecydowani, wiedzący czego chcą. A chcą lepszego życia, najlepiej na wysokim socjalu. Mamy tutaj do czynienia po prostu z grą interesów. Jakich? Kto jest tutaj graczem? Tego, przynajmniej ja, nie wiem.

Jeśli zaś chodzi o inny bałamutny argument: "solidarność z Niemcami" to jest to jednak argument wart rozważenia, tyle że zauważmy, Niemcy ani nie proszą, ani nie apelują, ani nawet nie zwracają się o solidarność. Oni po prostu żądają podporządkowania się podjętym decyzjom..