HOROOR NA NIEBIE

HORROR NA NIEBIE
         ( lecz dziwnie rzadko wspomina się zestrzelenie dwóch koreańskich Boiengów w 1978 i 1983 – a zatem przypomnijmy!)
         Strącenie malezyjskiego Boeinga to nie tylko horror pod gwiazdami, ale przede wszystkim rozpacz i ból rodzin pasażerów, także smutek ogromny rozkładający się na tych wszystkich, którzy współczują ofiarom tragedii. Tsunami oburzenia rozlało się po świecie, nawet rosyjski poeta  Andriej Orłow wyraził żal w wierszu dostępnym na portalu pulspolonii.com – ale nie mogę zacytować ani jednej zwrotki, bo tekst jest cyrylicą,  nie ma polskiego przekładu, a ruskie bukwy bardzo męczą oczy. Odcyfrowałem tylko tytuł: „Requiem dla MH-17”, to w końcu nie było tak trudne. Ciekawa jest też analiza tej zbrodni, dokonana przez Andrieja Iłłarionowa, który był doradcą Putina w latach 2000-2005 a potem wybrał wolność. Uważa on, że Boeinga zestrzelono na rozkaz z Moskwy i że był to zaplanowany akt terroru, a początkowo brano pod uwagę polski samolot, lecz ostatecznie zrezygnowano z tego, aby nie było skojarzeń ze smoleńskim zamachem. Skojarzenia jednak są pomimo wszystkich różnic między obiema tragediami. Iłłarionow przekonywująco analizuje zestrzelenie malezyjskiego samolotu i wyjaśnia motywy Putina, dodając że użycie wyrzutni BUK musi być aprobowane przez rosyjski sztab generalny, a ponadto jej obsługa wymaga przeszkolonych fachowców. Podobne refleksje snuje artykuł Aleksandra Ściosa – „Terroryzm – narzędzie Putina” ( „Gazeta Polska”, nr.30/ br)...
    Niewyobrażalny horror ( lub „unspeakable” jak mówił premier Abbott ) wywołuje nadal oburzenie, wymiary tej koszmarnej zbrodni dla mnie przekraczają dantejskie piekło, a nawet mierzyć się z nim nie mogą, bo w piekle męczą się grzesznicy, gdy w MH-17 lecieli niewinni ludzie, a wśród nich 80 dzieci. A zatem dla tej zbrodni nie ma przebaczenia, tak samo sądzi mój znajomy poeta z Hiszpanii nazywając strącenie malezyjskiego Boeinga „niewybaczalnym bestialstwem” ( una salvajada imperdonable). Odrażające było też postępowanie Rosjan po zestrzeleniu samolotu: grabienie zwłok ( zniknęły wszystkie portfele i telefony komórkowe ), pozostawienie ciał przez cztery dni pod upalnym słońcem, więc bezczeszczenie ofiar, wreszcie zacieranie śladów.
   Tak...Rosjanie są specami od polowań na Boeingi i mają na sumieniu wiele istnień, a ich „wyczyny” na tym polu znane są od epoki Sowieckiego Sojuza, a konkretnie od 20 kwietni 1978 r. , kiedy KAL Boeing 707 z koreańskich linii lotniczych zboczył z kursu i znalazł się w „świętej” przestrzeni powietrznej ZSRR. Sowieckie myśliwce zaatakowały samolot, a od strzałów zginęli dwaj pasażerowie. Pociski poważnie uszkodziły lewe skrzydło, lecz kapitan Kim Chang Kyu wylądował cudem na zamarzniętym jeziorze, na południe od Murmańska, ratując życie pozostałych pasażerów i załogi.  Niestety, pasażerowie innego koreańskiego samolotu mieli mniej szczęścia. 31 sierpnia 1983 r. KAL007 Boeing 747 leciał z Nowego Jorku do Seulu z lądowaniem na Alasce, w Anchorage. Postój trwał godzinę, po zmianie załogi samolot wystartował, by po trzech godzinach znaleźć się nad Kamczatką, wbrew pierwotnie wyznaczonej trasie. W pobliżu pojawiły się sowieckie myśliwce, lecz nie nawiązały kontaktu z Koreańczykami i wróciły do bazy. Tymczasem pilot Boeinga 747 był przekonany, że leci właściwym korytarzem i spokojnie przesłał taki komunikat do Tokio. W istocie zboczył o 185 mil od celu i przelatywał nad Sachalinem, gdzie Rosjanie mieli większą bazę i wyrzutnie rakiet. Ponownie wystartowały myśliwce i jeden SU-15 przechwycił Boeinga, ale załoga nie zauważyła odrzutowca. Kapitan koreański otrzymał zgodę na lot na wyższym pułapie ( 35 tysięcy stóp) i rozpoczął manewr, co wzbudziło tym większe podejrzenia Sowietów, reagujących histerycznie na naruszenia ich „świętej” przestrzeni. Pilot SU-15 dostał rozkaz ognia, odnotowano jego słowa: „odpaliłem rakietę” oraz „cel zniszczony”. W tych słowach zawarł straszliwy los 246 pasażerów i 23 osób załogi. Szczątki samolotu runęły do morza w pobliżu Sachalinu, nikt nie przeżył.
