Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Słów odkrywanie: Jedność
Wysłane przez tsole w 18-02-2014 [08:01]
Abyście byli jedno - czytamy życzenie Chrystusa w Ewangelii. W świetle historii Kościoła życzenie owo przybiera postać mrzonki. Cóż zrobiliśmy z tą jednością pierwszych wspólnot chrześcijańskich? Ileż było schizm, rozpadów większych i mniejszych? Ile działa sekt, nierzadko tak przerażająco odległych od nauki Chrystusa - a przecież jakoś się z nią identyfikujących? Czy o to mogło chodzić naszemu Nauczycielowi? Wszak zapowiedział, że nadejdzie jedna owczarnia i jeden pasterz. Tymczasem, zamiast się skupiać, chrześcijaństwo ulega procesowi podziałów, procesowi, którego intensywność raczej rośnie.
Patrząc w przeszłość i teraźniejszość, w historię niekoniecznie ograniczającą się do dziejów Kościoła, zauważamy, że jedność rzeczywiście jest mrzonką. Pluralizm, różnorodność - to podstawowa cecha kondycji człowieka jako istoty społecznej. Jak świat światem, począwszy od Kaina i Abla poprzez Noego i jego antagonistów, Izaaka i Izmaela, poprzez dzieje Greków i Rzymian, Germanów, Franków, Słowian - obserwujemy ciąg waśni i podziałów. Teraz znów moda na pluralizm, prawo do własnej kultury, języka, samostanowienia - przymiotów tych narodom wzbraniałby otwarcie chyba tylko szaleniec... Może więc to różność - a nie jedność - jest prawem rozwoju? Czyż warto wierzgać przeciw ościeniowi? Czyż warto zmuszać rzekę by płynęła pod prąd?
Ale to tylko jedna strona medalu. Pomimo pluralizmu, obserwujemy przecież nurty integracyjne. Czyż - po niesławnym zgonie Ligi Narodów - nie powstała mimo wszystko Organizacja Narodów Zjednoczonych? Czyż nie byliśmy świadkami szaleńczego wyścigu krajów postkomunistycznych do „wspólnoty europejskiej”? Czyż nie porusza dziś świata żarliwe dążenie Ukrainy do integracji z tą wspólnotą? I choć do działań UE odnosimy się sceptycznie, choć jej autentyczność jako wspólnoty daleka jest od ideału, choć drażni nas brukselska biurokratyczna omnipotencja wyszydzana w wielu dowcipach i skeczach satyryków – niewielu odważy się kwestionować sens jej bytu. Budowanie wspólnot jest mocniej zaszyte w kondycji człowieka niż tendencja indywidualizacji.
Dialektyka jedności i różności dotyczy także Kościoła. Z jednej strony sięga daleko - aż do Tajemnicy Boga w Trzech Osobach. Z drugiej - dotyka nas, szarych członków Kościoła nakazem tworzenia wspólnoty: wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało (1 Kor 12,13), mając prawo do zachowania własnej indywidualności. Chrystus nie każe nam budować społeczeństw totalistycznych, w których obywatele podobni są do jednakowo zaprogramowanych automatów. Nie każe składać w ofierze swych języków, kultur, zwyczajów. Każe wznosić się ponad podziały rasowe, kulturowe i językowe.
Ponad wszelkimi przykazaniami jest miłość Boga i bliźniego. Gdy nosisz ją w sercu - już jesteś członkiem Chrystusowego Ciała. Już jesteś w Jedności.