Unio! Basta!

Poniżej zapis wywiadu, jakiego udzieliłem red. Dorocie Kani w PR 24 po awanturniczym wywiadzie Timmermansa

Witam Państwa ponownie, Dorota Kania, a w studiu w Brukseli jest z nami nasz gość, europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki.

Witam Panią, witam Państwa, serdecznie!

Panie Pośle, Niemcy i Rosja ponad unijną solidarnością. Chcę zapytać o spółkę Nord Stream II, która rozpoczęła we wtorek w Niemczech prace nad budową drugiej nitki gazociągu z Rosji po dnie Bałtyku. Co na to Unia?

No, głośne milczenie w praktyce, ponieważ wbrew unijnym regulacjom, które nie wchodząc w szczegóły zabraniają swoistych monopoli w obszarach energetycznych, czy też mówiąc ściślej jeszcze tego, aby te same firmy zajmowały się wydobyciem i przesyłem. No, akurat w przypadku spółki z udziałem największego państwa członkowskiego UE czyli Niemiec i jednocześnie największego płatnika do kasy w Brukseli, w tej sprawie Unia Europejska zdecydowała się zastosować - nie pierwszy i nie ostatni raz - podwójne standardy. Jest tutaj wyraźna hipokryzja po stronie Brukseli, jest zielone światło w praktyce dla Nord Streamu, mimo że przypomnijmy rezolucję PE i Komisji Europejskiej sprzed blisko dekady, przypomnijmy sprzeciw państw bałtyckich, skandynawskich, Polski w tej sprawie, który potem był kruszony przez albo Rosję, albo Niemcy. I jeżeli dzisiaj  ja słyszę jakieś wezwania do unijnej solidarności w kontekście imigrantów spoza Europy, głównie muzułmanów, których powinniśmy przyjmować w związku z unijną solidarnością - to ja się pytam, a gdzie była ta unijna solidarność, gdy budowano Nord Stream przy udziale Rosji i Niemiec? Legła na dnie Bałtyku? A więc to jakby pokazuje sytuację rodem z „Folwarku zwierzęcego” George'a Orwella, który pisał, że są zwierzęta równe, ale też są równiejsze. Tym równiejszym zwierzęciem w kontekście Gazociągu Północnego okazały się w Unii Europejskiej Niemcy.

Panie Pośle, czy Polska może jeszcze coś zrobić? Czy możemy podjąć takie działania w Unii Europejskiej, która jak wiadomo, nas nie za bardzo kocha, żeby jednak jeszcze coś w tej sprawie zrobić? Czy to jest już w ogóle sprawa stracona całkowicie?

Nie wymagajmy od UE miłości, bo w polityce zagranicznej to pojęcie „miłość” nie występuje.

W każdej polityce, Panie Pośle...

… jest oczywiście słowem ze słownika wyrazów obcych. Natomiast wymagamy szacunku, respektowania suwerenności Polski i tego, żebyśmy byli traktowani tak, jak inne kraje. A mam wrażenie, że z tym Bruksela ma problem. Wracając do Pani pytania zasadniczego: otóż po pierwsze, w tej sprawie Polska zawarła sojusz z administracją amerykańską, nową administracją Donalda Johna Trumpa, który wyraźnie zmienił nastawienie do Nord Streamu, w przeciwieństwie do Barracka Obamy. Poprzednika Trumpa ta sprawa wyraźnie mało obchodziła. Tutaj wyraźnie widać, że Amerykanie wykorzystują te rzecz jako pretekst czy powód – wszystko jedno, liczy się efekt – aby zwiększyć ekspansję energetyczną na Europę. Jest to dla nas korzystne, bo powoduje pewną dywersyfikację źródeł energii, co dla naszego kraju jest rzeczą kluczowa. Jest to tez element tworzenia specjalnych relacji między Polską a USA. Polska stała się sojusznikiem „numer jeden” Waszyngtonu w UE po brytyjskiej decyzji o Brexicie, o wyjściu z Unii. Natomiast w tej sprawie oczywiście trwają cały czas konsultacje między nami a krajami bałtyckimi i skandynawskimi – powiedzmy sobie szczerze, że Grupa Wyszehradzka w tej sprawie jest niezainteresowana. Wydaje mi się, że to powoduje coś, co może jest trudne do zobaczenia, ale wyraźnie widać, że to istnieje – rodzi się taka właśnie solidarność regionalna – mówię o krajach bałtyckich, skandynawskich i Polsce – gdzie następuje opór wobec narzucania takich decyzji, które dotyczą nie tylko Niemiec. To nie jest sprawa wewnętrzna Niemiec, To jest sprawa, która w skutkach ekonomicznych dotyczy krajów, które są częścią basenu Morza Bałtyckiego i wydaje mi się, że w sensie politycznym jest to wiatr w żagle dla takiej swoistej integracji politycznej w tym obszarze. Integracji, która pokazuje daleko idący sceptycyzm wobec tego, co robi Rosja, ale też dystans do tego, co robią Niemcy.

