Wsparcie dla greckich komunistów (2)

Na jesieni 1948 roku Moskwa zleciła władzom w Warszawie dalszą koordynację pomocy dla greckich komunistycznych partyzantów.
 
       W dniu 8 września 1948 roku doszło do spotkania, w którym wzięli udział  przedstawiciele Polski (gen. Komar i jego zastępca w II Oddziale płk Stanisław Flato), Czechosłowacji (Bedřich Geminder, kierownik Wydziału Zagranicznego KC KPCz, oraz płk Stanislav Palla), Węgier (funkcjonariusz KC partii Sebes) i Rumunii (brak danych) oraz   dwaj Grecy Iannis Ioannidis i Petros Roussos. Podczas spotkania przyjęto ogólne założenia operacji, określono rodzaj i wielkość dostaw (tak aby wyposażyć wojsko w sile 50 tys. żołnierzy), sposoby ich synchronizacji oraz system łączności.
 
      Ustalono, że Rumunia, Węgry i Czechosłowacja będą przesyłać swoje ładunki koleją do Polski, ta zaś – dodając swój wkład – będzie ekspediowała wszystko drogą morską na statkach handlowych. Miejscem docelowym transportów morskich był port w Durres, nieopodal Tirany.  Z portu ciężarówkami, a w samej Grecji także furmankami oraz jucznymi karawanami ładunki docierały do baz partyzanckich.  Z kolei rejsy lotnicze z Polski docelowo kierowano na lotnisko w Tiranie.
 
      Nie udało się zrealizować planowanych dostaw z powodu „ograniczonych możliwości surowcowych i produkcyjnych (...) szczególnie w dziedzinie uzbrojenia i sprzętu łączności”. Dotyczyło to m.in. pancerfaustów, , których nie można było wyprodukować z uwagi na wyczerpanie się kredytów finansowych Głównego Inspektoratu Inżynieryjno-Saperskiego WP. Okazało się także, że niektóre urządzenia musiały być kupione na Zachodzie, i konieczne było utworzenie wspólnego „funduszu dewizowego w wysokości 2,5 mln dolarów amerykańskich”.
 
      Komorka zajmująca się „akcją specjalną” zlokalizowana była w II Oddziale, nosiła nazwę Samodzielny Wydział „S”, jej naczelnikiem został mjr Mieczysław Borowicz, a  jego zastępcą sowiecki oficer mjr Stanisław Batraniec. Wydział „S” zajmował się  koordynacją i synchronizacją dostaw z innych krajów komunistycznych, gromadzeniem materiałów stanowiących polski wkład oraz organizacją transportu do portu w Durres. Wymagało to posiadania odpowiedniej liczby magazynów, zarówno w Warszawie (znajdowały się przy ul. Szwedzkiej i miały własną bocznicę kolejową) , dokąd docierały transporty z zagranicy, jak i w Gdańsku, gdzie następował załadunek na statki.
 
     W celu zakamuflowania adresata transportów, puszczono w obieg pogłoskę, że transporty mają płynąć do... Palestyny.  Pomimo tego mjr Borowicz ubolewał, że  „załogi statków handlowych, począwszy od kapitana do marynarza, nie dają żadnej gwarancji zachowania w tajemnicy naszej akcji. Większość z nich to reakcjoniści posiadający krewnych i masę znajomych w Anglii . W związku z tym II Oddział kierował na każdy statek swojego zastępcę kapitana, 2–3 marynarzy i własnego radiotelegrafistę, który przez całą drogę utrzymywał bezpośrednią łączność z centralą w Warszawie. Delegowany oficer miał być w stałym kontakcie z komórką partyjną działającą na statku.
 
     Trudności istniały także z rozładunkiem dostaw w porcie w Durres, w którym nie było odpowiednich dźwigów, a lokalni dokerzy byli niedbali, choć  „widoczny był zapał do pracy wśród ludzi partii, lecz jednocześnie niska świadomość mas robotniczych”.  Z powodu braku umiejętności dokerów często rozbijano skrzynie z amunicją, ale zdarzało się, iż do podobnych zdarzeń doprowadzano świadomie w celu osobistej korzyści, np. konserwy otwierano i zjadano”.
 
      W operacji wzięło udział 9 statków, które wykonały 13 rejsów (od listopada 1948 do września 1949 roku. W sumie przewieziono 44 590 ton , w tym 10 775 ton „materiałów wojennych” 4615 ton  materiałów pędnych  i 30 200 ton żywności. Ponadto dostarczono 685 pojazdów mechanicznych, w tym 323 samochody ciężarowe i 300 motocykli. Spośród „materiałów wojennych” wysłano 39 tys. karabinów, 5 tys. karabinów automatycznych, 6,3 tys. pistoletów, 65 mln nabojów, 85 tys. Granatów ręcznych, 45 tys. płaszczy, 32 działa (i 85 tysięcy pocisków do nich), 400 moździerzy (wraz z 290 tys. pocisków), 85 działek przeciwlotniczych, 640 ciężkich i 4 tys. ręcznych karabinów maszynowych, 7 tys. pancerfaustów, 125 tys. min oraz 68 tys. mundurów , 106 tys. sztuk kalesonów, 161 tys. par butów i 18 tys. koców.
 