    Tak nieludzkie potraktowanie pasażerskiego liniowca wzbudziło powszechne potępienie na świecie, a Ronald Reagan określił je słusznie „zbrodnią przeciwko ludzkości”, co należy raz jeszcze przypomnieć, gdyż jest w tym ukryta opozycja dwóch przeciwstawnych światów istniejących na tej samej planecie. Z jednej strony Zachód z demokracją i prawami człowieka, a z drugiej sowiecki totalitaryzm, w którym jednostka ludzka była zerem ( jeszcze w IIIRP Miller mówił: „Pan jest zerem, panie Ziobro!”) i można ją było zlikwidować w imię ideologii, w łagrach czy psychuszkach lub w każdy inny sposób. Strącenie koreańskiego samolotu było więc fraszką dla Sowietów, opętanych histerią inwigilacji ich imperium. I, zaraz po tej zbrodni, w Moskwie zorganizowano konferencję prasową oskarżając Boeinga 747 o...szpiegowanie ZSRR, a winę za tragedię oczywiście zwalono na USA. Ten sam scenariusz próbowano przedstawić teraz, po strąceniu malezyjskiego samolotu, stosownie do dawnych sowieckich technik dezinformacji.
    IFALPA ( międzynarodowa organizacja pilotów) zawiesiła loty do Moskwy od 12 września 1983, a z kolei ICAO ( International Civil Aviation Organization)  wydała oświadczenie potępiające incydent, domagając się, by władze sowieckie wydobyły z morza ciała ofiar. Było to praktycznie niemożliwe, a przedstawiciel ZSRR dopiero po roku wycofał oskarżenie o szpiegowską misję KAL007. Mimo to loty do Moskwy przywrócono już 3 października, a więc w dwa miesiące po zestrzeleniu koreańskiego Boeinga. Wynegocjowano też z Sowietami użycie języka angielskiego w razie podobnych „kolizji” w przyszłości, chociaż rosyjscy piloci powinni rozróżniać samoloty pasażerskie od bombowców czy maszyn szpiegowskich.
     Rosyjska pogarda dla życia ludzkiego raz jeszcze zadała cios światu niszcząc malezyjskiego MH-17, zabijając niewinne istoty i dzieci. Cynizm sprawców znamy choćby z rozmowy między separatystami a obsługą wyrzutni, znaną z przechwyconego nagrania. Rosyjskie wyrzutnie nadal obsługują zawodowi mordercy o sowieckiej mentalności, niejedną jeszcze zbrodnię mogą zafundować ludzkości w putinowskiej wersji Federacji o dawnych ambicjach imperialnych.
     Na marginesie tej tragedii dostrzec można wielką różnicę pomiędzy rządem w Kijowie, a rządem w Warszawie. Po smoleńskim zamachu premier Tusk oddał śledztwo Rosji, podczas gdy rząd ukraiński od razu zaapelował o międzynarodowe śledztwo. Z prostego porównania obu postaw wynika niezbicie, że Ukraina – choć dopiero walcząca o prawdziwą niepodległość – potrafi podejmować suwerenne decyzje i jej rząd dba o narodowy interes. Zupełnie odwrotnie jest w III RP, którą można nazwać już tylko „republiką post-smoleńską”, pozbawioną atrybutów suwerenności i kierowaną przez gabinet ministrów pozbawionych godności. Klatka dla Orła...To inny horror pod gwiazdami!
                                                                       Marek Baterowicz