Rząd znalazł rozwiązanie kryzysu finansów ZUS

6 marca 2013 prof. Rybiński pisał:
“Jak się bliżej przyjrzeć szacunkom ZUS, to widać że wariant pesymistyczny wcale taki nie jest.  Bo  w 2013 roku zakłada wzrost PKB o 2 procent, inflacji o 2,7 procent i płac realnych o 1,5 procent. Bezrobocie według tego wariantu na koniec 2013 roku ma wynieść 13,2 procent, podczas gdy w styczniu już przekroczyło 14 procent i dalej rośnie.  Jeżeli przyjmiemy bardziej realne założenia, czyli stagnację realnych wynagrodzeń i wzrost bezrobocia do prawie 15 procent, to na podstawie analizy wrażliwości podanej przez ZUS możemy policzyć, że dochody FUS spadną o ponad 6 procent w 2014 roku, i ten efekt będzie się nasilał w czasie aż osiągnie 11 procent w 2018 roku. Spadną również nieco wydatki (od 1 procenta w 2014 do 3 procent w 2018 ) z powodu niższej indeksacji emerytur. Czyli deficyt FUS w 2014 roku wyniesie 73 mld złotych, a w 2018 roku 98 mld złotych, jeżeli tylko w jednym roku – 2013 – bezrobocie będzie rosło, a płace realne będą w stagnacji. Jeżeli natomiast polska gospodarka wejdzie w recesję, lub kilkuletnią stagnację, to może nastąpić eksplozja deficytu w FUS już w najbliższych latach i całkowita niezdolność ZUS-u – a w zasadzie polskiego państwa – do wpłaty emerytur po 2020 roku.

Tezy Rybińskiego potwierdza prof. Krytyna Iglicka:

Po 2020 roku będzie w Polsce więcej osób w wieku poprodukcyjnym niż w produkcyjnym - ostrzega w wywiadzie dla "Polski" profesor Krystyna Iglicka, demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych. Oznacza to, że mniej osób będzie płaciło składki na utrzymanie emerytów, a coraz więcej pobierało emerytury. Jej zdaniem, będzie to ogromne obciążenie i dlatego system emerytalny może tego nie wytrzymać.

Możnaby się spodziewać, że znany z dojutrkowości rząd nazywany przez niektórych dyktaturą ciemniaków, sprawę Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie chował pod dywan, tudzież zwalał na następców. Tymczasem:

Do 2020 r. Polacy będą musieli przestać ogrzewać domy węglem. Rząd chce wprowadzić program antysmogowy - informuje "Gazeta Wyborcza". "Elektrownie i zakłady przemysłowe nadal będą mogły stosować węgiel, na którym oparta jest nasza gospodarka, bo one mają już systemy filtrów, które znacznie ograniczają zanieczyszczenie. Ale takich filtrów nie da się założyć w domach mieszkalnych" - relacjonuje "Gazecie" Stanisław Żelichowski. Dziennik podkreśla, że dopłaty są potrzebne, bo ogrzewanie gazem jest droższe niż węglem. "Średni koszt ogrzewania przez zimę gazem stumetrowego domu w Krakowie to ok. 3 tys. zł. Palenie węglem kosztuje nawet o ponad połowę mniej" - pisze gazeta. Według szacunków na likwidację wszystkich domowych pieców tego typu w całej Polsce do 2020 r. potrzeba ok. 5 mld zł. Ten wydatek jest niezbędny, bo - jak podkreśla Żelichowski - inaczej grożą nam unijne kary.

Wystarczy trochę wyobraźni by uzmysłowić sobie, że po pełnym wprowadzeniu rządowego projektu ekologicznego, obawy prof. Imielskiej, iż po 2020 będzie w Polsce mniej osób w wieku produkcyjnym niż poprodukcyjnym, będą już mniej realistyczne.
Gdyby ktoś przypuszczał, że powyższe słowa to niesmaczny żart polecam wypowiedź sternika polskiej gospodarki ministra Jana Krzysztofa Bieleckiego (główny doradca gospodarczy premiera) dla Dziennika Bałtyckiego z 26 września br

Będąc coraz bogatszymi, będziemy rozwijać się wolniej. Jestem natomiast przekonany, że jeszcze przez wiele lat podstawowym czynnikiem dającym nam przewagę nad innymi krajami będą konkurencyjne koszty pracy. Badania i rozwój są oczywiście potrzebne, ale nie łudźmy się - w ciągu kilku lat nie staniemy się państwem, którego rozwój gospodarczy jest oparty na wynalazkach. Azjatyckie tygrysy też zaczynały od konkurowania ceną: najpierw Japonia konkurowała z USA, potem Korea zaczęła produkować taniej niż Japonia, Chiny produkują taniej niż Korea, a już Wietnam zaczął produkować taniej niż Chiny. Po drodze te państwa stają się nowoczesnymi gospodarkami.

Głównym hasłem wyborczym Donalda Tuska jest cywilizacyjny skok, doganianie Zachodu - to właściwie jedyny postulat, który on tak jasno deklaruje. Pan tymczasem właśnie powiedział, że naszą jedyną szansą na dalszy rozwój jest praca za stawki niższe niż w innych krajach - to nasza jedyna szansa na dalszy rozwój.

I doganiamy. W czasie rządów premiera Tuska PKB na mieszkańca w Polsce wzrósł z 54 proc. średniej unijnej do 64 proc. Fakt, że trzymamy konkurencyjne koszty pracy, że wydajność u nas rośnie szybciej niż pensje, jest dla nas podstawą rozwojową. I to właśnie jest jednym z powodów, dla których powstało tyle bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Właśnie dlatego Polska ciągle notuje wzrost gospodarczy i tworzy miejsca pracy. Gdy koszty pracy u nas wzrosną, to tych miejsc zacznie ubywać.

Polacy są narodem przekornym i zaradnym. Ekologiczna ustawa zwalczająca smog to zapewne nie jedyna reforma rządu zmierzająca do zażegnania kryzysu finansów ZUS. Przypomnijmy, że proponowaną przez Bieleckiego i Żelichowskiego politykę, popiera, wg CBOS większość Polaków.
Przypomnijmy też, że wg statystyk GUS ok. 5 mln Polaków żyje dziś za kwotę niższą niż minimum biologiczne (ok. 400-500 zł na osobę miesięcznie) 

http://fakty.interia.pl/prasa/...
http://www.rybinski.eu/2013/03...
http://finanse.wp.pl/kat,7531,...
http://foros.salon24.pl/534027...
http://wpolityce.pl/artykuly/6...