Dziadostwo czy wydmuszka?

Jarosław Gowin, świecki kaznodzieja Platformy Obywatelskiej  jest zgorszony wypowiedzią polityka PiS o dziadowskim kraju.  Słowa posła Brudzińskiego o „dziadowskim kraju” wystawiają świadectwo nie dzisiejszej Polsce, tylko jemu samemu oraz dużo mówią o stanie umysłów części działaczy PiS”.  Gowin się oburzył, według niego bowiem osiągnięcia ostatnich 20 lat są ogromne.

Zgorszenie osoby o tak wysoko rozwiniętej duchowości nie powinno dziwić, ale problem w tym, że niemal trzy lata temu on sam wystawił Polsce takie świadectwo, że i dzisiaj wstyd je ludziom pokazać.  Tym bardziej że od tamtej pory dużo zmieniło sie na gorsze. W lutym 2008 roku Gowin stwierdził bez ogródek, że prawo i wiele instytucji państwowych w Polsce jest wydmuszką, za którą kryje się rzeczywistość nie mająca nic wspólnego z moralnością, sprawiedliwością, zasadami państwa prawa."

Ostrości, a nawet pieprzności tej miażdżącej opinii przydaje fakt, że Gowin wypowiedział ją w kontekście swoistej  „nietykalności”  osoby byłego prezydenta Olsztyna oskarżonego w styczniu 2008 o gwałt i molestowanie urzędniczek z olsztyńskiego ratusza. I oto mamy już za pasem styczeń 2011, a przeciwko obleśnemu dygnitarzowi z Olsztyna śledztwo jak się toczyło, tak nadal się toczy niespiesznie. Ten nic sobie z tego nie robi. Mało tego, gość jest tak rozzuchwalony bezkarnością, że startował w tegorocznych wyborach na prezydenta swojego miasta. W kampanii wyborczej bez żenady porównywał się do Billa Clintona .

Tak zatem wygląda prawo w Polsce po trzech latach rządów partyjnych kompanów Gowina. W tej materii zmieniło się na gorsze, tylko dyżurny moralista Platformy tak samo się oburza dzisiaj, jak niegdyś. Ale sprawa seksafery w olsztyńskim magistracie to przecież tylko drobny przyczynek do porównania słów Gowina sprzed trzech lat i obecnej rzeczywistości, którą wtedy obiecywał zmieniać. Przecież od tamtej pory za sprawą Platformy Obywatelskiej wydarzyły się w Polsce rzeczy, o których się nawet najbardziej rygorystycznym moralistom nie śniło.

Kiedy Gowin we wspomnianym wywiadzie sprzed lat piętnował nasze prawo jako wydmuszkę, czy mogło mu się przyśnić, że po trzech latach premier III RP poprze w wyborach na prezydenta Sopotu kandydata, któremu prokuratura postawiła zarzut korupcji? A przecież w międzyczasie został zatuszowany gigantyczny przekręt samego rządu w sprawie prywatyzacji stoczni; zamieciono pod dywan aferę hazardową w najściślejszym otoczeniu premiera; również wobec rządu i samego Tuska toczy się dochodzenie prokuratorskie w sprawie przestępstwa sprowadzenia katastrofy smoleńskiej. Jeszcze media nie ostygły po sprawie partyjnego kolegi senatora, który w knajackim stylu korumpował szefa sztabu wyborczego z obozu rywala. Jaki może być stan umysłu moralisty z Krakowa w tym kontekście, czy nie oderwał się od rzeczywistości?

Jedno jest nierozstrzygnięte i tu nie mam pewności: czy III RP raczej jest dziadostwem, czy też bardziej przypomina wydmuszkę? Kto ma rację, Brudziński czy Gowin? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Weźmy przypadek takiego Pawła Grasia z Platformy, o którym pisze się, że wynajmuje dom w zamian za świadczenie usługi dozorcostwa. Niewątpliwie fakt, że poseł i minister opiekuje się domem jakiegoś Niemca, to jest straszne dziadostwo. I tu bym przyznał punkt dla posła z PiS. Z drugiej strony jednak fakt, że minister nie podał tego w rejestrze korzyści, a sejmowa komisja etyki nie była w stanie orzec, że pomieszkiwanie za darmo to korzyść materialna, wskazuje na wydmuszkowatość Grasia. Punkt dla posła z Platformy. Reasumując: wychodzi na to, że Graś jest dziadowska wydmuszka.

Podobnie z posłem Palikotem, który brał pieniądze na kampanię wyborczą od emerytów i studentów („stara rencistka rwała dla mnie złoty ząb”- śpiewał Jan Kobuszewski). W tym sensie, że zamożny polityk wykorzystuje najuboższe warstwy społeczne do swoich politycznych celów, to jest oczywiście fundamentalne dziadostwo. Jednocześnie fakt, że prokuratura uwierzyła w niezwykłą hojność tych biedaków, świadczy o wydmuszce prawa w ujęciu gowinowskim. Czyli znowu nie ma jednoznacznego werdyktu - nie wiemy, czy Palikot jest dziadem proszalnym w rozumieniu Brudzińskiego, czy mieści się w definicji niemoralnej wydmuszki według kaznodziei z Krakowa.

Sprawa do przemyślenia.Co prawda oba pojęcia – dziadostwo i wydmuszka - nie różnią się wiele w sensie jakościowym, ale zawsze warto wiedzieć, z czym mamy do czynienia, gdy przyjdzie nam ubiegać się o sprawiedliwość w III RP. Takie rozróżnienie bardzo się wtedy przydaje.

Natomiast nie ulega dla mnie wątpliwości fakt, że Gowin jest moralistą w klasycznym ujęciu Fiodora Dostojewskiego. On to właśnie napisał gdzieś, że nigdy nie zdarzyło mu się spotkać moralisty, któremu źle by się powodziło. Powyższe kryterium poseł z Platformy Obywatelskiej spełnia nawet w większej mierze, niż przewidział Dostojewski – im mniej on sam i jego partia robią, tym lepiej mu się powodzi. Na tym zresztą polega fenomen współczesnych moralistów w polityce.

Jednak kiedy obserwuję namaszczoną powagę, z jaką Gowin wygłasza swoje opinie, to czasami mam mdłości. Przypomina mi tych amerykańskich kaznodziei z powieści Marka Twain`a, których na kilometr czuć było świątobliwą obłudą. Łapię się nawet na kuriozalnym wrażeniu, że w relacji z Gowinem, nawet premier Tusk wydaje mi się bardziej wiarygodny. Może dlatego, że on co prawda nieporównanie więcej szkodzi, ale mniej brzydzi.

http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/346004,gowin-niektorzy-poslowie-pis-sa-kompletnie-oderwani-od,id,t.html

http://www.polskieradio.pl/7/129/Artykul/217712,Pelnokrwisty-polityk-ma-za-cel-prezydenture

http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,8684036,Malkowski_na_koniec_kampanii_probuje