Od kilkudziesięciu godzin mamy informacje napływające z Izraela i Palestyny. Chodzi o masakrę kilkudziesięciu zabitych przez izraelską armię, jest mnóstwo rannych. Polska wydała bardzo stanowczy komunikat w tej sprawie. Czy w ogóle Unia się odniesie do tego? Przywódcy unijni?

Na pewno jest to sytuacja niepokojąca. Ma rację polski MSZ, co do i faktu oświadczenia jego i tonu. Natomiast, zwracam uwagę, że Unia Europejska dzisiaj, a mówiąc ściślej kraje członkowskie UE, są dużo bardziej sceptyczne do polityki Izraela niż były na przykład dekadę temu. Wyraźnie widać, że o ile wcześniej mogliśmy mówić o polityce proizraelskiej, w przykurzy tych dużych i nie tylko - krajów Europy Północnej, to się bardzo zmieniło. Myślę, że wynika to niekoniecznie ze zmiany stanowiska Izraela, który wobec Palestyńczyków nie zmienił swojej taktyki w ciągu ostatnich kilku lat, co wynika to raczej ze zmiany struktury demograficznej – społecznej i po części polityczne krajów Europy Zachodniej – gdzie odsetek wyborców muzułmanów bardzo wzrósł i myślę, że to jest przyczyna, dla której wiele krajów Europy Zachodniej, a zwłaszcza Europy Północnej – co widać w Skandynawii, bardzo schłodziło swój stosunek do Tel Avivu.

Rzeczywiście, Emmanuel Macron jako pierwszy potępił atak państwa Izrael, kilka państw Europy wzywa swoich ambasadorów. A ja bym chciała jeszcze zapytać o sprawy krajowe w Unii. Panie Pośle, jak się zakończy spór między Komisją Europejską a Polską? Czy ktoś w ogóle wie, jak się zakończy? Czy to jest tylko i wyłącznie wróżenie z fusów?

Ja odpowiem jak ten góral, który zapytany czy będzie pogoda następnego dnia, odpowiedział: „bedzie albo nie bedzie”. Otóż, ja powiem tak – albo będzie porozumienie, albo głosowanie artykułu 7. I uwaga, ja przestrzegam naszych partnerów z UE – i to bardzo mocno – przed tym głosowaniem, ponieważ mogą je przegrać, to jest duże ryzyko. To może być duża obniżka czy nawet utrata tych resztek autorytetu, które Unia Europejska ma. To głosowanie oni przegrają. Bo taka próba wymuszania czegoś na jednym państwie członkowskim jest sygnałem dla innych państw członkowskich, że uwaga, halo, to dzisiaj spotyka Polskę, jutro Węgry, a pojutrze może dotknąć kolejne państwa. W związku z tym przestrzegam  Bruksele przed takim działaniem. Natomiast dużo lepsze jest porozumienie. „Ale do tańca trzeba dwojga” - jak mówił klasyk, w związku z tym, „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz”. I jeżeli nie ma dobrej woli po stronie Brukseli, to powiem krótko: „Basta! Basta!”. Chcecie konfrontacji? To będziecie mieli głosowanie, tylko wcześniej przeliczcie głosy.