      Część ładunków przewieziono do Albanii samolotami. Pierwszy lot odbył się w dniu 8 listopada 1948 roku, a ostatni w dniu 8 lipca 1949 roku.  Łącznie w 12 rejsach przewieziono ponad 20 ton materiałów.
 
      Wedle preliminarza na rok 1949 dostawy dla greckich partyzantów miały kosztować 3,6 mld zł ,  a ponadto koszty uzbrojenia w wysokości 900 mln zł miały zostać pokryte z „pożyczki ZSRR na dozbrojenie wojska”
 
      Obok pomocy materiałowej Polska – podobnie jak pozostałe kraje – udzielała wsparcia fachowego, przede wszystkim w zakresie opieki medycznej i służby sanitarnej. W sumie wysłano dwie grupy lekarzy i pielęgniarek. Jednym z wysłanych lekarzy był dr Wiktor Taubenfliger, znajomy gen. Komara jeszcze z Hiszpanii, gdzie pracował jako lekarz w Brygadach Międzynarodowych.
 
      Ponadto  „w okresie od czerwca do września 1949 r. – wedle raportu Komara - zostały zorganizowane w Warszawie kursy dla przeszkolenia oficerów lotników” , które  ukończyło 30 greckich partyzantów.
 
      II Oddział Sztabu Generalnego WP zorganizował także  „szkołę kierowników grup partyzanckich”, która miała dwa turnusy po 25 osób.  Mieściła się ona w Komorowie k. Warszawy.  Nadzór polityczny nad nią sprawował Wydział Zagraniczny KC PZPR, a dobór uczestników należał do kompetencji KC KPG.
 
      Inną formę pomocy stanowiło przyjmowanie dzieci.   Pierwsze transporty kolejowe wiozące dzieci (greckie i  macedońskie) dotarły do Polski z Jugosławii via Czechosłowacja we  wrześniu 1948 roku.
 
      Klęska partyzantów nie oznaczała końca zaangażowania Polski, w tym także II Oddziału SG, w „sprawy greckie”. Od lipca 1949 roku do stycznia 1950 roku s/s „Kościuszko” w trakcie pięciu rejsów przewiózł prawie 14 tysięcy osób, w tym 1,5 tysiąca rannych.  Rannych umieszczono w dawnej niemieckiej bazie hydroplanów w Dziwnowie na wyspie Wolin, zaadaptowanej na szpital polowy nr 250.
 
       W końcu listopada 1949 roku  minister obrony narodowej  marsz. Konstanty Rokossowski zarządził sformowanie Jednostki Wojskowej nr 3770 o stanie osobowym 200 oficerów i 1700 szeregowych, w której mieli znaleźć się greccy partyzanci, głównie ozdrowieńcy ze szpitala polowego nr 250. Jednostkę „grecką” ulokowano w koszarach w Wędrzynie ( na ziemi lubuskiej), gdzie odbywało się zarówno wstępne szkolenie jak i selekcja kandydatów do szkoły oficerskiej. Uczestnicy kursu zostali w końcu marca 1950 roku przewiezieni do Dziwnowa, a jednostkę oficjalnie rozformowano z dniem 1 kwietnia 1950 roku i wcielono do JW 1904 jako roczną Oficerską Szkołę Rezerwy Piechoty. Komendantem został ppłk Stanisław Szot, z ramienia II Oddziału opiekę sprawował mjr Stanisław Batraniec.
 
       Szkoła mieściła się na terenie przyległym do szpitala, ale została ściśle od niego odseparowana.  Kurs rozpoczęto 17 kwietnia 1950 roku, a zakończono 30 kwietnia 1951 roku. Egzaminy pomyślnie zdało 218 osób. Zakończenie wojny domowej w Grecji sprawiło, iż nigdy nie zostali oni wysłani do swej ojczyzny.
 
       Klęska greckich komunistów oznaczała, iż ciężka praca ludzi gen. Komara oraz znaczne środki wydane przez Warszawę na wsparcie greckich komunistów poszły na marne.
 
 
 
Wybrana literatura:
 
 
A. Paczkowski - „Operacja grecka” II Oddziału Sztabu Generalnego WP
 
S. Górski -  Grecka wojna domowa w świetle polskiej prasy krajowej lat 1944–1949
Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR, 1947–1948
N. Marantzidis - Wojna domowa w Grecji (1944–1949) i otwarcie archiwów w postkomunistycznej Europie