Na trakcie Słowa: Nie o takim wywyższeniu myślałem

(…) potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (J 3,14-15)

Słowa te padają w rozmowie mistrza z Nikodemem. Patrząc na konającego w krzyżowych męczarniach Jezusa Nikodem miał prawo pomyśleć: „nie o takim wywyższeniu myślałem”. I może pomyślał. Przecież śmierć krzyżowa należała do najhaniebniejszych, była wymierzana najokrutniejszym złoczyńcom. Krzyż był też najokrutniejszym narzędziem kaźni. Skazaniec cierpiał niewyobrażalne katusze długo, bardzo długo. Wisząc na rękach, miał utrudnione oddychanie, dusił się. Początkowo starał się podtrzymywać ciężar ciała na nogach, które z biegiem czasu odmawiały posłuszeństwa (aby skrócić kaźń, łamano ukrzyżowanym golenie - po to właśnie, żeby nie utrzymywali ciężaru ciała na nogach i szybciej się udusili). Oj nic dobrego to wywyższenie na krzyżu.
 
A jednak to wywyższenie okazało się zwycięskie! Lecz to nie katowski „geniusz” sprawił, że krzyż stał się najpopularniejszym symbolem w świecie. Nie został on też rozsławiony jako narzędzie tortur, lecz jako symbol miłości.
Kult Chrystusa rozszerzał się, potężniał i - o paradoksie - krzyż, ten symbol hańby i poniżenia, który na zdrowy rozum powinien odstręczać nowych wyznawców - on ich przyciągał!
Krzyż parł przez świat w zwycięskim pochodzie. Znalazło się dla niego miejsce na flagach, w godłach państwowych, herbach, na budynkach, w przydrożnych kapliczkach. Zwieńczył obrazy, konfesjonały, drzewce sztandarów. Towarzyszy różańcom, breloczkom, medalikom. Wisi w domach, urzędach halach fabrycznych. Stróżuje mogiłom na miejscach wiecznego spoczynku.
Krzyż doczekał się również wrogów. Oni nie rozumieją Jego Mocy, lecz się jej boją. Trzeba być bowiem ślepcem, by nie dostrzec wyraźnych śladów Jego działania w historii.
Tych wrogów mamy też tu i teraz. Oni także sprawiają wrażenie jakby bali się tego symbolu w sposób zabobonny.
Pomódl się za nich właśnie dziś. Aby przejrzeli.