Czy spór o Premiera pt. "p. Szydło"/"p. Morawiecki" ma sens?

Spór o to, czy stanowisko Premiera Rządu RP będzie piastować w dalszym ciągu p. Szydło, czy też zostanie ono powierzone p. Morawieckiemu, ma sens tylko w wypadku, gdy rozważamy zmianę o charakterze "ilościowym" (w sensie: "tak jak było, tylko może lepiej"), podczas gdy problemy przed którymi rząd (każdy zresztą) staje, to sposób funkcjonowania administracji rządowej, którego zmiana ma charakter "jakościowy" (w sensie: "funkcjonalny"), a tu wymiana jednej osoby na drugą nic specjalnie nie zmieni.

Ponieważ p. Morawiecki już dziś gdzieś tak połowę czasu spędza przymusowo na różnych oficjałkach (podobnie zresztą jak p. Szydło), obarczenie go funkcją premiera rządu tylko i wyłącznie zwiększy zakres obciążeń oficjalnych, a w efekcie po staremu administracja będzie robiła swoje (a konkretnie to najchętniej nic), no bo jak ją efektywnie skontrolować, jeżeli w żaden sposób wymiana na stanowisku premiera nie rozwiąże problemu "silosów", czyli traktowania przez administrację poszczególnych ministerstw swojej branży jako czegoś odseparowanego od całości.

Zresztą, trudno się dziwić, po pierwsze takie są uwarunkowania prawne (każde ministerstwo ma ściśle zakreślony zakres działania i NIE WOLNO mu zajmować się innymi sprawami, bo wejdą w czyjeś kompetencje), po drugie mało jest ludzi o takich horyzontach, by byli w stanie spoza codziennej "bieżączki" widzieć szerszy obraz (nie mówiąc o całości), a już w administracji to ze świecą ich szukać.

Niewątpliwie zmiana na stanowisku premiera poprzecinałaby powstałe układy klienckie, ale za to powstałyby nowe, więc w efekcie nawet nie wiadomo czy ma to jakiś głębszy sens, jak to z każdą zmianą o charakterze "ilościowym".

Natomiast jest taka (dość wąska i specyficzna) ścieżka postępowania, która może z jednej strony zmusić administrację do sensownego działania, z drugiej strony uwolnić p. Morawieckiego od obowiązków typu "klapa, rąsia, buźka, goździk", z trzeciej nieco ruszy układy klienckie, z czwartej nie naruszy komunikacji z elektoratem, z piątej pozwoli p. Morawieckiemu rozwinąć nieco skrzydła, a z kolejnej - nie da pretekstu do rozgrywania składu nowego rządu.

Istnieje mianowicie przepis w Ustawie o Radzie Ministrów, konkretnie art. 6 ust 2, który stanowi, że: "...2. Wiceprezes Rady Ministrów wykonuje, w imieniu Prezesa Rady Ministrów, zadania i kompetencje w zakresie powierzonym przez Prezesa Rady Ministrów..." - żadna nowość, ostatecznie p. Morawiecki już jest wiceprezesem Rady Ministrów, tyle że jednocześnie jest powołany na członka Rady Ministrów w charakterze Ministra Finansów i Rozwoju, dzięki czemu ma okazję mierzyć się nie z jedną skostniałą strukturą, a z dwoma. Trudno się więc dziwić, że nie ma na nic czasu.

Ale nigdzie nie jest powiedziane, że p. Morawiecki jako Wiceprezes Rady Ministrów nie może zostać przez p. Szydło uwolniony od tego ciężaru, by w jego kompetencjach znalazł się w ogóle rozwój kraju, przy czym wymaga to tego, aby poszczególni ministrowie powołali w swoich ministerstwach wskazanych przez niego ludzi na stanowiska sekretarzy stanu, jako koordynatorów działań administracji (tylu to chyba znajdzie).

Niby jest to de facto dublowanie Rady Ministrów, ale pozwala na rozdział funkcji administracyjno-reprezentacyjnych (ministrowie konstytucyjni oraz dyrektorzy gabinetów) od merytorycznych w zakresie nowych zagadnień oraz współpracy międzyresortowej, o ile oczywiście taki sekretarz stanu będzie umiał "wziąć za uzdę" starą administrację i twardo egzekwować od niej terminowe wywiązywanie się ze zleconych zadań. Umocowanie takiego sekretarza stanu jest prawnie proste, na wniosek p. Morawieckiego dany minister go powołuje i już, ale w efekcie grozi mu, że stanie się "sługą dwóch panów", a na pewno będzie przez daną strukturę postrzegany jako "ciało obce" - i bardzo słusznie, bo skoro ma wziąć ją do galopu, to albo musi mieć nadane bardzo szerokie kompetencje (i jakąś "marchewkę", nie wspominając o kiju), albo zgoła być pełnomocnikiem danego ministra do spraw integracji międzyresortowej z wolną ręką w zakresie doboru z pracowników resortu współpracowników do danej sprawy (już koniecznie z "marchewką", ale za to dużą i słodką, to może się obejdzie bez kija).

To przecież nie administracja danego ministerstwa ma mieć pomysł żeby coś zrobić czy zidentyfikować i rozwiązać jakiś problem (bo to ostatnia rzecz której można od niej oczekiwać), ale jest od tego, żeby na polecenie znalezienia formuły zrobienia czegoś lub rozwiązania jakiegoś problemu, przedstawić konkretne uwarunkowania prawne i merytoryczne, wskazać deficyty oraz na żądanie wesprzeć w znajdowaniu drogi wyjścia.

W ten sposób p. Morawiecki zyska ogromną, realną władzę, otrzymując rzeczywisty wpływ na bieg istotnych z jego punktu widzenia spraw (i wtedy nie ma bezkarnego pisku urzędasów że "się nie da" i czekania miesiącami na jakąś sensowną reakcję), z drugiej strony p. Szydło dalej jest premierem, z trzeciej będzie okazja do sprawdzenia gotowości do współpracy i poświęceń w samej Radzie Ministrów (jak ktoś ma opory, to znaczy że chce grać "solo", a to przecież gra zespołowa), no a po czwarte, od strony prawnej jest to całkowicie poprawne i możliwe.

Może to jest jakieś rozwiązanie?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika xena2012

08-12-2017 [10:26] - xena2012 | Link:

No cóż wczoraj wszelkie spekulacje ucięto i pozostaja tylko znaki zapytania dlaczego to zrobiono i dlaczego własnie teraz. Wysłuchuję peanów na cześć pana Morawieckiego ( drugi Kwiatkowski,geniusz ,swiatowiec) sprowadzając złosliwie postać pani Szydlo do rolki kurki domowej,a jej rzady do działań na poziomie powiatu.Nikt nie wziął pod uwagę,że funkcja premiera to nie pokazowa reprezentacja.Premier musi organizować pracę podległych ministerstw,koordynować działanie resortów.Premier Szydło doskonale rozumiała na czym polega rola pracy zespolowej i mocno wątpie że teraz tez tak będzie. Przy całych swoich zaletach premier Morawiecki nie rozumie tych prostych zasad.