Niemcy, Francja, popcorn…

Na kryzysie państwa brytyjskiego (Brexit i jego warunki!) zyskali państwo Merkel i Macron. I tak już mocno względna równowaga sił na Starym Kontynencie jest zastępowana coraz bardziej spektakularnym duopolem Berlin-Paryż. Ale ten tandem jest, wbrew pozorom, bardzo niejednorodny.
Jeżeli uznamy, że Unii przewodzi małżeństwo niemiecko-francuskie, to trzeba zauważyć, że w tym stadle do zgrzytów dochodzi bardzo często. Można kupić popcorn, usiąść wygodnie w fotelu i patrzeć, jak się kłócą. Ostatnio poszło o marcową  epistołę Macrona „Na rzecz Odrodzenia Europejskiego”. Do tego manifestu Paryż przywiązywał olbrzymią wagę – opublikował go w gazetach 28(!) państw UE, a na oficjalnej stronie Pałacu Elizejskiego opublikowano  ową „Na rzecz” w 21 językach. Odpowiedzią na to nie był list ani prezydenta RFN, ani pani kanclerz, ale zwykły artykuł w „Die Welt” nowej przewodniczącej CDU Annegret Kramp-Karrenbauer (czyli AKK). Francuzi byli zawiedzeni: „Le Point” piórem P. Huguesa sugerował, że taka odpowiedz to afront ze strony Niemiec i polityczno-dyplomatyczne faux pas, a „Le Monde” C. Boutelet wtórował: „nie takiej odpowiedzi spodziewał się prezydent Francji, zarówno jeśli chodzi o sedno, jak i formę”.
Skądinąd już wcześniej „Le Point” dość zaskakująco – dla niektórych – pisał, że „wybory europejskie zmieniają się w starcie między Francją a Niemcami”. Rzeczywiście, rywalizacja przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w większości krajów, w tym w Polsce w Dzień Matki 26 maja oznacza też starcie między rządzącym w Paryżu „La Republique en marche” Macrona, wokół której to formacji ma  powstać w PE nowa frakcja liberalna, a CDU-CSU czyli najsilniejszym ogniwem Europejskiej Partii Ludowej. Ale to coś głębszego niż międzypartyjny spór. To także rywalizacja kto ma być w tym duopolu primus inter pares.
Na to nakładają się wyraźne różnice interesów, a także jednak wizji przyszłości Europy. Co do interesów, to Berlinowi nie podoba się, że po Brexicie jedynym krajem członkowskim UE mającym stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ będzie Francja. Niemcy od lat zabiegały o poszerzenie RB ONZ o nich – bez efektu. Paryż, chyba nieszczerze, popierał ten postulat, ale sprawa była w kategorii „never ending story”. Tymczasem w owym artykule w „Die Welt” Frau AKK zaproponowała powstanie stałego miejsca w RB ONZ dla … Unii Europejskiej. W sposób oczywisty jest to uderzenie w Paryż. Na dodatek przewodnicząca CDU i zapewne przyszła kanclerz RFN  domaga się likwidacji siedziby europarlamentu w Strasburgu. A to policzek dla Francji i jej prestiżu.
Oglądam ten spór, zajadając się popcornem. Jest świetny.

*tekst ukazał się w miesięczniku „wSieci Historii”